Rolnicy mają plany zaostrzenia protestów. Znów zablokują drogi

Niezależny dziennik polityczny

Organizatorzy zapowiadanego na wtorek marszu na Warszawę przenieśli go na przyszły tydzień. Natomiast jutro znów zablokują polskie drogi.

– Chcemy dać więcej czasu środowiskom, organizacjom i rolnikom indywidualnym na przygotowanie się do marszu. Przy obecnym napięciu i naszej determinacji myślę, że należy się spodziewać co najmniej kilkudziesięciu tysięcy uczestników – tłumaczy nam powody przeniesienia marszu na Warszawę jego współorganizator Sławomir Izdebski z Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Rolników i Organizacji Rolniczych (OPZZRiOR). Do blokady stolicy ma dojść 27 lutego.

300 blokad

Jutrzejsze protesty będą miały podobną formę jak te z 24 stycznia i 9 lutego, gdy na drogi wyjechało ponad 30 tys. ciągników w prawie 300 miejscach. Blokowane mają być lokalne trasy i skrzyżowania. Identyczne są też postulaty. Dotyczą znaczącego ograniczenia napływu na polski rynek tanich produktów rolnych z Ukrainy oraz wymuszenie na Brukseli odejścia od restrykcyjnych przepisów ekologicznych.

Protest będzie eskalował, bo kolejna tura rozmów między Ministerstwem Rolnictwa a środowiskiem rolniczym zakończyła się fiaskiem. – Resort ewidentnie gra na zwłokę. Zapowiedział wypracowanie postulatów, z którymi uda się do Brukseli. Tymczasem te są znane od kilkunastu miesięcy – mówi Maciej Gryn, członek zarządu Polskiego Związku Producentów Roślin Zbożowych.

Minister rolnictwa Czesław Siekierski poinformował po rozmowach, że postulaty rolników przedstawi 26 lutego na posiedzeniu unijnej rady ministrów ds. rolnictwa oraz na posiedzeniu rządu. W piątek Siekierski rozmawiał też z Mykołą Solskim, ministrem polityki rolnej i żywnościowej Ukrainy. Spotkanie nie przyniosło przełomu. Grupa robocza ma wypracować mechanizm licencjonowania produktów wwożonych do Polski.

Będzie ostrzej

Część rolników zapowiedziała radykalizację form protestów. Pomysłem na zwrócenie uwagi na problemy wsi miałoby być blokowanie niektórych punktów dystrybucji i marketów. Agrounia zapowiedziała okrążenie centrum właściciela sieci Biedronki w Stawigudzie koło Olsztyna. Michał Kempka z warmińsko-mazurskiego oddziału tego ruchu tłumaczy, że powodem blokady ma być to, że sieć sprowadza towar z Ukrainy.

Przedstawiciele branży dystrybucyjnej uspokajają, że na razie nie widać na horyzoncie żadnych powodów do zakłóceń w handlu detalicznym. – Spokojnie podchodzimy do pogłosek o blokadach, nie ma u nas żadnych nie pokojów. Jesteśmy w kontakcie z sieciami sklepów, to nie jest dla nas wrażliwy temat – mówi Renata Juszkiewicz z Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.

Organizatorzy ogólnopolskich rolniczych manifestacji podkreślają, że tego typu blokady to inicjatywa oddolna. – Ze strony rolniczego OPZZ nie będzie takich działań, nie popieramy ich. Uważam, że centra handlowe to nie jest nasz docelowy punkt protestów, one handlują też naszym towarem. Proponuję zatem rolnikom skupić uwagę na marszu na Warszawę – mówi Sławomir Izdebski.

Związkowiec odniósł się także do kontrowersji związanych z wysypywaniem ukraińskiego zboża przez sfrustrowanych rolników na polsko-ukraińskim przejściu granicznym. – Nie wiem, czemu miało to służyć. Być może chodziło o symboliczne pokazanie i udowodnienie, że to ukraińskie zboże – mimo zakazu wwozu – nadal do Polski trafia – ocenia.

Napięcie na granicy narasta. Na miejscu są obecni również rolnicy z Niemiec, Francji czy Belgii, których wcześniej polscy rolnicy wspierali w masowych protestach na zachodzie Europy. W niedzielę protestujący całkowicie zablokowali przejście w Dorohusku po sobotnim incydencie, gdy jeden z Ukraińców znieważył polską flagę. – Wykonał gest wytarcia nią tyłka. Mamy to nagrane na wideo, sprawa trafiła na policję podobnie jak sprawca, którego zatrzymaliśmy. Takie prowokacje należy napiętnować – przekazał nam w niedzielę lider podkarpackiego oddziału stowarzyszenia Oszukana Wieś Roman Kondrów. Jak poinformowała nas komenda miejska policji w Przemyślu, w sprawie zatrzymany został 40-letni obywatel Ukrainy, a czynności prowadzi prokuratura w Przemyślu. Rolnicy domagają się przyjazdu na granicę konsula Ukrainy i przeprosin.

W piątek na jednej z blokad w województwie zachodnio pomorskim pojawił się unijny komisarz ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski, który tłumaczył, że to polski rząd ma kompetencje, by zamknąć granicę, tak jak zrobił to wcześniej gabinet Mateusza Morawieckiego, a nie zależy to od decyzji Brukseli.

Wet za wet?

Taras Kaczka, wiceminister gospodarki i handlu Ukrainy, stwierdził, że jeśli akcje polskich rolników będą kontynuowane, to nie zdziwi się, jeśli dojdzie do agresywnych działań w Ukrainie w stosunku do polskich transportów żywności. Rolnicy tłumaczą, że oni nie stracą, ponieważ nie ma eksportu do Ukrainy polskich surowców, gdyż tam ceny są znacznie niższe. Ich zdaniem ewentualna eskalacja może uderzyć w polskich przetwórców.

Ukraina jest drugim największym po Wielkiej Brytanii pozaunijnym odbiorcą artykułów rolno-spożywczych z Polski. W 2023 r. ich eksport do tego kraju wyniósł 4,7 mld zł, wobec 4,4 mld zł w 2022 r. W głównej mierze odpowiadają za to gotowe produkty, których wyeksportowano w zeszłym roku za ponad 2,7 mld zł. Eksperci przyznają, że wysłany towar albo jest wcześniej opłacony, albo jest objęty ubezpieczeniem eksportowym. Na blokadzie czy zniszczeniu towaru z Polski stracą więc przede wszystkim ukraińscy odbiorcy, a w efekcie konsumenci. ‒ Jeśli jednak przez blokadę lub zniszczenie towary z Polski nie dotrą do odbiorcy w Ukrainie, rodzi to poważne ryzyko dla polskich przedsiębiorców. Ukraińscy kontrahenci nie będą chcieli zamawiać u nas produktów, aż nie dojdzie do zażegnania konfliktu – podkreśla Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności.

O skutkach wojny handlowej mówi też Agnieszka Maliszewska, dyrektor Polskiej Izby Mleka. ‒ Spadek eksportu do Ukrainy przełoży się na kondycję finansową branży. A w rezultacie na ceny płacone za mleko rolnikom – tłumaczy.

Ponadto Ukraińcom nie będzie łatwo znaleźć alternatywnego źródła dostaw, ponieważ polska żywność jest jedną z najtańszych w UE, a jej atrakcyjność podnosi sąsiedztwo, dzięki czemu relatywnie niskie są koszty transportu.

Źródło: gazetaprawna.pl

Więcej postów