30 stycznia opublikowaliśmy w Onecie artykuł „’Od farta do farta’. Skąd się biorą problemy polskich blackhawków” . W artykule opisaliśmy całą serię groźnych incydentów, w których polskie załogi amerykańskich śmigłowców, powodowały zagrożenie dla siebie i postronnych osób. W ciągu zaledwie pięciu miesięcy zeszłego roku z polskiego Black Hawka spadł żołnierz, piloci tych śmigłowców zawadzili o linie energetyczne, zniszczyli prywatną posesję oraz stwarzali zagrożenie na publicznych pokazach.
Błędy te związane były z niedostatecznym wyszkoleniem polskich pilotów Black Hawków. Większość opisanych incydentów dotyczyła policyjnych załóg tych śmigłowców.
Jednocześnie napisaliśmy, że już cztery lata temu w Polsce rozpoczęły się prace nad budową najnowocześniejszego na świecie symulatora do szkolenia załóg śmigłowców Black Hawk. Na symulatorze mieli szkolić się nie tylko piloci, tak jak to się odbywa na większości symulatorów, ale całe załogi złożone z kilkunastu osób.
Nowy symulator miał nie tylko ograniczyć niebotyczne koszty szkolenia polskich pilotów w USA, ale również szybciej i skuteczniej ćwiczyć załogi w ten sposób, aby nie dochodziło do takich incydentów, jak w zeszłym roku. Szkolone całościowo załogi miały w ten sposób szansę stać się światową elitą, jeśli chodzi o wyszkolenie. Było to o tyle ważne, że na polskich Black Hawkach latają z reguły siły specjalne – z policyjnego Centralnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji BOA oraz Jednostki Wojskowej GROM.
Opracowaniem i zbudowaniem symulatora zajmowało się konsorcjum złożone z Wyższej Szkoły Policyjnej w Szczytnie (lider projektu), ETC-PZL Aerospace Industries z Warszawy (producent symulatora) oraz Akademii Sztuki Wojennej (partner naukowy). Ponieważ początki pracy nad symulatorem przypadły na pandemię Covid-19, następnie kryzys migracyjny na granicy z Białorusią, a potem początek inwazji Rosji na Ukrainę jego realizacja uległa opóźnieniu oraz zwiększeniu kosztów z powodu inflacji.
Mimo że finansujące projekt Narodowe Centrum Badań i Rozwoju (NCBiR) wydało na niego 50 mln zł, a symulator był ukończony już w 80 procentach, NCBiR nie zgodziło się na jego dalsze finansowanie, ani na przedłużenie czasu jego budowy.
Chociaż symulator miał służyć policyjnym szkoleniom i był największym projektem w historii Wyższej Szkoły Policyjnej w Szczytnie, także strona policyjna, jeszcze za czasów poprzedniego komendanta Jarosława Szymczyka, wydała się stracić zainteresowanie ukończeniem projektu. W artykule informowaliśmy, że komendant-rektor szkoły policyjnej, a więc lidera projektu, nadinsp. Iwona Klonowska była trudna do uchwycenia w tej sprawie, a kiedy w końcu pojawiała się na spotkaniach, podkreślała, że jest tam „tylko gościem”.
Równie dziwnie zachowywali się urzędnicy z NCBiR, instytucji świeżo po kryzysie związanym z ujawnieniem, że przeznaczała ona potężna pieniądze na bardzo podejrzane przedsięwzięcia, jak przeznaczenie 55 mln zł na projekt 26-letniego barmana, czy 123 mln zł dla firmy notującej straty finansowe. To samo NCBiR odrzuciło jednak wniosek na dofinansowanie kwotą kilkunastu milionów złotych na publiczny projekt dla Polskiej Policji. Co więcej, pytane o uzasadnienie decyzji, NCBiR odmówiło udostępnienia ocen ekspertów oraz własnych uchwał. Osoby zaangażowane w projekt mówiły wówczas w rozmowach z Onetem, że czuły się jak bohater „Procesu” Franza Kafki, który został osądzony i skazany, lecz nigdy nie dowiedział się, za co.
Z naszych informacji wynika, że dzień po publikacji w Onecie artykułu na temat symulatora doszło do spotkania rady naukowej MSWiA, która jednoznacznie wsparła potrzebę dokończenia symulatora. Zastępca komendanta głównego policji nadinsp. Rafał Kochańczyk wysłał również pismo do dyrektora działu zarządzania programami i projektami na rzecz bezpieczeństwa i obronności państwa NCBiR Rafała Sobolewskiego.
W piśmie nadinsp. Kochańczyk potwierdza, że „Komenda Główna Policji nadal jest zainteresowana pozyskaniem w/w symulatora” oraz podkreśla, że budowa takiego urządzenia „przyspieszy (…) szkolenia oraz obniży ich koszty”.
W swoim piśmie nadinsp. Kochańczyk wymienia całą gamę specjalności członków załogi Black Hawka, którzy będą w stanie szkolić się na nowym symulatorze. Są to:
Wicekomendant policji zwraca uwagę, że lotnicza policja boryka się z dużymi problemami kadrowymi. Informuje w swoim piśmie, że w tej formacji ukompletowanie etatowe wynosi zaledwie 60 proc., a wśród pilotów tylko 51 proc. „Realizując szkolenia z wykorzystaniem własnego symulatora lotów, będzie istniała realna szansa odbudowy kadrowej w lotniczej Policji zarówno: pilotów, mechaników pokładowych, jak i personelu specjalnego” – pisze nadinsp. Kochańczyk.
Na końcu swojego pisma wicekomendant policji przypomina, że „kwestie związane z dofinansowaniem wyżej wymienionego projektu znajdują się w zakresie kompetencyjnym NCBiR”. Według naszych źródeł wiele wskazuje na to, że NCBiR tym razem przychyli się do wniosku policji o dofinansowanie projektu, aby mógł on zostać jak najszybciej ukończony.
Otwartym pozostaje pytanie, dlaczego przez wiele miesięcy za kadencji Jarosława Szymczyka policja i MSWiA pozostawały bierne lub też nieinformowane o problemie polskiego symulatora, a jeszcze w styczniu obecnego roku komendant-rektor szkoły policyjnej w Szczytnie Iwona Klonowska kierowała do NCBiR pismo, w którym deklarowała ukończenie projektu bez dodatkowego finansowania, co było jednoznaczne z uśmierceniem go.