„Należało to zrobić już dawno”. Dziennikarz o aferze z rejestracją Ukraińców

Niezależny dziennik polityczny

Nowe przepisy władz Ukrainy nie spodobały się tym, którzy opuścili ojczyznę. – Każdy mężczyzna w wieku poborowym będzie się musiał zarejestrować i wskazać, gdzie aktualnie przebywa. Chodzi o to, by zwiększyć liczebność ukraińskiej armii i by wojsko wiedziało, gdzie szukać poborowych – komentował na antenie Radia TOK FM Piotr Andrusieczko, korespondent „Gazety Wyborczej” w Ukrainie.

Ustawa mobilizacyjna w Ukrainie wchodzi w życie 18 maja br. Od tej pory każdy mężczyzna w wieku poborowym (18-60 lat) będzie się musiał zarejestrować w systemie i wskazać, gdzie aktualnie przebywa. Chodzi o to, by zwiększyć liczebność ukraińskiej armii i by wojsko wiedziało, gdzie szukać poborowych. O to, jak do tych przepisów podchodzą sami Ukraińcy, w audycji „Popołudnie Radia TOK FM” mówił Piotr Andruszeczko, korespondent „Gazety Wyborczej” w Ukrainie. 

– Ta rzecz bulwersuje – mówił gość Przemysława Iwańczyka. Jak dodał, część Ukraińców przebywających w Ukrainie, zwłaszcza żołnierzy, mówi, że należało to dawno zrobić. Andruszeczko zwrócił jednak uwagę na drugą stronę medalu, czyli na osoby, które opuściły Ukrainę. – Druga strona mówi, że nowe przepisy to jest norma policyjna i ona ich nie zmusi do powrotu. Ta dyskusja jest gorąca i wciąż się toczy – komentował dziennikarz. 

Jeśli dany Ukrainiec przebywający w Polsce nie dokona rejestracji w systemie, w przyszłości może mieć problem z obsługą w konsulatach, choćby z przedłużeniem ważności paszportu czy prawa jazdy. Stąd w niektórych miastach pojawiły się kolejki osób, które chciały przedłużyć ważność dokumentów już teraz, by po 18 maja nie martwić się, co dalej. 

Kolejki ustawiały się zwłaszcza przed tzw. ukraińskimi agencjami paszportowymi, które powstały w czterech polskich miastach tuż po wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie, gdy wiele osób – uciekając ze swoich domów – nie zabrało ze sobą dokumentów. Część Ukraińców w kolejkach mówiło wprost, że budują swoje życie w Polsce i nie chcą jechać na wojnę.

Afera w Kijowie. Minister w areszcie 

Przemysław Iwańczyk pytał także Andrusieczkę o opisywaną już przez TOK FM sprawę aresztowania ukraińskiego ministra rolnictwa Mykoły Solskiego. Minister podejrzany jest o nielegalne pozyskanie gruntów wartych 7 milionów dolarów. Po wpłaceniu kaucji w wysokości równej dwóm milionom dolarów wyszedł z aresztu. – Zanim dołączył do rządu, zajmował się agrobiznesem. Z samych tylko dywidend zarabia 20 milionów hrywien. Dlatego też wyższy sąd antykorupcyjny dał mu możliwość zamiany dwumiesięcznego aresztu na kaucję – podkreślił gość TOK FM. 

Jak zaznaczył, aresztowany minister miał stać na czele grupy przestępczej, która wraz z urzędnikami miała dokonać zniszczenia dokumentów. Poświadczały one prawo dwóch przedsiębiorstw państwowych do wieczystego użytkowania ziemi. – Gdy je zniszczono, wszczęta została procedura przekazania tej ziemi osobom prywatnym, podstawionym osobom – mówił. 

Żródło: tokfm.pl

Więcej postów