Niezadowolenie rolników popycha Brukselę do wycofywania się z najdrażliwszych projektów z Zielonego Ładu. Von der Leyen obejmowała urząd pod „zielonymi” hasłami, ale cofa się pod naciskiem własnej partii.
– Rolnicy, szanujemy was! Cenimy waszą pracę. I jestem przekonany, że wspólnie przezwyciężymy obecne trudności – przekonywał Maroš Šefčovič, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej podczas środowej (7.02) debaty Parlamentu Europejskiego o „wzmocnieniu rolników i społeczności wiejskich”. Ku zdziwieniu części europosłów nie było na niej komisarza UE ds. rolnictwa Janusza Wojciechowskiego.
Obecną Komisję sformowano w 2019 roku pod hasłami – głoszonego przez jej szefową Ursulę von der Leyen – wzmocnienia zielonej transformacji. Ale teraz, na kilka miesięcy przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, słychać w Brukseli o potrzebie „rekalibrowaniu” Zielonego Ładu, na co naciska również centroprawicowa Europejska Partia Ludowa (EPL), do której należy von der Leyen. EPL zapewne już w lutym poprze tę niemiecką chadeczkę na drugą kadencję.
KE łagodzi ograniczenia wobec rolnictwa
Rolnicze protesty w Unii, które w części państw UE próbuje przechwycić skrajna prawica, sprawiają, że najgorętsza krytyka Zielonego Ładu dotyczy teraz głównie rolnictwa.
Von der Leyen już wczoraj zapowiedziała w Parlamencie Europejskim wycofanie projektu przepisów o redukcji zużycia pestycydów o połowę do 2030 roku (projekt i tak nie miał szans na uchwalenie w tej kadencji). Do „ustępstw” doszło też w kontekście nowej rekomendacji Komisji ws. unijnego celu redukcji gazów cieplarnianych na 2040 rok. – Usunęliście wszystko, co dotyczyło rolnictwa. Usunęliście to z komunikatu Komisji Europejskiej, ale to przecież nie sprawi, że problem zniknie – tak holenderski zielony Bas Eickhout krytykował we wtorek (6.02) swego rodaka Wopke Hoekstrę, komisarza UE ds. klimatu.
Komisja postawiła wczoraj na ambitną opcję z redukcją 90 proc., choć to dopiero początek debaty europosłów i Rady UE). Jednak w dokumencie KE – za sprawą zmian wprowadzonych w ostatniej chwili – zabrakło opisu, w jaki sposób rolnictwo, które odpowiada za jedną siódmą emisji gazów cieplarnianych w UE, ma przyczynić się do unijnego celu redukcyjnego. Z harmonogramu zbijania emisji usunięto również odniesienie do 30 proc. redukcji emisji azotu i metanu do 2030 roku. Zwłaszcza temat azotu – chodzi o ograniczenie intensywnego nawożenia – wywołuje protesty w Holandii i Belgii. Ponadto w zeszłym tygodniu Komisja Europejska zaproponowała przedłużenie do końca tego roku zwolnień z kosztownego dla rolników ugorowania części ziemi (w tym obowiązku chodzi m.in. o ratowanie bioróżnorodności). A zeszłotygodniowy projekt przedłużenia liberalizacji handlu z Ukrainą wyposażono we wzmocnione hamulce bezpieczeństwa, by chronić rolników najbardziej dotkniętych konkurencją z Ukrainy.
Weber: Wspólnie z rolnikami, a nie przeciw nim
– Polityka rolna nie jest czymś podporządkowanym polityce ochrony środowiska. Jako EPL opowiadamy się za różnorodnością biologiczną, ochroną wód, ochroną dobrostanu zwierząt. Ale nie możemy realizować polityki ideologicznej. Musimy opierać naszą politykę na argumentach i wiedzy specjalistycznej. Błędem byłoby narzucenie obowiązkowego stosowania mniejszej ilości pestycydów. Jesteśmy za ochroną środowiska, ale wspólnie z rolnikami, a nie przeciwko nim – przekonywał w środę w PE Manfred Weber, szef centroprawicy EPL zrzeszającej m.in. niemiecką chadecję. PO i PSL.
Weber przypominał, że EPL już w zeszłym roku usiłowało w Parlamencie Europejskim zatopić przepisy o odnowie zasobów przyrodniczych
Z kolei Hiszpanka Iratxe Garcia Perez, szefowa centrolewicowej frakcji S&D, przekonywała, że przezwyciężenie kryzysu w rolnictwie „musi zostać osiągnięte z pomocą UE, a nie poprzez ataki na unijną wspólną politykę rolną”. – Potrzebujemy więcej dialogu i mniej polaryzacji. Rolnicy muszą być świadomi, że obecna walka pomiędzy prawicą i skrajną prawicą szkodzi ich interesom. A skrajna prawica nie dąży do zwiększenia dopłat rolnych, lecz raczej do renacjonalizacji rolnictwa [m.in. rezygnacji z dopłat], co byłoby katastrofalne dla europejskiej wsi – powiedziała Garcia Perez.
W reakcji na prorolnicze wystąpienia centroprawicy i centrolewicy Beata Szydło (PiS) zarzuciła im odpowiedzialność za „wykańczanie rolnictwa”, bo z tych centrowych sił politycznych wywodzi się von der Leyen oraz Frans Timmermans, czyli promotor Zielonego Ładu, który ostatniego lata odszedł z Komisji Europejskiej do holenderskiej polityki.
– Jeśli posłuchać skrajnej prawicy, prawicy, liberałów, to wina za bunt rolników spoczywa na Zielonym Ładzie. Ale powinniśmy posłuchać samych rolników, którzy tkwią między młotem i kowadłem. Z jednej strony właściciele gospodarstw wielkoobszarowych, producenci nasion, giganci chemiczni, producencii sprzętu i banki. Z drugiej strony mamy agrobiznes i sieci handlowe. A sami zwykli rolnicy od lat są polityczną kartą przetargową – powiedział Belg Philippe Lamberts, współprzewodniczący frakcji zielonych.
O problemy obwiniał wadliwą unijną politykę rolną, która m.in. systemem dopłatami – jak przekonywał Lamberts – premiuje gigantów, niedostatecznie pomagając zwykłym rolnikom. Zieloni wzywają Komisję Europejską do wszczęcia dochodzenia, w jaki sposób potężne oligopole rolno-spożywcze wpływają na dochody rolników i do zaproponowania wytycznych ws. podatku od nadzwyczajnych zysków w sektorze. Jednocześnie chcą ratować ambitne cele redukcyjnej Zielonego Ładu również w rolnictwie.
– Zielony Ład rozpoczął się od skupienia się na problemie górników w Polsce, a kończy swój obecny etap na problemie rolników w całej Europie. Paradoksalnie to kategoria, która do tej pory była w dużej mierze oszczędzana przez zieloną politykę UE. Polityka klimatyczna UE staje się coraz bardziej skomplikowana, emocjonalna i ryzykowna – skomentował Simone Tagliapietra, ekspert brukselskiego ośrodka Bruegel.
– Nie jesteśmy przeciwnikami Zielonego Ładu, ale zgadzając się z kierunkiem tych zmian, nie zgadzamy się z tempem. Dotychczas strategia UE dla rolnictwa opierała się na redukcji emisji bez wspierających narzędzi do adaptowania się do zmian i nowych wymogów. A my potrzebujemy właśnie takich narzędzi. Przykładowo ja mogę hodować drób bez antybiotyków bez znacznych strat, bo mam narzędzia, czyli szczepionki – przekonuje Arnold Puech d’Alissac, wiceprzewodniczący grupy pracodawców w Europejskim Komitecie Społeczno-Ekonomicznym (EESC). Szefowie EESC, który jest konsultacyjną instytucją UE, skierowali dziś do von der Leyen pismo wyrażające zdziwienie, że – pomimo takich zapowiedzi komisarza Wojciechowskiego – nie są partnerem w niedawno zainaugurowanym przez Komisję „dialogu strategicznym” m.in. o rolnictwie.
Działania Brukseli w sprawie rolnictwa utrudnia to, że „koalicja traktorów”, jak bywają nazywane demonstracje sięgające Brukseli i Strasburga, jest bardzo niejednorodna. W Polsce poszło o konkurencję z Ukrainy. W Niemczech o zakwestionowanie decyzji rządu o zmianie ulg podatkowych dla pojazdów rolniczych i dopłat do oleju napędowego. We Francji rolnicy skarżą się także na biurokrację, „nieuczciwą konkurencję” z innych państw UE, a także boją się umowy o wolnym handlu UE z grupą Mercosur (m.in. Brazylia i Argentyna) z racji spodziewanej „inwazji” produktów z rynku południowoamerykańskiego, zwłaszcza mięsa. Komisja Europejska teraz zapewnia, że nie jest jeszcze gotowa do zawarcie tej umowy.
Źródło: dw.com