Mamy poważne zastrzeżenia co do części inwestycji i projektów przeciwpowodziowych. Niektóre z nich miały zostać zakończone w grudniu 2023 r., ale termin oddania został znowu przesunięty. Trzeba jasno powiedzieć, że brak tych inwestycji spowodował, że mamy do czynienia z tak wielką tragedią — mówi wprost Marian Banaś, odnosząc się do ekstremalnej powodzi w Polsce. Szef NIK w rozmowie z Onetem opowiada też o tym, co wykazała kontrola gigantycznego zbiornika Racibórz Dolny. — Zmusiliśmy inwestora do poprawy — ujawnia.
- — Ustaliliśmy, że niektóre samorządy nie kierowały się decyzjami Wód Polskich — wskazuje Marian Banaś, mówiąc o przeprowadzanych w ostatnich latach kontrolach
- — Te samorządy po prostu ponoszą odpowiedzialność za te decyzje, za to, że budowano na terenach, na których budować się nie powinno — podkreśla szef NIK
- — Wcześniej nie brano pod uwagę, że sytuacja z 1997 r. może się powtórzyć, i rezygnowano z pewnych inwestycji, bez których właściwie nie ma mowy o pełnej ochronie przeciwpowodziowej — ocenia
Magdalena Rigamonti: Przewiduje pan kontrolę pomocy finansowej dla powodzian?
Marian Banaś, prezes NIK: Będziemy mieć to na uwadze.
Pytam, czy te działania będą w jakiś sposób objęte nadzorem Najwyższej Izby Kontroli.
Mamy dużo kontroli i planowych, i doraźnych, ale będziemy traktować priorytetowo działania związane z pomocą powodzianom. Teraz wstrzymałem prowadzenie kontroli niezwiązanych z powodzią, które miały miejsce na tych terenach. Tam jest akcja ratownicza i byśmy po prostu przeszkadzali tym, którzy ratują mienie i ludzi.
Wszyscy musimy skupić się na pomocy, ale również na właściwym udzielaniu pomocy finansowej. Chodzi o to, żeby to było robione zgodnie z procedurami, z przepisami i żeby ona trafiała tam, gdzie rzeczywiście powinna trafić.
Będą za to odpowiadać lokalne delegatury NIK?
Mamy delegatury w każdym województwie, we Wrocławiu, w Opolu, w Katowicach. Myślę, że będziemy też korzystać z pomocy naszych kontrolerów z centrali, z Warszawy.
Marian Banaś: zmusiliśmy inwestora do poprawy zbiornika w Raciborzu
Kiedy takie kontrole chce pan zacząć?
Kiedy się wszystko uspokoi. Jeszcze w tym roku na pewno rozpoczniemy jakąś rozpoznawczą kontrolę.
Kontrolowane będą też pomocowe pieniądze z Unii Europejskiej i z Banku Światowego?
Te pieniądze, ich wydatkowanie, sprawdzamy co roku, to jest wpisane w nasz rytm pracy. Co roku sprawdzamy sprawozdania finansowe z tych właśnie pieniędzy. Przecież to po naszych kontrolach został oddany i działa, jak należy, ten ogromny zbiornik retencyjny w Raciborzu.
Powstawał od 2013 r., w 2020 r. został oddany.
Dwa czy trzy lata przed oddaniem go do użytku przeprowadziliśmy kontrolę, po której okazało się, że są różne problemy z jego budową. Zmusiliśmy inwestora do poprawy dużego odcinka wału, który był zrobiony w sposób nieodpowiedni.
Pieniądze na zbiornik raciborski zostały wydane zgodnie z zasadami?
W tej kwestii nie mieliśmy zastrzeżeń. Nie było zjawisk korupcjogennych, po których trzeba było sformułować zawiadomienie do prokuratury. My to wszystko dosyć skrupulatnie sprawdzaliśmy. Fakt, że te kontrole były częste, spowodował, że pieniądze były dobrze wydawane. Natomiast przesuwał się termin zakończenia inwestycji.
Trzeba pamiętać, że nie brakowało krytyki, że ten zbiornik jest niepotrzebny, że po co. A dzisiaj się okazuje, że uratował Racibórz, Wrocław i inne miejsca.
Ostre słowa Mariana Banasia: trzeba jasno powiedzieć, że brak tych inwestycji spowodował, że mamy do czynienia z tak wielką tragedią
Powódź tysiąclecia była w 1997 r. Najwyższa Izba Kontroli sprawdzała przez te lata działania związane i z powodzią, i pomocą, i zarządzaniem kryzysowym?
Nie tylko. Było wiele kontroli, w wyniku których między innymi zmieniono akty prawne dotyczące zarządzania kryzysowego, a później zbudowano system monitoringu i osłony hydrologiczno-meteorologicznej. W wielu gminach powstały też plany zagospodarowania przestrzennego. Też w wyniku naszych kontroli okazało się, że brak planu zagospodarowania przestrzennego powodował, że różne inwestycje i domy powstawały na terenach zagrożonych powodzią. To się zmieniło.
Zmieniło się też to, że rozpoczęto inwestycje w dorzeczach głównie Odry i Wisły, z wykorzystaniem środków Unii Europejskiej i Banku Światowego.
Właśnie zbiornik w Raciborzu.
Jego budowa początkowo miała kosztować 505 mln euro, a później ostatecznie kosztowała 887 mln euro, czyli 3,5 mld zł, no ale w sumie inwestycja została zakończona.
Natomiast na pewno mamy poważne zastrzeżenia co do inwestycji i projektów przeciwpowodziowych w dorzeczu Odry, Wisły, które po prostu się rozciągają w czasie. I one nie zostały zakończone. Właściwie od ośmiu lat każdego roku prowadzimy kontrole, badamy sprawozdania finansowe z tych inwestycji.
Niektóre z nich miały zostać zakończone w grudniu 2023 r., ale termin oddania został znowu przesunięty, tym razem na czerwiec 2025 r. A to one miały przecież chronić ludzi przed powodzią.
O których inwestycjach mówi pan konkretnie?
O inwestycjach w Kotlinie Kłodzkiej, w dorzeczu Nysy Kłodzkiej, w dolinie rzeki Białej, doliny rzeki Bystrzycy Dusznickiej.
Jaki był powód tych przesunięć w czasie?
Taki, że trochę ślamazarnie te inwestycje tam się toczyły. Po drugie, nie było prognoz, że rok 1997 się powtórzy. No, ale niestety teraz trzeba się z tym liczyć, że takie powodzie mogą się wydarzać częściej.
Trzeba jasno powiedzieć, że brak tych inwestycji spowodował, że mamy do czynienia z tak wielką tragedią. Poza tym odstąpiono między innymi od zabezpieczenia rzek Ścinawki oraz Bystrzycy Dusznickiej. I choć wybudowano cztery zbiorniki wodne w miejscowościach takich jak Roztoki Bystrzyckie, Szalejów, Boboszów i Krosnowice, to nikt już w 2019 r. nie zwracał uwagi, że może to być niewystarczające dla zapewnienia bezpieczeństwa przeciwpowodziowego dla tego rejonu. No i niestety po prostu te inwestycje tam nie zostały zakończone.
„Ustaliliśmy, że niektóre samorządy nie kierowały się decyzjami Wód Polskich”
Kto zawinił, ówczesny rząd, samorządowcy?
Głównym powodem zaniedbań i nieprawidłowości był brak planów zagospodarowania przestrzennego. W pozwoleniach na budowę, które wydają włodarze dla inwestorów, bardzo często nie uwzględniają decyzji Wód Polskich w kwestiach dotyczących zabezpieczeń przeciwpowodziowych.
Ustaliliśmy, że niektóre samorządy nie kierowały się decyzjami Wód Polskich. I te samorządy po prostu ponoszą odpowiedzialność za te decyzje, za to, że budowano na terenach, na których budować się nie powinno.
Inwestorzy też z reguły wiedzą, że budują na terenach zalewowych. Uważa pan, że takie osoby, które ze świadomością budowały w takich miejscach, nie powinny dostawać odszkodowań, pomocy rządowej?
Pani redaktor, w tym wypadku nieszczęście nie robi różnicy. Wszyscy powinniśmy pomagać tym, którzy ucierpieli, ale też wyciągać wnioski na przyszłość.
To, że zezwolenie na budowę zostało wydane i ludzie mieli świadomość, że ich dom, firma, gospodarstwo są zagrożone powodzią, nie znaczy, że są za to odpowiedzialni, bo tu jest cała struktura odpowiedzialności ludzi, urzędów i instytucji. Pani redaktor, powódź nie dotyczy tylko południa Polski.
Ale najczęściej tam występuje.
Ostatnio przeprowadziliśmy kontrolę na Żuławach, terenach, które leżą w depresji, poniżej poziomu morza. I tam też brakuje poważnych inwestycji, które chroniłyby ludność w czasie zagrożenia powodzią. Raport NIK na ten temat został opublikowany wiosną.
Wtedy raczej naszym zmartwieniem była susza.
A no właśnie. I nikt nie brał na poważnie zagrożeń powodziowych.
Szef Najwyższej Izby Kontroli apeluje do rządu i samorządów
Są jakieś plany strategiczne dotyczące Żuław?
Niby plany są, tylko wykonawstwa nie ma, albo jak jest, to ślamazarnie się toczy. Od dawna wiadomo, że potrzebne są rozwiązania systemowe. Miejmy nadzieję, że po tej tragedii nowa już władza sprawi, że nasze wnioski pokontrolne będą realizowane.
Wcześniej nie brano pod uwagę, że sytuacja z 1997 r. może się powtórzyć, i rezygnowano z pewnych inwestycji, bez których właściwie nie ma mowy o pełnej ochronie przeciwpowodziowej. Zaniedbano po prostu zrobienie tych inwestycji.
Panie prezesie, pan używa formy biernej. Nie wiadomo, kto konkretnie zaniedbał?
Po tej obecnej tragedii na pewno wszystko się zmieni. I my to będziemy monitorować. Jesteśmy gotowi kontrolować sprawozdania finansowe dotyczące inwestycji i sprawdzać plany zagospodarowania terenu, szczególnie w tych gminach, które najbardziej zostały narażone na powódź.
Pieniądze na inwestycje będą i z Banku Światowego, i z Unii Europejskiej, bo to nie jest tak, że możemy liczyć tylko na swój krajowy budżet. A co do wskazywania palcem na konkretnych winnych, to powiedziałbym, że odpowiedzialność była wspólna zarówno poprzedniej ekipy rządzącej, jak i samorządów na tym terenie.
Dochodziło do uchybień finansowych?
Myśmy takich jednoznacznych ustaleń nie zrobili, żebyśmy mogli wskazać, że dochodziło do korupcji. Wskazaliśmy tylko na pewne zaniedbania, brak konsekwencji w realizacji, zarzucenie planów inwestycyjnych. I teraz apelujemy i wnosimy, aby te inwestycje były realizowane.
Teraz pan apeluje do rządu, do samorządów?
Apelujemy zarówno do rządu, jak i do samorządów.
Źródło: onet.pl