Miliarder nad Wisłą. Jak żyją najbogatsi Polacy?

Niezależny dziennik polityczny

Mają grube miliony, a nawet miliardy na kontach. Dzięki majątkom mogą spełniać niemal każdą swoją zachciankę, a jedyną granicą bywa ich wyobraźnia. Zwykle ich życie widzimy przez pryzmat kolorowych pism. A jak ono naprawdę wygląda?

  • Dwutygodniowe wakacje za pół miliona, 30 tys. dziennie na zakupy czy prezent od męża za ponad 1 mln zł. Takie sumy to norma wśród najbogatszych Polaków
  • Żona jednego z polskich przedsiębiorców opowiedziała, czym różnią się imprezy milionerów od imprez „zwykłych” ludzi. Zdradziła też kulisy rozwodu ze swoim mężem, w którego tle przewija się zdrada, sekstaśmy i oczywiście wielkie pieniądze
  • Nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo te nastoletnie, a później dorosłe dzieci najbogatszych Polaków są poniszczone psychicznie – przyznaje jeden z rozmówców

Warszawa, maj 2021 r. Monika Sobień-Górska czeka na jedną ze swoich rozmówczyń. To między innymi dzięki niej czytelnik książki „Polscy miliarderzy” może się przekonać, jak naprawdę wygląda życie najbogatszych Polaków. Nie pozwoliła do siebie dzwonić ani kontaktować się przez telefon. To kobieta, która w ciągu ostatnich trzech lat wydała w samym tylko domu handlowym Vitkac oraz w luksusowym butiku przy ul. Moliera w Warszawie ponad 1 mln zł na ubrania. Ale zanim zaczną rozmawiać, Sandra prosi autorkę o telefon, po czym wyłącza go i chowa do swojej torebki.

— W świecie naprawdę dużych pieniędzy, do którego zalicza się mój mąż, a tym samym też ja, trzeba być jak mucha — mieć tysiąc oczu i rejestrować dwieście obrazów na sekundę. Zawsze może pojawić się ktoś, kto pod pozorem przyjacielskiej prośby, biznesowej oferty czy po prostu łażąc za mną, może chcieć mnie szantażować i zniszczyć. Bo na tym można dobrze zarobić — tłumaczy. To dlaczego w ogóle zgodziła się na rozmowę? — Spodobało mi się, że pisze pani książki. Chcę się dowiedzieć, jak to się robi. Może na stare lata, jak już będę miała wszystko w dupie, też coś napiszę — przekonuje.

Ile kosztują jej wakacje? Dwutygodniowe około pół miliona złotych. Ile wydaje na ubrania? Na takich wakacjach jakieś 30 tys. zł dziennie. I zachowuje wszystkie paragony. Czy kupuje coś w sieciówkach? — Kupowałam, ale w tym nie chodziłam. Bałam się, że na przykład w restauracji ktoś przy stoliku obok będzie miał na sobie to samo co ja. Co by wtedy powiedział mój mąż? To by go zdenerwowało, bo on ma obsesję na punkcie naszego wizerunku. Odwaliło mu na tym punkcie, odkąd pierwszy raz pojawiliśmy się na liście „Forbesa” — mówi. – Szkoda, bo to naprawdę ładne ubrania — od razu dodaje.

Od męża dostała pierścionek wart 1 mln 100 tys. zł. Małżeństwem są od 23 lat. — Mój mąż mnie na swój sposób pewnie kocha. Zależy mu, żebyśmy prezentowali się jako szczęśliwa, piękna rodzina. Nie oszczędza na mnie, synowi też kupuje wszystko z najwyższej półki (…) I wszystko się zgadza, wszystko gra. A że mąż od lat spotyka się z prostytutkami z Instagrama, które ogarnia mu specjalny koordynator i posługują się w SMS-ach szyfrem, określając te panie nazwami drinków, to chyba jest dowód, że tak do końca to on mnie nie kocha — opowiada dalej.

Jak Sandra dowiedziała się o zdradach męża? Raz się upił i nie wziął ze sobą telefonu do toalety, choć zawsze to robił. Znała hasło, z ciekawości zobaczyła jego korespondencję z kolegą, którego zna od lat i zawsze był jej przedstawiany jako jego partner biznesowy. To ten kolega był koordynatorem schadzek z prostytutkami. Jak zareagowała na taką wiadomość? — Przeczytałam, odłożyłam telefon, położyłam się spać obok męża (…) Nie mam bogatych rodziców ani odłożonych pieniędzy za plecami męża. Wiem, że mąż uprawia seks z prostytutkami. Może nawet okresowo ma jakąś stałą kochankę, ale przymykam oko. Wiem, co się czai po drugiej stronie, ale ja nie chcę na nią przejść. Życie w bajce ma swoją cenę i ja tę cenę płacę, bo nie mam pojęcia, co bym miała ze sobą zrobić w rzeczywistości szarego Kowalskiego — mówi.

Jak oni się bawią?

Rozmowa z Izabelą, żoną jednego z najbogatszych polskich przedsiębiorców; małżonkowie są w trakcie rozwodu

Czym się różnią imprezy milionerów od imprez, nazwijmy to, zwykłych ludzi?

Tym, że zamiast wina z dyskontu pije się Cristala albo Dom Perignon. Oczywiście na początku, bo później, jak już nie ma nic innego, też się pije to z dyskontu. Na wielu imprezach jest nieprawdopodobny przepych. Jedna bardzo bogata kobieta z Warszawy robi raz do roku naprawdę niesamowite przyjęcie. To już tradycja, najczęściej jest to przed Bożym Narodzeniem albo na jej imieniny. Zaprasza jakieś trzysta osób, zjeżdżają się ci wszyscy najbogatsi z całej Polski, kluczowi dziennikarze, artyści, ale ona jest w ogóle superbabką, bo jako jedna z niewielu zaprasza też byłe żony miliarderów. Czyli nie odwraca się od nich, nie skreśla, co jest wyjątkiem, bo z reguły jako kobieta funkcjonujesz w tych kręgach tylko przy mężu.

Rozwodzisz się, wypadasz z tego towarzystwa, przynajmniej oficjalnie. W każdym razie u niej przyjęcie to jest coś, co trudno opisać słowami. Dom jest ogromny, od bramy do samego wejścia jedzie się samochodem kilka minut, taka to jest powierzchnia ogrodu. Po drodze mija się przepiękne stawy, w których pływają łabędzie. I zawsze na jej imprezach jest jakiś temat przewodni, jakaś niespodzianka. Ostatnio był chór operowy z Włoch. Tych śpiewających mężczyzn ubranych w smokingi, którzy śpiewali przed wejściem do rezydencji na powitanie, było ponad stu. Niech pani sobie wyobrazi, jaki to był koncert.

Takie imprezy są starannie reżyserowane?

Tak. Byłam na przykład na ślubie w rodzinie jednego z najbogatszych w tamtym czasie Polaków i tam to był spektakl, który powinno się grać na Broadwayu.

(…)

Mówimy teraz o ślubie, ale wątek imprez miliarderów jest, zdaje się, kluczowy w pani rozwodzie?

Tak, między innymi dlatego mój mąż ma kłopoty. I nie zostawi mnie w samych skarpetkach, jak się odgrażał.

Czyli to rozwód typu wojna?

Tak, ale nie ja tego chciałam.

(…)

Rozumiem, że chodzi o te imprezy…

Nie mogę wszystkiego ujawnić, ale powiem tak: po mojej odpowiedzi na pozew „oferta dnia” wzrosła kilkukrotnie. Chodzi o to, że w porozumieniu z żonami innych milionerów udało mi się wejść w posiadanie nagrań z imprez naszych szanownych małżonków, należących do elity finansowej tego kraju, wielkich darczyńców, filantropów, autorytetów w dziedzinie kreatywności, pracowitości i innowacji. Jak się pewnie pani domyśla, nie są to materiały, które ich agencje PR-owe chciałyby upubliczniać.

Co się dzieje na takich imprezach?

Panowie od czasu do czasu wynajmowali doświadczonego organizatora orgii seksualnych, to facet na co dzień mieszkający w Belgii, i on za duże pieniądze robi imprezy na wynajmowanych jachtach. Wszystko prywatnie, dyskretnie, prostytutki obu płci – przepraszam modelki i modele, kokaina, alkohol, ale czasem to za mało, wtedy wchodzą gadżety.

Kto ich filmował?

Jedna z tych prostytutek, to skomplikowana akcja – ona w pewnym momencie przeszła na drugą stronę mocy, bo jej koleżanka podczas jednej takiej orgii zmarła, prawdopodobnie od przedawkowania narkotyków, i ona w ramach zemsty na bogatych panach nagrywała ich i chciała szantażować.

Dużo ma pani tych nagrań?

Dużo. Ale widziałam tylko jedno, za to długie. Więcej mi nie trzeba. Mam też cały dysk filmów z podobnych imprez, ale już nie z jachtów – bo tam naprawdę procedury bezpieczeństwa są wysokie. Mój mąż i jego koledzy byli do tego stopnia idiotami, że pozwolili się sfilmować w jednym z naszych domów za granicą. Mój mąż jest już tak przepracowany, a jednocześnie narkotyki wypaliły mu mózg, że zapomniał o tak banalnej rzeczy, że w tym domu są kamery, zwykły monitoring. I o ile wyłączył kamery w holu i w pokojach, to przy basenie nie. I tam oprócz upojnych scen z kochanką, dla której zakończył nasze małżeństwo, ma też interesujące – również dla tej kochanki – sytuacje, kiedy bierze udział w homoseksualnej orgii z młodymi chłopakami dostarczonymi im przez wspomnianego wcześniej koordynatora. Po takim seansie znacząco wzrosły moje szanse o ubieganie się o rozwód z orzeczeniem o winie mojego męża i wszystkim, co się z tym wiąże.

Jak pani weszła w posiadanie tych filmów?

Kilka dobrych dusz szepnęło mi, że takie imprezy miały miejsce. Oczywiście najpierw zadziałał mechanizm wyparcia: „Jak to? To niemożliwe! Mój mąż święty nie jest, ale to poważny człowiek, wykształcony, autorytet, zawsze mi powtarzał, że niektórzy w naszym środowisku robią takie rzeczy, ale on się tym brzydzi”. Jednak powoli klapki opadały mi z oczu, powróciła łączność z własnym mózgiem i postanowiłam sprawdzić. Te filmy z basenu wyrwała moja koleżanka, też żona milionera, gołymi rękami z całą kamerą ze ściany.

Dzieci miliarderów. „Szybko przesuwają granicę”

Rozmowa z Kamilem, warszawskim biznesmenem; przez dwa lata był związany z córką jednego z najbogatszych Polaków

Jak się bawią dzieci miliarderów?

Grubo. Czasem tak grubo, że nie wychodzą z tego żywi.

Pana bliska znajoma na szczęście żyje.

Tak, co nie znaczy, że imprezuje w sposób bezpieczny. To wynika z jej różnych problemów.

Alkoholowych?

To jest normą u dzieci bardzo bogatych ludzi. Alkohol plus narkotyki. Mogą wszystko, kupują rzeczy niedostępne dla ich rówieśników, gdy mają naście lat, więc szybko przesuwają tę granicę. W przypadku kobiety, o którą mnie pani pyta, był to alkohol i doprowadzanie się do stanów zerwania świadomości oraz zachowań, które tylko dzięki żelaznej lojalności obsługi – kierowców, sprzątaczek, kucharzy – nie doprowadziło do publicznego upadku tej osoby. Gdyby ktoś jej zrobił zdjęcia i pokazał, co robi w trakcie takich imprez, to byłby poważny PR-owy kryzys tej rodziny.

A co robi?

Na przykład rozbiera się do naga i idzie tak z domu do samochodu, a później tańczy na masce przed kierowcą, który jest starszy od jej ojca i zna go z czasów jeszcze przed jej urodzeniem.

(…)

Jakie nieszczęścia mają dziedzice i dziedziczki największych fortun w Polsce?

Miliarderzy są rozpoznawalni, ale bardzo mało wiadomo o tym, jak naprawdę wygląda ich życie rodzinne, uczuciowe, jakie emocje panują w ich domach i jak to się przelewa na dzieci. Ekscytujemy się, gdy zobaczymy w internecie, jaki samochód, jaką torebkę czy jaką twarz u chirurga kupują sobie dzieci miliarderów, na jakich imprezach bywają, kogo znają, jakie obrazy kupują. Tylko nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo te nastoletnie, a później dorosłe dzieci są poniszczone psychicznie. Zwłaszcza dotyczy to tych dzieci, które zadają sobie pytania. A kobieta, z którą byłem związany, jest bardzo inteligentna, świetnie wykształcona, została wychowana na światowca.

To dlaczego właściwie czuje się nieszczęśliwa?

Bardzo często dopadał ją dół. Właściwie jak już gasły światła i rozchodzili się znajomi, czyli publiczność, była stale nieszczęśliwa. Nieustannie spalało ją to, że jest nie dość dobra. Mówiła, że środowisko na nią patrzy, że prowadzi swoje biznesy, a w gruncie rzeczy wszyscy mają ją za niezdolną, głupiutką córkę bogacza, która tylko wydaje jego pieniądze. Ona pracuje w rodzinnych firmach, to, co robi, nie jest złe, ale w porównaniu z tym, co osiąga jej ojciec, to przepaść. Próbowała robić coś na własną rękę, założyła swoją firmę, taki start-up, ale to na siebie nie zarabia, ojciec ciągle dokłada.

Generalnie możesz opowiadać, że prowadzisz firmę, że masz kolejny projekt, a potem „secret project”, ale tak naprawdę w duszy wiesz, że to wszystko idzie ci średnio. Możesz opowiadać, że jesteś najlepszy, i robić sobie PR, ale nie jesteś. Ona wie, że nic z tego, co ma biznesowo, nie jest jej, bo to na siebie nie zarabia. Gdy już wieczorem mogła zrzucić maskę, strasznie ją to dobijało, zżerały ją kompleksy, była bardzo niespełniona i niedowartościowana.

Żródlo: W tekście wykorzystano, fragmenty książki Moniki Sobień-Górskiej „Polscy miliarderzy”. Swoją premierę miała ona 23 marca.

Więcej postów