Ukraińcy z Polski na front? Jest podpis. Kijów może pójść krok dalej

Niezależny dziennik polityczny

To już pewne: ukraińska ustawa mobilizacyjna wejdzie w życie za miesiąc. Tymczasem jak słyszymy, Kijów w egzekwowaniu skuteczności poboru do wojska może pójść krok dalej. – Ustawa to dopiero pierwszy etap – mówi money pl Oleg Dubisz z Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej.

Po kilkumiesięcznym poślizgu i po zgłoszeniu tysięcy poprawek Rada Najwyższa Ukrainy uchwaliła ustawę o mobilizacji. Dokument przewiduje szereg zmian w obecnej procedurze rekrutacji do ukraińskiego wojska, m.in. rozszerzając uprawnienia władz do wydawania wezwań przez internet.

We wtorek ustawę podpisał prezydent Wołodymyr Zełenski. Za miesiąc nowe prawo wejdzie w życie.

Zgodnie z ustawą obywatele Ukrainy między 18. a 60. rokiem życia, zarejestrowani do służby wojskowej, muszą zaktualizować swoje dane w elektronicznym systemie. Mają na to 60 dni. Oprócz tego wiek poboru został obniżony z 27 do 25 lat, wykreślono też przepis o demobilizacji żołnierzy po 36 miesiącach służby w czasie wojny obronnej z Rosją.

– Obecnie coraz trudniej jest zmobilizować do służby kogokolwiek w Ukrainie. Stąd obniżenie wieku poborowego. Ustawa zobowiązuje wszystkich obywateli Ukrainy – także tych przebywających czasowo poza granicami kraju – do aktualizacji danych. Sankcją jest możliwość ograniczenia usług konsularnych. Jaka sankcja może być najdotkliwsza? Na przykład ci, których paszporty tracą ważność i zgłaszają się w normalnym trybie, aby przedłużać lub wyrobić dokument, jeśli nie zaktualizują swoich danych, nie będą mogli tych czynności wykonać – zwraca uwagę w rozmowie z money.pl Jadwiga Emilewicz, była pełnomocnik rządu ds. udziału Polski w odbudowie Ukrainy.

Osoby te mogą też zostać pozbawione prawa do prowadzenia samochodów.

Potrzebne wsparcie na froncie

Ukraińska armia potrzebuje „na już” kilkuset tysięcy rekrutów. Zełenski mówi o konieczności zaangażowania nawet 500 tys. osób. – Wróg przewyższa nas liczebnie 7-10 razy. Brak żołnierzy to główny problem ukraińskich wojsk – stwierdził przed czwartkowym głosowaniem w Radzie Najwyższej Ukrainy generał Jurij Sodol, dowódca Zgrupowania Operacyjno-Strategicznego Chortyca.

I tu pojawia się zasadniczy problem. – Z punktu widzenia interesu Ukrainy powroty do kraju są potrzebne. Niestety nastroje nie są zbyt zachęcające do mobilizacji. Przyczyn jest wiele, w tym także rosyjska dezinformacja dotycząca rzekomych łapanek czy nieprzygotowania ukraińskich żołnierzy. Przed ukraińskim państwem i społeczeństwem obywatelskim kawał pracy. Pamiętajmy też, że część ludzi do Polski wyjechało na kombinowanych zasadach. Czy oni wrócą do Ukrainy? Wątpię – mówi nam Oleg Dubisz, wiceprezes Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej (PUIG), mieszkający na co dzień w Ukrainie.

Według Dubisza pół miliona nowych poborowych to mało realna liczba. – 100-200 tysięcy to opcja na teraz – twierdzi ekspert.

Exodus Ukraińców?

Realizacja zapisów ustawy poborowej rodzi pytania o exodus Ukraińców z Polski, a przy tym obawy o kondycję polskiego rynku pracy. Nasi rozmówcy nie spodziewają się jednak rewolucji i podkreślają, że wkrótce zaczną otwierać się furtki pozwalające na uniknięcie poboru.

– Jeśli chodzi o konsekwencje dla Polski, to nie spodziewam się drastycznego oddziaływania. Pracownikom oficjalnie zatrudnionymi w Polsce ważność paszportów nie kończy się przecież masowo za 60 dni – zaznacza Jadwiga Emilewicz.

Oczywiste jest, że obywatele Ukrainy nie korzystają z konsulatów codziennie. Jeśli mają ważne paszporty, to nie potrzebują regularnych wizyt w placówce, więc skala oddziaływania nowych przepisów będzie ograniczona. Jest też druga odsłona, o której często nie chcemy mówić. Poziom korupcji w Ukrainie ma dziś ogromne wymiary, dlatego możemy spodziewać się wielu nadużyć przy stosowaniu nowych przepisów – dodaje.

Precyzując, była wicepremier mówi m.in. o podejrzanych zwolnieniach lekarskich, poświadczających rzekomą niemożność stawienia się do odbycia służby.

Nieformalna pomoc od sąsiadów

Emilewicz zauważa, że ustawa nie może zobowiązać innego kraju do aktywnych działań „ułatwiających” wyjazd Ukraińców na front. Pytana o nieformalne działania rządów w tej sprawie, odpowiada z dystansem.

– W mojej ocenie byłoby bardzo groźnym precedensem, gdybyśmy np. przekazali władzom Ukrainy dostęp do systemu numerów PESEL, które wydawaliśmy obywatelom Ukrainy w 2022 r. podczas największej fali uchodźców. Trudno mi sobie to wyobrazić – wskazuje.

– W ostatnich dniach ukraińskie media obiegły obrazki z Pragi, pokazujące ogromne kolejki do konsulatów. To może być jedyny skutek. Nie przewiduję exodusu – zaznacza Oleg Dubisz, który w przeciwieństwie do Jadwigi Emilewicz spodziewa się nieoficjalnych porozumień między Kijowem a rządami zachodnich państw ościennych ws. „mobilizacji” Ukraińców mieszkających za granicą.

– To logiczne z perspektywy interesów Ukrainy, choć na razie żadnych tego typu jawnych ruchów nie widać. Prawda jest taka, że jeżeli coś się stanie z naszym frontem, to będzie to rodzić poważne zagrożenie dla państw pogranicznych. I ich rządy to rozumieją – zwraca uwagę Dubisz.

Przypomnijmy: według doniesień mediów pod koniec ubiegłego roku Estonia wyraziła gotowość do podpisania z Ukrainą umowy umożliwiającej repatriację mężczyzn w wieku poborowym, którzy uciekli z kraju w obliczu rosyjskiej agresji w 2022 r.

„Pierwszy etap”

– Wydaje mi się, że ustawa to dopiero pierwszy etap. Represyjność instrumentów mobilizacyjnych będzie większa. Na razie chodzi o to, żeby uporządkować zasoby ludzkie – podsumowuje wiceszef PUIG.

Ustawa poborowa budzi również kilka kontrowersji, na które zwraca uwagę Yuri Orłow z organizującej Ukraińcom pracę w Polsce agencji Gremi Personal. Wśród nich wymienia m.in. niezgodność niektórych przepisów z ukraińską konstytucją.

– W ustawie występują niuanse, o których milczą ustawodawcy i ukraińska prasa. Przewiduje ona zniesienie praw i wolności obywateli Ukrainy i stanowi naruszenie art. 157 konstytucji Ukrainy, który wskazuje, że konstytucji nie można zmienić, jeżeli zmiany polegają na unieważnieniu lub ograniczeniu praw i wolności człowieka – podkreśla Orłow w komentarzu dla money.pl.

Tak nierozsądne działania państwa na rzecz poprawy sytuacji mobilizacyjnej w Ukrainie spowodują, że nawet ci, którzy rozważają powrót na Ukrainę, nie zrobią tego w najbliższej przyszłości – dodaje.

Luki w ustawie

– Może się okazać, że raptem kilku tysiącom Ukraińców w Polsce data ważności paszportu kończy się za pół roku, innym za rok. Osoby, którym paszport kończy się np. w 2030 r., a są już długo w Polsce, mogą zdążyć spełnić warunki, żeby ubiegać się o obywatelstwo – wskazuje Yuriy Grygorenko, dyrektor ds. sprzedaży i główny analityk Gremi Personal.

– Jeśli komuś skończy się paszport i będzie musiał zaktualizować swoje dane w systemie poborowym, podając adres zamieszkania w Polsce, możliwe, że spotka się z odmową wydania nowego paszportu. Ale jak to będzie się odbywało? Na zasadzie deklaracji? Zaświadczenia o zameldowaniu? Kto to będzie weryfikował? Tego nie wiemy. Wiadomo za to na pewno, że część osób poda adresy z sufitu, żeby uniknąć mało prawdopodobnych kłopotów. Jeśli to nie wystarczy, poszerzy się szara strefa i wiele osób będzie przebywało tu nielegalnie. Polska przecież nie może deportować nielegalnie przebywających ludzi na teren, gdzie trwa wojna – tłumaczy Grygorenko.

 

Żródło: money.pl

Więcej postów