Viktor Orban już się przekonał, jakim zagrożeniem jest oparcie dostaw kluczowych surowców na jednym kierunku. Aby utrzymać dostawy rosyjskiej ropy, gotowy jest płacić więcej. Ten kryzys rozwiązał, ale nieuchronnie zbliża się do kolejnego. Już za parę miesięcy Ukraina ma odciąć rosyjski gaz.
Od miesięcy nad Węgrami zbierają się ciemne chmury. Trudną sytuację gospodarczą tego kraju podkopują kolejne kryzysy. W lipcu odcięcie tranzytu rosyjskiej ropy naftowej przez Ukrainę zagroziło poważnym kryzysem paliwowym, teraz nieubłaganie zbliża się termin odcięcia dostaw taniego rosyjskiego gazu rurociągami przez Ukrainę. Z końcem roku tranzyt rosyjskiego gazu przez jej terytorium zostanie wstrzymany. To może być cios dla Węgier, Słowacji i Austrii, które wciąż korzystają na wyłączeniu tych dostaw spod sankcji.
Kijów od miesięcy powtarza, że z końcem 2024 r. wygasa umowa z Gazpromem na tranzyt rosyjskiego gazu przez jej terytorium i kolejnych negocjacji z najeźdźcą nie będzie. To oznacza, że gaz ze Wschodu nie popłynie do Słowacji, Węgier, Austrii i Czech poprzez południową magistralę „Przyjaźń”. Gazociąg o możliwość tłoczenia do 40 mln m sześc. gazu dziennie zostanie zamknięty dla rosyjskiego surowca.
Rząd Orbana nie tylko nie wykorzystał czasu, jaki dała mu Unia na znalezienie alternatywy dla rosyjskiego gazu, ale jeszcze mocniej związał politykę energetyczną kraju z Moskwą. Przypomnijmy, że Rosję i Węgry wiąże 15-letnia umowa na dostawy 4,5 mld m sześć. gazu ziemnego rocznie.
Podczas środowego posiedzenia Parlamentu Europejskiego premier Węgier przekonywał, że „odłączając się od rosyjskiej energii, UE utraciła wzrost gospodarczy i musiała przeznaczyć znaczną część finansowania na dotacje energetyczne i budowę infrastruktury do importu skroplonego gazu ziemnego”.
– Debata w Parlamencie Europejskim stała się wiwisekcją praworządności i kondycji samych Węgier – komentuje w rozmowie z money.pl Dominik Héjj, politolog i ekspert w tematyce węgierskiej, starszy analityk w Instytucie Europy Środkowej.
Węgrzy obwiniają politykę UE oraz sankcje nie tylko o spadek konkurencyjności całej Wspólnoty. Zdaniem Orbana wojna handlowa z Rosją i Chinami to wprowadzenie Europy w stan ziemnej wojny, której UE nie wygra. Mimo miażdżącej krytyki, z jaką spotkał się w PE, nie wydaje się jednak, aby na Orbanie robiło to wrażenie, a już z pewnością nie wpłynie na jego politykę – zaznacza Héjj.
Ukraina zakręci kurek
Obecnie jedyny działający punkt graniczny między Ukrainą a Rosją, przez który – pomimo wojny – wciąż płynie gaz do Europy, to stacja Sudża w obwodzie kurskim. Gdy ukraińska armia wkroczyła do południowej części obwodu kurskiego na początku sierpnia, stacja przesyłu gazu znalazła się pod kontrolą ukraińskich wojsk – przypomina Ośrodek Studiów Wschodnich. Drugi punkt odbioru rosyjskiego gazu – Sochraniwka – został zamknięty jeszcze w maju 2022 r.
Teraz Ukraina ponownie zakręci kurek. Pod koniec 2019 r. Kijów i Moskwa podpisały bowiem pięcioletni kontrakt tranzytowy. Zgodnie z jego zapisami Ukraina zarabiała na przesyle surowca na zachód i dodatkowo wynegocjowała, że Rosja umorzy jej prawie 3 mld dol długu. Po pełnoskalowej inwazji na Ukrainę Kijów mógł zerwać umowę z Rosją, jednak zdecydował się utrzymać przesył gazu do końca jej trwania. Umowa wygasa dokładnie 1 stycznia 2025 r.
Jednym z powodów utrzymania nieprzerwanych dostaw miało być to, że część krajów Europy Środkowej było zależnych od surowca z Rosji. Wołodymyr Zełenski w lipcowym wywiadzie dla agencji Bloomberg wskazał jednak wyraźnie, że po wygaśnięciu obecnej umowy kolejnej nie będzie.
Decyzja Ukrainy została przyjęta przez Komisję Europejską i w większości państw UE ze zrozumieniem. Wpisuje się bowiem w strategię odejścia Europy od węglowodorów z Rosji. Z oczywistych powodów sprzeciwiają się temu Węgry, Słowacja i Austria – kraje, które korzystają z dostępu do taniego gazu i zarabiająca na jego przesyle Słowacja (przez obsługę rurociągu Transgaz).
Według Serhija Makogona, byłego szefa operatora gazowego OGTSU (ukraiński operator systemu przesyłowego), Gazprom – transportując ukraińskim systemem około 12-14 mld m sześc. gazu – zarabia ok. 5 mld dol. Ukraina natomiast z opłat za przesył gazu otrzymuje 800 mln dol. rocznie, ale do budżetu trafia z tego tylko 100-200 mln, reszta idzie na obsługę transportu.
Imadło gazowe. Orban znajdzie winnych
Czy zamknięcie możliwości przesyłu rosyjskiego gazu przez Ukrainę będzie równoznaczne z odcięciem Węgrom gazu? Niekoniecznie. Po pierwsze, jak już wyjaśnialiśmy w money.pl, aby realizować dostawy gazu do klientów w Europie, Moskwa korzysta ze współpracy z Turcją poprzez rurociąg TurkSteam.
Już w 2023 r. duża część rosyjskiego gazu płynęła tym szlakiem. Ale przepustowość magistrali jest ograniczona. Przez dwie nitki eksportowe TurkStream Turcja transportuje do Europy 14 mld m sześc. gazu. Możliwości tego szlaku to 32 mld m sześc. Jednak poprzez Morze Czarne realizowane są również dostawy z innych kierunków niż Rosja.
Zarezerwowanie dodatkowych wolumenów przez Gazprom dla Słowacji i Austrii może okazać się wyjątkowo trudne – wyjaśniał w rozmowie z money.pl dr Szymon Kardaś, ekspert Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych. Węgry są jednak zabezpieczone.
Druga kwestia to negocjacje w sprawie gazu z Azerbejdżanu. Mimo licznych kontrowersji w związku z wykorzystywaniem do jego transportu rosyjskich systemów Kijów rozważa ewentualne umożliwienie jego tranzytu.
Jak pisze w analizie OSW analityk Kamil Rudnik, jest również opcja kupowania gazu na granicy. „Także szef Naftohazu Ołeksij Czernyszow przyznał w wywiadzie z 6 sierpnia, że trwają rozmowy z azerbejdżańskim koncernem SOCAR w sprawie przesyłu surowca (nie sprecyzował przy tym jego wolumenów). Dopuścił również możliwość kupowania przez unijne firmy paliwa od Gazpromu na granicy ukraińsko-rosyjskiej”.
Podobny „wybieg” zastosowano przy rozwiązaniu kryzysu z ropą naftową. – Węgrzy zawarli porozumienie z Białorusią, na mocy którego rosyjski gaz stanie się gazem węgierskim. Rosjanie się zgodzili. W całej tej opowieści Orban i tak winę przypisał Ukrainie, a Rosji podziękował za wyswobodzenie z ukraińskiego imadła – komentuje Dominik Héjj.
Węgierski koncern energetyczny MOL zawarł porozumienia z dostawcami ropy i operatorami rurociągu „Przyjaźń” na ciągły transport ropy naftowej z Rosji przez Białoruś i Ukrainę na Węgry i Słowację. Zgodnie z nimi MOL staje się właścicielem prawnym ropy na granicy białorusko-ukraińskiej. Ropa będzie więc docierała na Węgry i Słowację w takiej samej ilości jak do tej pory. Będzie to jednak oznaczało dla MOL dodatkowy koszt z tytułu ubezpieczenia – 1,5 dol. za baryłkę.
Jeśli podobne porozumienie zostanie zawarte na dostawy gazu, Węgry zachowają dostawy, ale będą za nie płacić drożej. To z kolei będzie wodą na młyn dla premiera Węgier, który wprost wskaże odpowiedzialnych za droższy gaz – Kijów i oczywiście Brukselę.
– To, co w Polsce jest dekodowane jako propaganda kremlowska, na Węgrzech stanowi oficjalny przekaz rządowy. Budapeszt nie zdecyduje się na wystąpienie z UE, bo widzą w nim korzyści gospodarcze wynikające z wolnego rynku. Dla Orbana jednak to od zawsze był biznesowy deal, a nie wspólnota wartości – podsumowuje Héjj.
Źródło: money.pl