Obrona cywilna leży na łopatkach. Dobiliśmy ją już po wybuchu wojny

Niezależny dziennik polityczny

Niedawno wicepremier i szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz oraz minister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Kierwiński przedstawili założenia projektu ustawy o ochronie ludności i obronie cywilnej. Chociaż brak tu szczegółów, niektóre z założeń już wzbudziły kontrowersje.

  • Obrona cywilna w Polsce leży na łopatkach… Praktycznie od 22 marca 2023 r. wcale jej nie ma.
  • Uchwalona wówczas ustawa o obronie Ojczyzny anulowała akt prawny dotyczący OC. Nowy miał powstać później.
  • Nowego prawa w sprawie obrony cywilnej nie mamy do dziś. Teraz ma to się zmienić. Poznaliśmy założenia do nowej ustawy. Już jednak wiadomo, że łatwo nie będzie.

Przypomnijmy, że uchwalenie nowej ustawy, mającej uregulować zasadnicze kwestie dotyczące obrony cywilnej w Polsce, było jednym z postulatów przedwyborczych rządzącej obecnie koalicji.

Niedawno coś w tej sprawie drgnęło. Poznaliśmy założenia rządu do projektu nowego prawa w tej mierze. Jedną z ważniejszych zmian jest to, że na czele obrony cywilnej stanie minister spraw wewnętrznych, a nie – jak przez ostatnie lata – Komendant Główny Państwowej Straży Pożarnej.

Ma też zostać zbudowany korpus obrony cywilnej, złożony z funkcjonariuszy policji oraz innych służb podległych MSWiA, w tym ochotniczej straży pożarnej. Specjaliści wskazują, że będzie to bardzo trudne zadanie… Mają też rady dla legislatorów.

Ppłk Włodzimierz Owczarek – obecnie poza służbą, były wieloletni szef Wydziału Zarządzania Kryzysowego, Ochrony Ludności i Spraw Obywatelskich w Starostwie Powiatu Warszawskiego Zachodniego – w rozmowie z WNP.PL podkreśla, że z dyskusją o szczegółowych rozwiązaniach ustawy trzeba poczekać, aż powstanie jej projekt. Uważa, że legislatorów czeka ogromna praca, której pozytywny rezultat wcale nie jest pewny.

– W Polsce nie ma w ogóle obrony cywilnej. Do tej pory były jeszcze gdzieniegdzie magazyny, w których przechowywano stare, sparciałe maski przeciwgazowe czy poradziecki sprzęt do wykrywania skażeń (z reguły już niedziałający) albo agregaty prądotwórcze na wypadek sytuacji kryzysowych. Potem było jeszcze gorzej… – mówi ppłk Owczarek.

Według wcześniejszych założeń projektu ustawy o obronie cywilnej przygotowanej przez rząd Zjednoczonej Prawicy komendantem OC miał być, podobnie jak wcześniej, szef Państwowej Straży Pożarnej. Wszystkie pieniądze, które Sejm przeznaczał na tę obronę, szły na Straż Pożarną. W samorządach OC znikała.

Czy pododdziały OC powrócą do zakładów pracy?

– Dziś mamy jedną z najlepiej wyposażonych, a pewnie też wyszkolonych straży w Europie. Ale z dodatkowych obowiązków strażacy raczej zadowoleni nie byli – podkreśla oficer.

Są od gaszenia pożarów, wzywa się ich do powodzi, do awarii ciągów przesyłowych i katastrof drogowych, wypędzania pszczół i szerszeni, do zdejmowania kotów z drzew. Do tego wszystkiego doszłyby jeszcze nowe obowiązki…

Dodaje, że jeśli chcemy odbudować obronę cywilną, trzeba zacząć od konwencji genewskiej, podpisanej jeszcze za prezydentury Lecha Wałęsy, w której znalazły się zapisy dotyczące OC. Nasze rozwiązania powinny uwzględniać zapisy tej konwencji. Regulacje te wskazują m.in. na tworzenie pododdziałów obrony cywilnej.

– W powiecie miałem 23 różne drużyny obrony cywilnej. W każdej gminie była – i powinna być – drużyna wykrywania skażeń i alarmowania – przypomina ppłk Owczarek.

Zapisy ustawy o powszechnym obowiązku obrony z 1967 r. nakładały m.in. obowiązek stworzenia OC w zakładach pracy. Po zmianie ustroju, kiedy powstawały prywatne firmy, można było tworzyć takie pododdziały, ale za zgodą właściciela. Dziś są one jedynie w nielicznych zakładach…

Większość prywatnych właścicieli, owszem, była gotowa na utworzenie poddziału OC, ale skoro miał nią kierować wojewódzki czy powiatowy szef obrony cywilnej, to uważano, że państwo powinno dać na to pieniądze.

Czy teraz pododdziały OC powrócą do zakładów pracy? Trzeba by też pewnie opracować procedury działania i szkolenia dla grup OC przeznaczonych np. do gaszenia pożarów, zwłaszcza obiektów zabytkowych i infrastruktury krytycznej, a także ją chroniących.

Konieczna jest również modernizacja systemu powiadamiania w gminie. Nie chodzi tylko o sygnały przekazywane syrenami, które zresztą mało kto teraz zna. Dziś są nowocześniejsze systemy ostrzegania ludności, które warto mieć.

– Przed laty, obok syren wirnikowych, w rejonach dużych skupisk ludzi z pieniędzy urzędu marszałkowskiego zakupiliśmy w powiecie system ostrzegania, który pozwalał za pomocą telefonu uruchomić 20 syren elektroakustycznych, przez które można przekazywać komunikaty głosowe – opowiada ppłk Owczarek.

Wyzwań jest tak dużo, że ich rozwiązanie wymagać będzie wiele czasu i determinacji rządzących

Problemów jest dużo więcej. Przy zagrożeniu wojennym wprowadzona może zostać reglamentacja paliw. Jak zorganizować ich dystrybucję w gminie czy powiecie, aby mogły je tankować pojazdy uprzywilejowane oraz samochody prywatne?

Właściciele prywatnych stacji, którzy będą musieli utrzymywać określony procent paliwa w rezerwie na wypadek sytuacji kryzysowych czy innych zagrożeń dla tych pojazdów, będą stać na stanowisku, że państwo powinno za to zapłacić.

Widać też problem zapasowych miejsc szpitalnych w gminach – organizowanych w sytuacjach szczególnych w szkołach czy innych placówkach dla osób pokrzywdzonych, ale niewymagających leczenia szpitalnego. To była domena OC. Teraz nic się o tym nie mówi…

Żeby społeczeństwo w czasie wojny czy innego kataklizmu przetrwało, niezbędne jest zaopatrzenie go w wodę. U nas zakłady jej uzdatniania nie są przez nikogo pilnowane… Dywersant może wrzucić „garść” wąglika – i mamy epidemię. Nadzór nad ujęciami wody to też domena OC.

Kolejny problem: co na wypadek wojny zrobić z mapami geodezyjnymi? Będą bardzo potrzebne, kiedy po zniszczeniach trzeba będzie dochodzić własności gruntów rolnych czy budynków.

Z gminy zawiezie się je do powiatu, z powiatu do województwa – i sprawa rozwiązana? A co w województwie? Może warto zastanowić się, po co potrzebne są te mapy… Dziś wszystkie dane mogą być zapisane elektronicznie na płytach czy pendrive’ach. To też kwestia do przemyślenia.

To samo dotyczy dóbr kultury narodowej. Co zrobić z cennymi obrazami, księgozbiorami, pomnikami i innymi zabytkowymi dobrami? Podobnych wyzwań jest tak wiele, że ich rozwiązanie wymagać będzie wiele czasu i determinacji rządzących.

Fundamentem systemu obronnego państwa jest społeczeństwo

Gen. Leon Komornicki, były zastępca szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, w rozmowie z WNP.PL zwraca uwagę, że podporządkowanie OC szefowi MSWiA nie jest najszczęśliwszym pomysłem.

Idą za tym nowe kompetencje i pieniądze, ale minister i tak już ma dostatecznie wiele obowiązków, aby jeszcze wystarczająco dużo uwagi poświęcić sprawom OC.

– Najlepszym rozwiązaniem, choćby ze względów prestiżowych, dla nowej ustawy i działań związanych z odbudową OC, byłoby podporządkowanie obrony cywilnej premierowi. Łatwiej byłoby wówczas angażować w te działania wszystkie instytucje państwa – i koordynować prace – uważa gen. Komornicki.

Twierdzi, że wciąż brakuje refleksji nad tym, jak ogromną robotę musimy wykonać – jako państwo – w kwestii bezpieczeństwa, zwłaszcza w kwestii ochrony ludności i odbudowy obrony cywilnej – dodaje.

Nasze społeczeństwo, choć nie tylko, z reguły nie zakłada dobrowolnego, osobistego udziału w działaniach na rzecz obronności kraju. W dużej mierze spowodowane jest to brakiem edukacji obronnej, zaniechaniem armii z poboru, ale też brakiem obrony cywilnej kraju.

Trzeba tę sytuację zmienić – i w nowej ustawie musi to wyraźnie wybrzmieć. Budowanie systemu powszechnej obrony państwa to dziś jeden z najważniejszych obowiązków. Fundamentem systemu obronnego państwa są zaś obywatele, w tym oczywiście cywile.

– Obrona państwa spoczywa nie tylko na armii, ale na całym społeczeństwie. Na jego świadomości, woli i gotowości do obrony ojczyzny oraz wspierania armii, utożsamiania się z armią. To jest społeczeństwo psychologicznie i moralnie przygotowane do tego zadania – podkreśla gen. Komornicki.

– Nie może być tak, że my w rodzinach będziemy kibicować, oglądając w telewizorach, jak wojsko polskie będzie walczyć o Białystok… Nie, my mamy natychmiast, wszyscy, przystąpić do obrony. Każdy na swoim stanowisku i każdy powinien wiedzieć, co ma robić – dodaje.

W obronie cywilnej praktycznie wszystko musimy budować od nowa

Obrona cywilna powinna „zagospodarować” maksymalnie i racjonalnie społeczeństwo na rzecz służby dla swego bezpieczeństwa. To szeroki obszar zagadnień – od przygotowania ukryć, przez ratownictwo i lecznictwo, po ostrzeganie oraz ewakuację ludności.

Wszystkie te poczynania wymagają niezbędnego przygotowania, zabezpieczenia sprzętowego i wyposażenia do ich wykonywania, czego dzisiaj nie ma.

Generał uważa, że mało w założeniach do nowej ustawy mówi się o wojsku. Obecnie w samorządach, instytucjach rządowych nie widać specjalistów, którzy zajmowaliby się tylko sprawami OC i mieli do tego kompetencje.

A przecież jest wielu żołnierzy rezerwy – pięćdziesięciolatków, którzy w pełni sprawdziliby się w ramach OC. Ich niewykorzystanie to ogromne marnotrawstwo specjalistów do spraw obronnych. Ich służba dla kraju nie powinna kończyć się na służbie wojskowej.

– Nowa ustawa o obronie cywilnej to na razie tylko hasła… Zobaczymy, ile z nich zostanie wykorzystanych do budowy filarów obrony państwa – mówi gen. Komornicki.

Jeśli chodzi o OC, praktycznie wszystko musimy tworzyć od nowa, a to wymaga też czasu i pieniędzy. I to dużych! Konieczność zbudowania systemu obrony powszechnej, który w pierwszej kolejności realizował będzie zadania związane z potrzebami obrony państwa, jest cywilizacyjnym zadaniem polskiego państwa.

Oby nie skończyło się na tym, że w razie zagrożenia będziemy sami kopać w ogródkach i przed domami szczeliny przeciwlotnicze…

Źródło: wnp.pl

Więcej postów