– Zaplanowaliśmy, że sprzedamy ok. 17 milionów ton węgla i robimy wszystko, żeby ten cel osiągnąć. Niestety większość naszych klientów odbiera węgiel w minimalnych wolumenach. To jest dla nas problem – mówi w rozmowie z WNP PL Leszek Pietraszek, prezes Polskiej Grupy Górniczej (PGG).
- Leszek Pietraszek wskazuje, że PGG ma na zwałach pokaźną ilość surowca.
- Zalega na nich obecnie 2,8 mln ton węgla. Docierają do nas niepokojące informacje, że trwają prace, których celem jest określenie strategicznej ilości węgla, którą energetyka powinna mieć w rezerwie – mówi prezes PGG.
- Jak zaznacza, jeżeli pochopnie podjęte zostaną decyzje skutkujące zmniejszeniem produkcji węgla, to gdy węgiel będzie nam potrzebny, nie będzie można dostarczyć go na rynek.
- Na ten moment wychodzi, że wydobycie w przyszłym roku będzie na poziomie ok. 16,5 mln ton – dodaje.
Jak się obecnie kształtują relacje Polskiej Grupy Górniczej z sektorem energetycznym?
– No cóż… mamy rok 2024. Zaplanowaliśmy, że sprzedamy w nim ok. 17 milionów ton węgla i robimy wszystko, żeby ten cel osiągnąć. Niestety, odnotowujemy, że większość naszych klientów odbiera węgiel w minimalnych zakontraktowanych wolumenach. To jest dla nas problem, ale robimy wszystko, by go rozwiązać.
Dlaczego tak się dzieje? Czy uda się więc osiągnąć w tym roku sprzedaż na zakładanym poziomie?
– W najgorszym przypadku będziemy blisko założeń – około 16,5 mln ton surowca. Moglibyśmy jednak sprzedawać więcej, gdyby nasi kontrahenci odbierali surowiec w ramach normalnych, a nie minimalnych wolumenów. Co więcej, jeden z naszych największych kontrahentów zadeklarował w tym roku odbiór wolumenu na poziomie znacząco niższym niż minimalny.
O jakiej firmie pan mówi?
– Mówię o jednym z naszych największych odbiorców. Dodatkowo informacje, które spływają do nas z rynku, wskazują na to, że w 2025 r. sprzedaż będzie jeszcze mniejsza niż w tym roku. Na ten moment – po analizach – zakładamy, że sprzedamy około 15 mln ton węgla. Oczywiście jesteśmy bardzo aktywni na rynku po to, żeby te wolumeny były jednak większe.
Uda się?
– Zobaczymy. Jak już mówiłem – pracujemy nad tym.
Może to kwestia ceny?
– Ceny objęte są tajemnicą handlową. My trzymamy się cen rynkowych, choć oczywiście energetyka chciałaby, abyśmy sprzedawali im węgiel po 5 zł za gigadżul.
A najlepiej za darmo…
– No tak. Uzasadniają to tym, że wpływa to na wartość energii elektrycznej, która pozwala się im zmieścić się w „Merit-Order” (klasyfikacja w zakresie „Merit-Order” opiera się na najniższych kosztach krańcowych, czyli kosztach poniesionych przez elektrownię za ostatnią wyprodukowaną megawatogodzinę. Jest ona zatem niezależna od stałych kosztów technologii wytwarzania energii. Elektrownie, które stale produkują energię elektryczną przy bardzo niskich kosztach, jako pierwsze są podłączane do sieci według pozycji w liście rankingowej „Merit-Order”. Następnie do momentu zaspokojenia zapotrzebowania dołączane są elektrownie o wyższych kosztach krańcowych – przyp. red.). Natomiast my trzymamy się cen rynkowych opartych o notowania cen CIF ARA (Antwerpia-Rotterdam-Amsterdam).
I takie rynkowe ceny uzyskacie od naszej krajowej energetyki w przyszłym roku?
– Musimy je uzyskać.
Czy energetyka jest skłonna dostrzec wasze potrzeby?
– No cóż, zmniejszanie wolumenu odbieranego węgla, uzasadniane dużą ilością węgla na swoich zwałach, co jest dla naszej spółki istotnym problemem, o tym do końca nie świadczy. Niemniej staramy się rozumieć ich stanowisko. Mam jednak takie poczucie, że to właśnie my jesteśmy tą częścią rynku, która ponosi niemal wszystkie koszty związane z następstwami zbędnego importu węgla w ostatnich latach.
Prezes PGG: nie siedzimy z założonymi rękami – jesteśmy aktywni na rynku, dbamy o jakość węgla
Czyli jesteście takim kozłem ofiarnym?
– Może aż tak bym nie powiedział, ale takie wrażenie można pewnie odnieść. Choć jeszcze raz podkreślam, że nie siedzimy z założonymi rękami – jesteśmy aktywni na rynku, dbamy o jakość węgla, jej powtarzalność, elastyczność dostaw, no i staramy się przygotowywać taki produkt, jaki potrzebuje dany odbiorca.
Współpraca z energetyką nie układa się wam tak, jakby pan sobie życzył?
– Chciałbym, żeby w reakcji na nasze działania odbierali od nas więcej węgla. I żeby nie doszło do tego, że w przyszłym roku sprzedamy nie więcej niż 15 mln ton surowca. Nie znam biznesu, który w tak krótkim czasie jak sektor górniczy musiałby znacząco zredukować swoją produkcję, mieć z tego tytułu dużo niższe parametry przychodowe, a przy tym nadal normalnie funkcjonować.
Czujecie wsparcie ze strony właściciela?
– Rozmawiamy z Ministerstwem Przemysłu i zwracamy uwagę na trudność tej sytuacji. Obawiamy się, że doprowadzi to do tego, że spółki węglowe będą ze sobą rywalizować o odbiorców. Ta rywalizacja odbywa się wtedy na poziomie oferowanych cen. I to może de facto przekładać się na konieczność wyższych dotacji do naszego górnictwa.
Jest pan już zmęczony tą sytuacją?
– Nie jestem. Nie ma innej drogi, jak z jednej strony dialog z interesariuszami i próba skoordynowania pewnych działań, a z drugiej optymalizacja kosztowa. Warto powiedzieć, że w krótkim czasie ograniczyliśmy nasze koszty o ponad 2 mld zł – zmniejszyliśmy wydatki na energię elektryczną, zakup materiałów oraz przejęliśmy do własnego wykonawstwa wiele prac, które dotychczas zlecano podmiotom zewnętrznym.
Natomiast chyba wszyscy zgadzają się, że produkcja węgla realizowana przez rodzime spółki węglowe jest mniejsza niż tego węgla będzie potrzeba w Polsce. Ostatnią rzeczą, na jaką powinniśmy się decydować, to jakieś pochopne działania zmierzające na przykład do odstąpienia od realizacji robót przygotowawczych.
Za chwilę bowiem wejdziemy w „klasykę”. To znaczy – wtedy, kiedy ten węgiel będzie nam potrzebny, znowu nie będziemy go w stanie wyprodukować w odpowiedniej ilości. A tego nikt z nas by nie chciał.
„Potrzebowałbym partnerskiej współpracy z energetyką i uwzględnienia, że my nie możemy przecież zatrzymać kopalń”
Za to importując węgiel z zagranicy, będziemy tym samym utrzymywać miejsca pracy w tamtejszych górnictwach.
– Niestety tak. Jeżeli zatem powinniśmy coś zrobić, to wspólnie spróbować przetrwać ten trudny czas. On wynika przede wszystkim z importu, który realizowano rok czy dwa lata temu. Do tego jednak potrzebowałbym partnerskiej współpracy z energetyką i uwzględnienia, że my nie możemy przecież zatrzymać kopalń. Kopalnie muszą funkcjonować. Jednak żeby tak było, potrzebny jest odbiór węgla.
Zwały są zapełnione w przeszło 90 procentach. Zalega na nich obecnie 2,8 mln ton węgla
Ile węgla macie teraz na zwałach?
– Mamy zwały zapełnione w przeszło 90 proc. Zalega na nich obecnie 2,8 mln ton węgla. Docierają do nas niepokojące informacje, że trwają prace, których celem jest określenie strategicznej ilości węgla, którą energetyka powinna mieć w rezerwie.
Zgadzam się tu z byłym wiceministrem gospodarki Jerzym Markowskim, że należałoby zwiększyć w tym zakresie wymagania wobec energetyki. Jeżeli pochopnie podjęte zostaną decyzje skutkujące zmniejszeniem produkcji węgla i redukcją robót przygotowawczych, to wtedy, kiedy ten węgiel będzie nam potrzebny, nie będziemy go w stanie dostarczyć na rynek.
Reasumując: ostatecznie ile węgla wydobędzie PGG w 2025 r.?
– Na zwałach mamy pokaźną ilość surowca. Zatem musimy dostosować produkcję do możliwości sprzedaży. Na ten moment wychodzi, że to wydobycie w przyszłym roku będzie na poziomie około 16,5 mln ton. Zapewne za kilka tygodni będę w stanie powiedzieć, jak będzie ostatecznie przedstawiała się wielkość wydobycia zaplanowana na 2025 r.
Natomiast wychodzi na to, że uwzględniając zapotrzebowanie zgłaszane przez energetykę – znowu zejdziemy z produkcją węgla w dół, co jest zjawiskiem mocno niepokojącym.
Niedawno podpisaliście list intencyjny z Polską Grupą Zbrojeniową o współpracy dotyczącej realizacji wspólnych projektów. Jak ma wyglądać ta współpraca?
– Liczymy na to, że nie skończy się na samym liście intencyjnym. Chcielibyśmy, by Zakład Remontowo-Produkcyjny Polskiej Grupy Górniczej realizował modernizację, albo wręcz uczestniczył w procesach produkcyjnych spółek z portfolio Polskiej Grupy Zbrojeniowej.
W Polskiej Grupie Zbrojeniowej dokonano już przeglądu spółek, które mogłyby skorzystać z mocy remontowo-produkcyjnych naszego Zakładu Remontowo-Produkcyjnego. Kilka spółek z Polskiej Grupy Zbrojeniowej wstępnie się tym projektem zainteresowało i mają dokonać wizytacji Zakładu Remontowo-Produkcyjnego Polskiej Grupy Górniczej. Po zgłoszeniu przez nie zapotrzebowania określimy nasze możliwości. Zakładamy, że w przyszłym roku chcielibyśmy podpisywać już konkretne kontrakty związane z podwykonawstwem.
„Dwa duże przedsiębiorstwa państwowe są w stanie ze sobą współpracować i wykorzystywać efekty synergii”
Czy to będzie oznaczać zwiększenie zatrudnienia w Zakładzie Remontowo-Produkcyjnym Polskiej Grupy Górniczej?
– Na razie chciałbym, żebyśmy przeszli od słów do czynów. Liczę, że pojawią się kontrakty. O tej inicjatywie są poinformowani szefowie resortów przemysłu oraz aktywów państwowych. To nie jest tylko kwestia drugiego życia dla Zakładu Remontowo-Produkcyjnego Polskiej Grupy Górniczej, o którym ja myślę.
To również kwestia pokazania tego, że dwa duże przedsiębiorstwa państwowe są w stanie ze sobą współpracować i wykorzystywać efekty synergii. Każdy dochód, jaki osiągniemy, zmniejszy zaangażowanie państwa w finansowanie Polskiej Grupy Górniczej. Oczywiście współpraca z Polską Grupą Zbrojeniową ma się odbywać na warunkach rynkowych, bo przecież Zakład Remontowo-Produkcyjny Polskiej Grupy Górniczej będzie te prace realizował w otoczeniu rynkowym.
Zamierzacie rozwijać sieć Kwalifikowanych Dostawców Węgla (KDW) Polskiej Grupy Górniczej?
– W niektórych regionach kraju jest problem ze znalezieniem podmiotów zainteresowanych współpracą i to w tych rejonach chcielibyśmy rozwijać sieć KDW. Dotyczy to na przykład Pomorza.
Natomiast wsłuchujemy się również z uwagą w głosy płynące ze strony Polskiej Izby Gospodarczej Sprzedawców Węgla. Pracujemy nad tym, jak ułożyć współpracę. Natomiast to nie może się odbić na sieci Kwalifikowanych Dostawców Węgla PGG. KDW to marka, która została zbudowana i będziemy ją rozwijać.
Dotyczy to często ludzi, którzy prowadzą małe rodzinne firmy, dla których współpraca z Polską Grupą Górniczą oznacza „być, albo nie być”. PGG to ma być biznes, a w biznesie dba się o partnerów, bez zaufania nie ma biznesu.
Ale jeżeli węgiel z kopalń Polskiej Grupy Górniczej będzie sprzedawany w Sklepie Internetowym z udziałem sieci Kwalifikowanych Dostawców Węgla, to czy wystarczy też towaru dla innych podmiotów, między innymi skupionych w Polskiej Izbie Gospodarczej Sprzedawców Węgla?
– Oczywiście ilość towaru jest ograniczona. Jeżeli będzie mniejsze wydobycie ogółem, to mniejszy będzie także udział sortymentów grubych. Jednak mieliśmy do niedawna średnio 12 proc. uzysku sortymentów grubych. Natomiast poprzez procesy okołoprodukcyjne zamierzamy ten uzysk zwiększyć do ok. 20 proc.
Chcemy więc zminimalizować skutki zmniejszonego wydobycia. Pewne miejsce na współpracę z innymi podmiotami niż sieć KDW jest. Natomiast trzeba to tak zorganizować, aby przy okazji nie naruszyć zasad dotyczących konkurencji. Pracujemy nad takim rozwiązaniem. Chciałbym również, żebyśmy się przyjrzeli, jak wygląda nasza współpraca z Kwalifikowanymi Dostawcami Węgla, myślę, że moglibyśmy ją uelastycznić i usprawnić.
A co z kwestią nowych norm jakości węgla, jakie proponuje Ministerstwo Klimatu i Środowiska?
– Projekt rozporządzenia do ustawy z sierpnia 2006 r. o systemie monitorowania i kontrolowania jakości paliw zmienia zapisy obecnie obowiązującego rozporządzenia w sprawie wymagań jakościowych dla paliw stałych. Wprowadza zmiany w zakresie nazw poszczególnych sortymentów paliw, a przede wszystkim sukcesywne zaostrzenie norm jakościowych w wyznaczonych okresach obowiązywania.
W efekcie po 30 czerwca 2031 r. wyklucza to ze sprzedaży „kostkę” ze wszystkich kopalń PGG (475 tys. ton/rok), „orzech” poza KWK ROW Ruch Marcel (736 tys. ton/rok) i wszystkie sortymenty średnie (1,2 mln ton/rok). Jedynym produktem spełniającym po tej dacie wymagania jakościowe – zgodne z projektem rozporządzenia – jest Karolinka, produkowana na bazie dodatku antysmogowego Błękitny +. Jednak z uwagi na pozyskiwanie tego komponentu w drodze przetwarzania termicznego przez firmę zewnętrzną, możliwość jego produkcji obarczona jest znacznym ryzykiem. Roczny wolumen produkcji, na dzień dzisiejszy, wynosi około 175 tys. ton.
Wprowadzenie w życie powyższych obostrzeń, zawartych w projekcie rozporządzenia Ministerstwa Klimatu i Środowiska, niesie ze sobą ryzyko braku możliwości zabezpieczenia sektora
komunalno-bytowego w węgiel opałowy.
Ano właśnie.
– W naszej ocenie zaostrzenie norm jakościowych dla paliw stałych nie spowoduje spadku zużycia węgla opałowego w gospodarstwach domowych, a jedynie zwiększy udział węgla pochodzącego z importu. Przy braku konkurencji ze strony węgla krajowego ceny węgla importowanego mogą kształtować się na znacznie wyższym poziomie niż obecnie. A to w konsekwencji wpłynie na wzrost ubóstwa energetycznego w naszym społeczeństwie.
Biorąc pod uwagę zapisy PEP 2040 – dotyczące możliwości zużywania węgla opałowego przez gospodarstwa domowe do 2030 r. w miastach i do 2040 r. na wsiach – można sądzić, że do odejścia od opalania domostw węglem mogą w większym stopniu przyczynić się dedykowane programy finansowania nowoczesnych, ekologicznych źródeł wytwarzania ciepła, termomodernizacji budynków itp., aniżeli administracyjne eliminowanie polskiego węgla.
Jak przedstawia się kwestia programu dobrowolnych odejść, który chciałaby uruchomić Polska Grupa Górnicza?
– Jesteśmy na etapie wyboru partnera, z którym chcielibyśmy ten program przygotować. Niebawem podpiszemy umowę. Jesteśmy zdeterminowani, żeby założenia tego programu przedstawić jeszcze w tym roku. Oczywiście będziemy o wszystkim informować najbardziej zainteresowanych, czyli naszych pracowników i przedstawicieli strony społecznej. To ważne, aby mieli na każdym etapie pełną informację.
Jakie inwestycje są realizowane w Polskiej Grupie Górniczej?
– Spadek wolumenu oraz cena, jaką możemy uzyskać od odbiorców węgla energetycznego, powoduje, że nasze przychody są istotnie mniejsze niż zeszłoroczne. Nie oznacza to jednak, że siedzimy z założonymi rękami. W pierwszym półroczu 2024 r. istotnie zweryfikowano planowane budżety wydatków OPEX i CAPEX, co pozwoli nam utrzymać dopłaty na poziomie zakładanym na początku roku. Zakładany tegoroczny CAPEX oscyluje wokół 3,4 mld zł, w tym ponad 78 km robót przygotowawczych i 28 nowych ścian produkcyjnych, co pozwoli na realizację planowanej produkcji w tym roku, ale także w przyszłości.
Źródło: wnp.pl