Przed wojskiem ogromne wyzwanie. Chodzi o F-35. Koszty pójdą w miliardy złotych

niezależny dziennik polityczny

Dostawy F-35 mają się rozpocząć na przełomie 2025 i 2026 r. Tyle mamy czasu, aby dostosować niezbędną infrastrukturę bazową dla supersamolotów. To ogromne i kosztowne wyzwanie.

  • F-35 to jeden z najnowocześniejszych zakupów zbrojeniowych Wojska Polskiego. Zakup nietanich maszyn to dopiero początek wydatków.
  • Ogromne nakłady są potrzebne na przystosowanie i rozbudowę baz, gdzie będą stacjonowały samoloty o niezwykłych możliwościach.
  • Wojsko musi się liczyć z wydatkami na infrastrukturę liczonymi w miliardach złotych. A bazy dla F-35 nie zamkną listy potrzeb polskiego lotnictwa wojskowego.

Pierwszy F-35 dla Polski został w środę zaprezentowany w Fort Worth w Teksasie. Ale o tych legendarnych maszynach napisano i powiedziano już niemal wszystko. Mało kto zwraca uwagę na fakt, że koszty użytkowania supernowoczesnych maszyn to nie tylko sam zakup samolotu, jego uzbrojenia i szkolenia pilotów oraz obsługi. To także ogromne i niezwykle kosztowne programy inwestycji budowlanych.

F-35 będą stacjonować w Łasku i Świdwinie. Duże inwestycje budowlane już trwają

Samoloty trafią do dwóch baz lotniczych: 32 Bazy Lotnictwa Taktycznego (32 BLT) w Łasku i 21 Bazy Lotnictwa Taktycznego w Świdwinie. Gospodarzem obu są Siły Powietrzne RP. W pierwszej stacjonują F-16, w drugiej – mocno już przestarzałe samoloty myśliwsko-bombowe Su-22.

Pierwszym gospodarzem dla F-35 będzie Łask. Tam, jak mówi jeden z naszych rozmówców, związany z Siłami Powietrznymi (zastrzegając sobie anonimowość) prace są dość mocno zaawansowane. Gorzej sytuacja przedstawia się w Świdwinie, który – jak dodaje wojskowy – „dopiera się rozkręca”. 

– Każde opóźnienie w dostawach samolotów będzie ułatwieniem dla nas – przyznaje wojskowy.

Tymczasem władze bazy przekonują, że wszystko będzie gotowe. Mjr Jarosław Barczewski, rzecznik bazy w Łasku, zapewnia, że „wszystko idzie zgodnie z planami i harmonogramami”.

Obecnie realizowany jest remont pasa startowego. Firmy budują drogi dojazdowe, hangary. Idzie to konsekwentnie, to olbrzymia rewolucja, jeśli chodzi o rozwój infrastruktury. Do tej pory funkcjonowaliśmy na Su-22, teraz wchodzimy w samolot 5. generacji. Wszyscy mamy świadomość, jak istotny jest to projekt. To są miliony złotych. Część środków pochodzi z budżetu celowego bazy, a część opłacana jest przez Terenowe Ośrodki Lotniskowe – mówi WNP mjr Barczewski.

Nieoficjalnie słyszymy od innego wojskowego, że całość przygotowań bazy w Świdwinie może kosztować nawet 2,5 mld zł. Będzie to de facto odrębna jednostka na terenie bazy, z ograniczonymi sektorami dostępu.

To nie będą zwykłe lotniska. Bezpieczeństwo na najwyższym poziomie

Specyfikę infrastruktury dla F-35 objaśnia gen. dyw. pilot Jacek Pszczoła. W latach 2018-2023 był on w Dowództwie Generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych Inspektorem Sił Powietrznych.

Kryteria infrastrukturalne są niebywale wysokie. Nie ma możliwości, by na teren budowy wjechał lub wszedł ktokolwiek bez uprzedniego sprawdzenia.

– Kiedy wszystko będzie gotowe, będzie musiała przyjechać do Polski specjalna komisja z USA, która sprawdzi, czy zachowane zostały wszystkie niezbędne standardy. To będzie certyfikowane zgodnie ze standardami amerykańskimi – wyjaśnia gen. Pszczoła.

Wszystko musi być zabezpieczone fizycznie, sieciowo i cybernetycznie zgodnie z wymogami amerykańskimi. Lotnik latający na F-16 lub członek zespołu obsługi F-16 nie będzie mógł np. wejść do strefy bazowania F-35. Dostęp do informacji, dostęp fizyczny do części F-35 będzie naprawdę bardzo zastrzeżony. A infrastruktura będzie dużo, dużo droższa niż w przypadku samolotów poradzieckich czy nawet F-16 – wskazuje oficer.

Inny z naszych rozmówców, proszący  o zachowanie anonimowości, wskazuje na problem z zachowaniem bezpieczeństwa informacji niejawnych.

–  Od wykonawców wymagane będą świadectwa bezpieczeństwa przemysłowego bodaj II stopnia, a od robotników/kierowników robót poświadczenia do poziomu „Poufne” – wskazuje.

Poświadczenia bezpieczeństwa wydawane są przez cywilny i wojskowy kontrwywiad (ABW/SKW), a sprawdzenie dużej liczby robotników może być dla niewielkich służb poważnym wyzwaniem. Wyzwaniem będzie także sama budowa takich obiektów, jak hangary, pomieszczenia dla obsługi i inne.

Warto pamiętać, że w Świdwinie mają stacjonować także szkolno-bojowe F/A-50 z Korei Południowej. W marcu oddano tam do użytku nową strażnicę pożarową, na ukończeniu jest także remont schronohangarów dla F/A-50.

Hangar techniczny po starych, radzieckich Su-22 może wystarczyć dla „fafików”, jak nazywa się w wojsku koreańskie odrzutowce. Ale dla F-35 wszystko będzie trzeba zbudować w zasadzie od zera. Wspomniane wyżej 2,5 mld zł to wstępny kosztorys, a realizacja może zweryfikować tę kwotę w dół lub w górę.

„Logistyka, głupcze!”. F-35 to ogromne wyzwanie dla armii

Wróćmy na moment do samych samolotów. W ocenie gen. Pszczoły problemem może być w ich użytkowaniu funkcjonowanie systemu logistycznego. Jak przekonuje, użytkowanie F-35 będzie wymagało dużej „gimnastyki” ze strony wojskowych logistyków. A nawet – zmiany sposobu ich myślenia o zaopatrzeniu. 

– To będzie pierwszy raz, w którym, jeśli baza będzie potrzebowała np. jakiejś części, elementu, trzeba to będzie ściągać z USA lub – przykładowo – Japonii. Ten system będzie novum dla polskiej logistyki. W przypadku F-16 mieliśmy zaewidencjonowane części w magazynach i systemach logistycznych. W przypadku F-35 to będzie element globalnej sieci zapotrzebowania – mówi generał Pszczoła.

Nacisk kładzie również na to, że siły zbrojne powinny wykorzystać najbliższe dwa lata na pełne przygotowanie i sprawdzenie tego systemu. Żołnierze będą musieli nauczyć się nie tylko obiegu samych elementów, ale także całej ich dokumentacji.

Widzieć, słyszeć, wiedzieć więcej i szybciej niż przeciwnik. Sieciocentryzm, czyli armia XXI wieku

Pozyskanie F-35 będzie dla Wojska Polskiego czymś w rodzaju „skoku w nadświetlną” z filmowej serii „Gwiezdnych wojen”. Jak tłumaczy gen. Pszczoła, światowy trend w prowadzeniu operacji bojowych idzie w tę stronę, by operacje wielodomenowe zacierały granice między rodzajami ził zbrojnych.

Nie bez powodu generał mówi o działaniu w środowisku sieciocentrycznym, do którego przystosowany jest F-35. Oznacza to, że samolot pozyskuje dane i w czasie rzeczywistym obrabia je oraz przekazuje do innych lotników, ale także do innych rodzajów sił zbrojnych.

Taki model zmniejsza czas reakcji ośrodków dowodzenia i daje lepszą, szerszą i szybszą orientację w teatrze działań wojennych.

– Mówiąc krótko, będziemy widzieli, słyszeli i wiedzieli więcej i szybciej niż przeciwnik. To skok technologiczny, ale też krok w stronę zachodniego modelu prowadzenia działań bojowych – tłumaczy generał.

Bez offsetu. Polski przemysł zbrojeniowy nie zyska nic

Problem z F-35 jest też w innym miejscu: w offsecie, a raczej jego braku. Wzięte przez Polskę „z półki” F-35 nie podniosą jakości polskiego przemysłu, gdyż za ich zakupem nie będzie szedł transfer technologii i podniesienie zdolności konkretnych przedsiębiorstw sektora zbrojeniowego.

W tym miejscu należy jeszcze raz zacytować gen. Pszczołę, tłumaczącego, iż w długim okresie wydatki na obronność mogą się przyczynić do poprawy dynamiki wzrostu gospodarczego. Dzieje się tak, jak mówi były Inspektor Sił Powietrznych, za sprawą tzw. spillover effect, czyli m.in. dyfuzji wiedzy i innowacji z sektora obronnego do przedsiębiorstw cywilnych.

Jednym z najlepszych przykładów tego zjawiska jest przemysł lotniczy i kosmiczny. Rozwój branż powiązanych z obronnością może pozytywnie wpływać na inne gałęzie gospodarki, stymulując tym samym powstawanie start-upów, zwłaszcza w obszarze nowych, zaawansowanych technologii.

Wydatki na obronność to motor innowacji dla kraju pod warunkiem, że przy zakupach następuje również partycypacja przemysłowa dla kraju. A tego zakup F-35 nam nie dał – wyjaśnia generał.

Nawet jednak po pozyskaniu F-35, potrzeby Sił Powietrznych wciąż będą duże. Za chwilę dojdziemy do sytuacji, w której będziemy mieć dużą flotę samolotów odrzutowych ze zdolnością do tankowania w powietrzu. Tyle, że… nie mamy tankowców.

W ocenie gen. Pszczoły potrzebowalibyśmy także jeszcze dwóch eskadr samolotów przewagi powietrznej, a także powinniśmy powiększać nasze zdolności w zakresie rozpoznania i obserwacji. Zatem potrzeba nam więcej platform systemu wczesnego ostrzegania. Nie tylko bazując na systemie NATO-wskim.

Źródło: wnp.pl

Więcej postów