Po wspólnym szkoleniu polskich i ukraińskich specjalsów z karabinkiem Grot do Dowództwa Wojsk Specjalnych trafiła notatka. Polscy żołnierze wymienili w niej długą listę bardzo poważnych problemów z tą bronią. Takie karabinki polski resort obrony przekazał Ukrainie. Dostali je żołnierze, którzy dziś walczą na froncie z Rosją.
- W połowie stycznia przez sześć dni polscy i ukraińscy żołnierze wojsk specjalnych brali udział we wspólnych zajęciach strzeleckich i poligonowych. Testowali karabinek Grot, z którego Ukraińcy mają korzystać w trakcie swoich operacji na wojnie z Rosją
- Po zakończeniu ćwiczeń polscy operatorzy napisali w tej sprawie notatkę służbową do dowódcy Komponentu Wojsk Specjalnych. Opisują w niej „uszkodzenia i dysfunkcje broni”, do których doszło podczas zajęć
- W notatce wskazują, że karabinki Grot „notorycznie” się zacinały, w wielu egzemplarzach po zajęciach brakowało m.in. śruby obsady lufy, plastikowej nakładki w dźwigni przeładowania czy blokady wysuwania się kolby
- Żołnierze piszą też o niskiej celności grotów. Ich zdaniem wynika to m.in. z dużych luzów na obsadzie i mocowaniu lufy, problemu z celownikiem, luzów na kolbie
- — Broń obarczona tyloma wadami powoduje, że żołnierz traci do niej zaufanie. Takie awarie i zacięcia karabinka w krytycznych momentach walki oznaczają dla żołnierza nawet zagrożenie śmiercią — mówi doświadczony operator wojsk specjalnych
- Żołnierze wojsk specjalnych w podsumowaniu notatki pytają wprost: „czy przypadkiem nie jest tak, że po prostu broń nie spełnia podstawowych potrzeb wojska?”
- Ministerstwo Obrony Narodowej w odpowiedzi na pytania Onetu odpisało: „Z informacji, które docierają do Polski, w tym do MON wynika, że GROT-y doskonale sprawdzają się na realnym polu boju, często w ekstremalnych warunkach”
- W kwietniu 2024 r. prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie sprzedaży armii wadliwych karabinków Grot — dowiedział się Onet
Materiał archiwalny
16 stycznia na jednym z poligonów w Polsce spotykają się operatorzy polskich jednostek specjalnych oraz ich koledzy z Sił Operacji Specjalnych Ukrainy (UKR-SOF). Od początku wojny Polska wspiera Ukrainę nie tylko sprzętowo, ale także pomaga szkolić ich żołnierzy.
Przez sześć dni specjalsi z obu krajów uczestniczą we wspólnych zajęciach strzeleckich i poligonowych. Celem ćwiczeń jest między innymi wypróbowanie przez Ukraińców karabinka, z którego mają oni korzystać w trakcie swoich operacji na wojnie z Rosją. To MSBS Grot – produkt Fabryki Broni „Łucznik” z Radomia.
Mimo dobrej energii pomiędzy polskimi i ukraińskimi żołnierzami wojsk specjalnych, ćwiczenia nie kończą się w najlepszej atmosferze. Polacy są wściekli, że ich rękami podsunięto ukraińskim specjalsom sprzęt złej jakości.
Po zakończeniu ćwiczeń polscy operatorzy piszą w tej sprawie notatkę służbową do dowódcy Komponentu Wojsk Specjalnych gen. Sławomira Drumowicza. Opisują w niej „uszkodzenia i dysfunkcje broni”, do których doszło podczas zajęć z Ukraińcami.
Każdy z opisanych przez nich problemów odnosi się do karabinka Grot o konkretnym numerze i opatrzony jest dokumentującym go zdjęciem. Żołnierze, jak zaznaczyli na początku dokumentu, nie opisali w nim wszystkich problemów z bronią, a jedynie „najczęstsze usterki”. Defektów było jednak tyle, że skłoniły one polskich żołnierzy do stwierdzenia, że „różnorodność usterek jest taka szeroka, że broń powinna zostać poddana poważnym zmianom modernizacyjnym”.
Kilka miesięcy po artykule Onetu „Szokujący raport o karabinku Grot. Jest tak zły, że zagraża żołnierzom” ze stycznia 2021 r. wojsko podjęło decyzję o wycofaniu najstarszych sztuk tej broni z jednostek, które je posiadały. Z naszych informacji wynika, że pierwotnie sprzęt ten miał trafić do remontu i modernizacji w Fabryce Broni „Łucznik” w Radomiu. Umowa fabryki z wojskiem przewidywała jednak, że to armia ma za to zapłacić.
Jak poinformowała nas rzeczniczka prasowa fabryki z Radomia Aleksandra Odziemkowska, „żadne prace remontowe czy modernizacyjne karabinków 5,56 mm GROT nie były wymagane przez zamawiającego i wykonywane przez zakład”.
24 lutego 2022 r. Rosja zaatakowała na pełną skalę Ukrainę. Od źródeł na ukraińskim froncie wiemy, że nienaprawiony i niezmodernizowany sprzęt najstarszego typu jest używany przez żołnierzy w polu. Żołnierze, z którymi rozmawialiśmy, nie są zadowoleni z jakości karabinków Grot.
Braki i zacięcia
Wróćmy jednak do notatki sporządzonej przez naszych żołnierzy po szkoleniu z ukraińskimi kolegami. Pierwszy wskazany przez nich problem związany z użytkowaniem grota to zacinanie się broni.
Po rozładowaniu i sprawdzeniu karabinka żołnierze stwierdzili wysunięcie się lufy, przez co zamek nie mógł się zaryglować. Autorzy dokumentu piszą dalej, że po wykonaniu szeregu czynności usterka została usunięta. Dodają jednak, że każdego dnia zdarzała się ona „notorycznie” w dwóch do trzech sztukach karabinków dziennie.
Wkrótce pojawił się kolejny problem. Karabinek Grot zaciął się po wystrzeleniu 40 sztuk amunicji. Żołnierze ponownie sprawdzili, czy lufa nie jest nadmiernie wysunięta, lecz po wykonaniu wszystkich niezbędnych czynności zamek dalej nie mógł się zaryglować. Po dalszych oględzinach okazało się, że jego iglica jest złamana na trzy części. Po szczegółowym sprawdzeniu broni żołnierze stwierdzili brak aż trzech elementów: śruby obsady lufy, plastikowej nakładki w dźwigni przeładowania oraz blokady wysuwania się kolby.
Następnego dnia szkolenia w jednej ze sztuk broni doszło do kilku zacięć – broń trzeba było przeładowywać po każdym strzale. Po dokładnym sprawdzeniu karabinka żołnierze ustalili brak dwóch elementów: kołka rozprężnego oraz kołka blokującego ze sprężyną w regulatorze gazowym.
Tego samego dnia doszło do zacięcia kolejnego karabinka. Tym razem zamek broni blokował się w połowie podczas próby przeładowania. Żołnierze odkryli, że przyczyną problemu było rozkręcenie się śrub blokujących bezwładniki suwadła. Sześć bezwładników się wysypało, a dwa były zablokowane wewnątrz prowadnicy.
Kolejnego dnia operatorzy stwierdzili brak dwóch śrub i poluzowanie kolejnych dwóch. Odkręciła się także śruba obsady lufy grota. Ma to negatywny wpływ na celność i sprawność broni. Autorzy zaznaczyli, że usterka związana z mocowaniem obsady lufy zdarzała się „dość często” – w jednej do dwóch sztuk broni dziennie.
Ostatniego dnia ćwiczeń w dwóch grotach żołnierze wykryli brak jednej śruby, która mocuje zaślepkę okna wyrzutowego łusek oraz poluzowanie drugiej ze śrub.
W tym samym dniu w kolejnej sztuce broni zamek blokował się w połowie w trakcie próby przeładowania. Tym razem przyczyną usterki było wysunięcie się osi pazura wyciągu grota, która wygniatała ślad na suwadle. Żołnierzom udało się usunąć problem.
Dodatkowo w czterech grotach operatorzy wykryli ubytki plastikowych osłon dźwigni przeładowania – w dwóch karabinkach z prawej strony, a w dwóch z lewej.
Ubytki elementów broni nie były efektem ich oryginalnej niekompletności, lecz prawdopodobnie odpadały w trakcie strzelania w wyniku wibracji i naprężeń. Takie zachowanie się broni jest niedopuszczalne
– powiedział nam były snajper w wojskach specjalnych.
Redakcja Onetu dysponuje numerami wszystkich karabinków, w których doszło do opisanych powyżej usterek.
Niska celność
W ogólnych wnioskach z ćwiczeń autorzy dokumentu wyliczyli całą serię problemów z karabinkiem Grot. Najważniejszym z nich wydaje się niska celność tej broni.
Żołnierze poinformowali dowódcę wojsk specjalnych o „bardzo dużym rozrzucie przestrzelin (powyżej 5 MOA)” [z ang. Minute of Angle – minuta kątowa]. MOA to jednostka używana do oceny celności broni. Na dystansie 100 m 1 MOA wynosi po zaokrągleniu 3 cm. Oznacza to, że podczas ćwiczeń polskich i ukraińskich specjalsów karabinki Grot nie osiągnęły celności podawanej nawet w fabrycznej instrukcji (strona 46), czyli rozrzut przekraczał 15 cm.
Dla porównania, inne karabinki, z których korzysta polskie wojsko i służby osiągają celność w zakresie 2 MOA ( 6 cm). Celność w granicach 5 MOA (15 cm) to dość niski standard. Na przykład jest ona podawana w instrukcji z 1967 roku do radzieckiego karabinka AKM, czyli popularnego kałasznikowa
Żołnierze ocenili, że niska celność karabinka może wynikać z trzech przyczyn:
Po pierwsze z dużych luzów na obsadzie i mocowaniu lufy. Luzy są wynikiem modułowości karabinka, to znaczy możliwości szybkiej wymiany lufy. Jednak zdaniem operatorów modułowość „pogarsza sprawę”. Twierdzą oni, że dokręcanie śrubami tak istotnego elementu, jak obsada „nigdy nie zagwarantują precyzyjnego strzału”.
Drgania i temperatura spowodują odkręcanie się śrub nawet po zastosowaniu kleju do gwintów. Zdaniem żołnierzy problem nie leży w tym, „czy śruba się odkręci, tylko kiedy się odkręci, a zgodnie z prawem Murphy’ego zawsze w najgorszym i najmniej oczekiwanym momencie”.
Broń obarczona tyloma wadami powoduje, że żołnierz traci do niej zaufanie. Takie awarie i zacięcia karabinka w krytycznych momentach walki oznaczają dla żołnierza nawet zagrożenie śmiercią
— mówi doświadczony operator wojsk specjalnych.
Drugą przyczyną niskiej celności karabinka jest problem z celownikiem. Polscy żołnierze zauważyli, że zamontowany na górnej szynie grota celownik „potrafił się przesuwać w przód, w tył”, ponieważ szyny montażowe nie trzymały wymiaru oraz różniły się w poszczególnych egzemplarzach karabinka.
Żołnierze opisali też „domowe” metody, jakimi ukraińscy operatorzy byli zmuszeni radzić sobie z niestabilnym celownikiem grota podczas ćwiczeń: „Żołnierze UKR-SOF na własną rękę założyli po dwie warstwy z każdej strony podkładki wykonanej z aluminiowej puszki po napoju (co miało wpływ na ustabilizowanie celownika). Celownik przestał się ruszać na szynie montażowej, co w pewnym stopniu wpłynęło na poprawę celności”.
O problemy z wymiarem szyn montażowych na karabinkach oraz praktykę stosowania podkładek pod montaż przyrządów celowniczych z aluminiowych puszek zapytaliśmy byłego snajpera w wojskach specjalnych: — Od prawidłowych wymiarów szyny zależy to, czy da się poprawnie zamocować przyrządy celownicze, zarówno mechaniczne, jak i optoelektroniczne, a także dodatkowy osprzęt broni. Niedopuszczalne jest, aby wymiar szyny choćby minimalnie odbiegał od normy technicznej. Celownik na szynie musi być precyzyjnie zamontowany. Od tego zależy, czy żołnierz trafi wroga, czy nie. W mojej karierze w żadnej broni nie spotkałem się z przypadkiem, aby ktokolwiek był zmuszony do podkładania blachy z puszek, żeby stabilizować przyrządy na karabinku — powiedział.
Trzecią przyczyną niskiej celności grota, zdaniem żołnierzy wojsk specjalnych, może być fakt, że w każdym egzemplarzu karabinka, który był na poligonie, wykryto luzy na kolbie. Operatorzy w notatce zaznaczyli, że w niektórych przypadkach luzy były tak duże, że mogło to mieć „poważny wpływ na celność broni”. Dodali, że przy użyciu większej siły istnieje ryzyko wyłamania kolby. Winią za to materiały, z których została wykonana.
Żołnierze zaznaczyli, że używana w pierwszych dniach amunicja była wysokiej jakości, a zatem ich zdaniem nie można jej winić za wyniki testów.
„Do momentu, w którym broń nie będzie trzymała skupienia około 1 MOA, nie możemy mówić o precyzyjnym strzale, tym bardziej w sytuacji, kiedy jest to sytuacja (zakładnicza), ponadto producent mówi, że broń gwarantuje skupienie 5 MOA, więc 15 cm na 100 m, jest to skupienie nieakceptowalne z punktu widzenia wojsk specjalnych” – napisali operatorzy w akapicie podsumowującym problemy z celnością.
Wyjaśniamy, o co chodzi. Fabryka Broni „Łucznik” w Radomiu w instrukcji Grota (str. 46) podaje: „Skupienie uznaje się za normalne, jeżeli wszystkie przestrzeliny mieszczą się w okręgu o średnicy 150 mm [15 cm lub 5 MOA na dystansie 100 m]”.
Eksperci z zakresu strzelectwa mówią, że cytowane w notatce polskich specjalsów skupienie około 1 MOA, to rzeczywiście wyśrubowany wyniki, jednak ich zdaniem rozrzut powyżej 5 MOA jest absolutnie nieakceptowalny.
Wróćmy jeszcze do instrukcji grota. Fabryka Łucznik podaje (str. 46), że „jeżeli przestrzeliny nie mieszczą się w okręgu o powyższych wymiarach, strzelanie należy powtórzyć. Po powtórnym niezadawalającym wyniku karabinek należy przekazać do naprawy”.
Takich karabinków Grot, jakich używano na szkoleniu w Polsce, jak wynika z naszych informacji, nie przekazano jednak do naprawy w radomskiej fabryce, lecz zostały one użyte do szkolenia następnej grupy ukraińskich żołnierzy. Od polskich specjalsów dowiedzieliśmy się również, że cztery z nich nie nadają się już do użytku.
Kolejna istotna uwaga polskich żołnierzy dotyczy tego, że: „Nadmierna liczba śrub montażowych i ich różnorodność powoduje, że broń staje się urządzeniem zbyt skomplikowanym, a dokonywanie jakichkolwiek napraw wymaga poważniejszych narzędzi”.
Zwrócili też uwagę, że „powłoka antykorozyjna wygląda na słabej jakości”. Napisali, że po czterech dniach zajęć w polu bez strzelania na urządzeniach wylotowych i węźle gazowym pojawiły się ogniska korozji. Zaznaczyli, że nie chodzi tu o jednostkowe przypadki, ponieważ ogniska korozji pojawiły się na 10 grotach, czyli 17 proc. całego stanu tych karabinków na poligonie. Trzy sztuki, czyli 5 proc. stanu broni, wymagały naprawy rusznikarskiej.
„Broń ma potencjał i obiektywnie trzeba przyznać, że niektóre rozwiązania techniczne są bardzo dobre, jednakże jakość wykonania i pasowanie niektórych elementów pozostawiają dużo do życzenia” – podsumowują specjalsi i pytają wprost, „czy przypadkiem nie jest tak, że po prostu broń nie spełnia podstawowych potrzeb wojska?”.
Na koniec stwierdzają: „Biorąc pod uwagę, że na poligonie jest 60 szt. tej broni, a różnorodność usterek jest taka szeroka, że broń powinna zostać poddana poważnym zmianom modernizacyjnym”.
Zapytaliśmy Dowództwo Komponentu Wojsk Specjalnych, jakie kroki podjęło w związku z tą notatką. „Ze względu na charakter przedsięwzięcia nie możemy ujawniać treści rekomendacji oraz informować o podjętych działaniach” — odpowiedział rzecznik prasowy dowództwa ppłk Tomasz Pokojski.
Ukraiński żołnierz: „Grot zacina się co 6-7 strzałów”
W 2022 r. do Ukrainy trafiło 10 tys. karabinków Grot, jak informował prezes Fabryki Broni w Radomiu Wojciech Arndt w rozmowie z WNP.pl. Przyznał, że trafiły tam zarówno starsze, obarczone wadami sztuki broni w wersjach A1, ale też nowsze A2, w których jak twierdzi producent z Radomia, wyeliminowano usterki.
Jednocześnie w sieci pokazywały się filmiki trudnych do zidentyfikowania osób, które podając się za ukraińskich żołnierzy, podkreślały zalety karabinka na wojnie z Rosją. Podróżując wzdłuż linii frontu, początkowo trudno było nam zweryfikować te informacje, ponieważ żadna ze znanych nam jednostek nie posiadała u siebie polskich karabinków.
Sytuacja zmieniła się w styczniu. Udało nam się porozmawiać z żołnierzem Sił Zbrojnych Ukrainy oraz wymienić korespondencję z zagranicznym ochotnikiem walczącym w Międzynarodowym Legionie Obrony Terytorialnej Ukrainy. Ich niezależne od siebie relacje pokrywały się z sobą, a także z treścią notatki polskich żołnierzy wojsk specjalnych.
Zidentyfikowani przez nas z imienia i nazwiska żołnierze walczący z Rosjanami podkreślali w bezpośrednich rozmowach i korespondencjach, że głównym problemem grota jest „częste zacinanie się karabinka”. Ukraiński żołnierz powiedział, że broń, którą zna, zacina się co 6-7 strzałów.
Więcej informacji dostarczył żołnierz międzynarodowego legionu. Jego batalion korzysta z grotów, które zostały wyprodukowane w 2017 i 2018 r. Oznacza to, że są to karabinki z obarczonej największą liczbą wad wersji A1.
Dwa z dostarczonych do batalionu karabinków zacinały się co 2-3 strzały i żołnierze musieli je odesłać. Dodał, że większość grotów, które znajdują się w jego batalionie, zacina się co 5-8 strzałów, choć jego karabinek zacina się mniej więcej co jeden magazynek. Napisał również, że „nie wszystkie, ale wiele modeli, które dostaliśmy w naszym batalionie, nie jest dobrych”.
O problemy z karabinkami Grot przekazanymi Ukrainie zapytaliśmy resort obrony. W odpowiedzi nadesłanej przez wydział prasowy Centrum Operacyjnego Ministerstwa Obrony Narodowej czytamy: „Polska przekazała Ukrainie walczącej z rosyjskimi agresorami, między innymi karabinki MSBS GROT. Ze zrozumiałych względów bezpieczeństwa nie podajemy szczegółów polskich donacji dla Ukrainy. Z informacji, które docierają do Polski, w tym do MON, wynika, że karabinki Grot doskonale sprawdzają się na realnym polu boju, często w ekstremalnych warunkach. Nie mamy żadnych sygnałów o jakichkolwiek problemach związanych z ich użytkowaniem”.
Publiczne pochwały, zakulisowe narzekania
Wszystkie te relacje nie pokrywają się z oficjalnym przekazem Ministerstwa Obrony Narodowej oraz Polskiej Grupy Zbrojeniowej. 26 lutego w programie „Gość Wiadomości” w TVP Info prezes PGZ Sebastian Chwałek opowiadał, że grot to „wyjątkowo dobry karabinek, sprawdzony na polu walki na wojnie w Ukrainie. Jest chwalony przez żołnierzy ukraińskich i nie tylko ukraińskich, również tych, którzy w międzynarodowych brygadach uczestniczą w tej wojnie”. Prezes Chwałek dodał, że te „wyjątkowo dobre” opinie można spotkać w mediach społecznościowych.
Warto przypomnieć, że politycy PiS co innego mówią o karabinku Grot przed kamerami, a co innego zakulisowo. We wrześniu 2021 r. wyciekły e-maile ówczesnego szefa Kancelarii Premiera Michała Dworczyka, które dotyczyły właśnie karabinka Grot. Wynikało z nich, że minister Dworczyk od kilku lat wiedział, że polscy żołnierze dostali wadliwą broń. Rozmawiał na ten temat z ekspertami oraz zarządem fabryki w Radomiu.
4 stycznia 2019 r. do Grzegorza Matyasika, ówczesnego prezesa stowarzyszenia Ruch na rzecz Obrony Terytorialnej, obecnie zastępcy szefa Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, napisał jego współpracownik. Po otrzymaniu od niego informacji Matyasik wysłał e-mail do ministra Dworczyka. Do listu dołączone były też zdjęcia pokrytych rdzą części karabinka Grot.
E-mail w oryginale brzmiał tak: „Grot po 24h od przetarcia naoliwiona szmatka. Bez strzelania, zwykła taktyka”.
Dworczyk mu odpowiedział: „O kurde… Jak byłem przed nowym rokiem w Radomiu mówili, że mają nowy sposób czernienia – zobaczymy czy coś się zmieni…”.
Dzień później Matyasik napisał do Dworczyka kolejnego e-maila: „Nie jestem fachowcem, ale pytanie czy problem nie tkwi w jakości stali używanej do produkcji grota”. Najwyraźniej szef Kancelarii Premiera doskonale znał problem rdzewienia grotów, ponieważ odpisał: „Niestety podobno tak – przynajmniej tak twierdzili jak byłem w Radomiu, muszą coś z tym zrobić. Przypomnij mi o tym, żebym do nich się odezwał w poniedziałek”.
Grot na trytytkę
Od 25 stycznia 2021 r. Onet opublikował serię artykułów i materiałów wideo wyliczających w sumie 22 wady karabinka Grot. Materiały te są efektem testów, jakie przeprowadzili na karabinku były oficer jednostki specjalnej GROM i specjalista z zakresu broni Paweł Moszner oraz jego zespół.
Z ich testu wynikało m.in., że grot rdzewieje, przegrzewa się, zapiaszczony zacina się, kolba pęka przy uderzeniu, a niektóre usterki uniemożliwiają strzelanie. Natomiast żołnierze, którzy dostali tę broń, są zmuszani do płacenia z własnej pensji za wylatujące elementy broni, więc mocują je na plastikową opaskę zaciskową, tzw. trytytkę.
Niektóre wady karabinków, jak wynika z ustaleń Onetu, były znane jeszcze zanim we wrześniu 2017 r. ówczesny minister obrony Antoni Macierewicz podpisał kontrakt na zakup grotów dla polskiej armii opiewający na 500 mln zł. Stało się to zresztą z pominięciem procedur wojskowych i przed zakończeniem badań kwalifikacyjnych tej broni.
Po publikacji artykułów producent karabinków, Fabryka Broni „Łucznik” z Radomia, pozwał dziennikarzy Onetu oraz wydawcę portalu. Domaga się zadośćuczynienia w wysokości miliona złotych oraz przeprosin. Proces w tej sprawie toczy się przed Sądem Okręgowym w Radomiu.
Żródło: onet.pl