Gen. Skrzypczak: Nie możemy traktować rezerwy jako mięsa armatniego

Niezależny dziennik polityczny

Musimy dążyć do tego, by żołnierze, którzy odbyli Dobrowolną Zasadniczą Służbę Wojskową, przechodzili do aktywnej rezerwy i pozostawali w gotowości do szybkiej reakcji na zagrożenie. Bez tego nie uda nam się utworzyć planowanych struktur nowych dywizji – mówi w rozmowie z Defence24.pl gen. broni w st. spocz. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych.

Jakub Palowski: Ministerstwo Obrony Narodowej deklaruje, że chce dążyć do armii liczącej 300 tysięcy żołnierzy, w tym 50 tysięcy Terytorialnej Służby Wojskowej. Wojska Lądowe mają otrzymać dwie dodatkowe dywizje. Wiemy jednocześnie, że z ukompletowaniem już istniejących jednostek są problemy. W jaki sposób można by zapewnić odpowiednią liczbę żołnierzy do tych struktur?

gen. broni w st. spocz. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych: Zacznę od tego, że w obecnej sytuacji Polski, w związku z agresywną polityką Federacji Rosyjskiej, rozbudowa liczebna Wojska Polskiego niewątpliwie jest potrzebna. Musimy jednak realnie oceniać nasze możliwości, także te kadrowe. Moim zdaniem przyjęcie i utrzymywanie w czynnej służbie łącznie 250 tysięcy żołnierzy, bo o takiej liczbie mówią rządzący – obok 50 tys. żołnierzy służby terytorialnej – nie będzie możliwe.

Nie pozwolą na to demografia, ale też finanse państwa. Musimy pamiętać, że choć obecnie do służby przyjmowanych jest wielu żołnierzy, to wielu też z niej odchodzi. Potencjał doświadczonych żołnierzy, którzy nie chcą już być w służbie czynnej, prawie w ogóle nie jest wykorzystywany.

Musimy zmienić postrzeganie rezerwy. Nie możemy traktować rezerwy jako mięsa armatniego, nieprzeszkolonego i źle wyposażonego uzupełnienia. Żołnierze rezerwy, odpowiednio przygotowani i umiejscowieni zawczasu w funkcjonujących strukturach, powinni stanowić bardzo ważną część Sił Zbrojnych RP.

Ustawa o obronie Ojczyzny wprowadziła nową formę służby – aktywną rezerwę, jednak z dostępnych danych wynika, że jest ona stosowana w dość wąskim zakresie. Czy Pana zdaniem powinna ona być wykorzystywana szerzej?

Moim zdaniem bez szerokiego zaangażowania aktywnej rezerwy nie mamy szans na odpowiednie ukompletowanie planowanych związków taktycznych. Musimy dążyć do tego, by żołnierze, którzy odbyli Dobrowolną Zasadniczą Służbę Wojskową, przechodzili do aktywnej rezerwy i pozostawali w gotowości do szybkiej reakcji na zagrożenie. Bez tego nie uda nam się utworzyć planowanych struktur nowych dywizji. Musimy pamiętać, że obecnie pozyskujemy duże ilości sprzętu i do jego wykorzystania trzeba będzie zapewnić odpowiednio przeszkolonych żołnierzy. Dlatego do aktywnej rezerwy powinni trafiać żołnierze po DZSW, ale po odbyciu pełnego szkolenia specjalistycznego.

Tak, by w czasie pozostawania w służbie w aktywnej rezerwie konieczne było jedynie okresowe szkolenie i podtrzymywanie nawyków – regularne znacznie bardziej intensywne niż w wypadku rezerw mobilizacyjnych, ale bez wymogu służby na co dzień, jak w wypadku żołnierzy zawodowych. Do aktywnej rezerwy nie powinni natomiast trafiać żołnierze bez szkolenia specjalistycznego, bo nie będą odpowiednio przygotowani.

Ma to też swój aspekt finansowy. Żołnierze aktywnej rezerwy powinni otrzymywać wynagrodzenie za pozostawanie w gotowości, być może na podobnych zasadach jak jest to teraz z żołnierzami Wojsk Obrony Terytorialnej. W celu wsparcia aktywnej rezerwy należałoby rozważyć zmiany ustawowe. Bo taka forma służby i tak będzie opłacalna dla państwa. Jeśli nawet koszt utrzymania żołnierza aktywnej rezerwy będzie wynosił jedną czwartą wydatków, jakie państwo ponosi na utrzymanie żołnierza w służbie czynnej, to będzie to znacznie mniejszy koszt. A przy założeniu wcześniejszego przejścia specjalistycznego szkolenia i utrzymania odpowiedniego stopnia gotowości tacy żołnierze będą mogli z powodzeniem służyć w jednostkach.

Jak powinien wyglądać taki system gotowości?

Jeśli przygotowalibyśmy rozwiązania, pozwalające zapewnić stawiennictwo w jednostkach żołnierzy aktywnej rezerwy w ciągu maksymalnie 48 godzin od wezwania, zapewniłoby to odpowiedni poziom gotowości bojowej. Oczywiście w sytuacji podwyższonego zagrożenia ten okres można by skrócić zgodnie z potrzebami Sił Zbrojnych RP.

Podkreślam, że mówię tutaj o żołnierzach w pełni przeszkolonych i przygotowanych do objęcia konkretnych, wyznaczonych zawczasu stanowisk w strukturze danej jednostki, bez konieczności doszkalania już po wezwaniu i dotarciu do jednostki. Jednocześnie etaty czasu pokoju jednostek Wojska Polskiego, uwzględniające żołnierzy aktywnej rezerwy, powinny zapewniać możliwość podjęcia skutecznych działań bojowych bez potrzeby prowadzenia szerokiej mobilizacji, powoływania rezerwistów poza aktywną rezerwą.

Nie jest tajemnicą, że po zawieszeniu poboru przeszkolonych rezerw jest bardzo mało, a widoków na przywrócenie obowiązkowej służby raczej nie ma, z powodów politycznych. Mając jednak sprawną, aktywną rezerwę z odpowiednią liczbą przeszkolonych żołnierzy pełne rozwinięcie mobilizacyjne można by wypadku realizować dopiero na kolejnym etapie, w celu przygotowania uzupełnień.

A co z doświadczonymi żołnierzami, którzy służą często kilkanaście lat?

Do aktywnej rezerwy powinni też trafiać doświadczeni żołnierze, którzy odchodzą z czynnej służby. Mają oni potencjał, który można wykorzystać. Często żołnierze z doświadczeniem, służący przez kilkanaście lub kilkadziesiąt lat nie mogą lub nie chcą wykonywać wszystkich zadań wymagających pełnej dyspozycyjności, włącznie z koniecznością zmiany miejsca stałego zamieszkania wraz z rodziną w wypadku przeniesienia do innej jednostki, ale wciąż mogą podtrzymywać nawyki i wspierać swoim zaangażowaniem na przykład macierzystą jednostkę.

I takie wsparcie byłoby bardzo potrzebne, bo w wypadku zagrożenia mogliby wrócić do służby, bez pełnego rozwinięcia mobilizacyjnego. Dodam, że o ile Wojskowe Centra Rekrutacji dobrze radzą sobie z przyjmowaniem nowych żołnierzy do służby, o tyle przydzielanie przydziałów mobilizacyjnych dla tych odchodzących jak na razie pozostawia wiele do życzenia.

Innym rozwiązaniem byłoby przyjmowanie doświadczonych żołnierzy aktywnej rezerwy na stanowiska w ośrodkach szkolenia i na uczelniach wojskowych. W takim wypadku na co dzień podejmowaliby oni pracę jako cywile, wykładowcy czy instruktorzy, przekazując bardzo potrzebną wiedzę młodszemu pokoleniu żołnierzy, a w wypadku zagrożenia stanowiliby wzmocnienie systemu obronnego.

Czy Pana zdaniem powinniśmy popularyzować służbę w aktywnej rezerwie, jako formę łączenia zaangażowania w obronę Ojczyzny i cywilnej pracy zawodowej?

Zdecydowanie tak. W obecnej sytuacji Wojsko Polskie będzie otrzymywało coraz więcej nowoczesnego sprzętu. Do jego obsługi muszą być dostępni odpowiednio przeszkoleni i przygotowani ludzie. Przykłady naszych sojuszników, chociażby Stanów Zjednoczonych i Gwardii Narodowej pokazują, że żołnierze w różnych formach aktywnej rezerwy mogą z powodzeniem służyć i wzmacniać nie tylko formacje lekkie, tak jak Wojska Obrony Terytorialnej, ale też różne rodzaje wojsk lądowych, włącznie z wojskami pancernymi, artylerią i wojskami rakietowymi czy obroną powietrzną.

Po utworzeniu Wojsk Obrony Terytorialnej pokazano, że w Polsce jest przestrzeń na formy służby wojskowej pomiędzy służbą zawodową, a pasywną, mobilizacyjną rezerwą, na zaangażowanie żołnierzy-ochotników, którzy będą przeszkoleni i będą pozostawać w wyższym stopniu gotowości. Podobne rozwiązania, dostosowane do specyfiki rodzajów wojsk i Rodzajów Sił Zbrojnych, powinny być stosowane szerzej, także w nowo formowanych związkach taktycznych. Oczywiście z uwzględnieniem przeszkolenia na sprzęt i zgrania pododdziałów, co będzie ze zrozumiałych względów na wielu stanowiskach trwało dłużej, niż w wypadku przygotowania terytorialsów.

Chciałbym jednak zachęcić i młodych ludzi i decydentów do tego, by lepiej wykorzystywać szanse jakie daje Dobrowolna Zasadnicza Służba Wojskowa. Nawet, jeśli dana osoba nie chce być żołnierzem zawodowym, to powinna mieć szansę przejść przeszkolenie specjalistyczne i wspierać system obronny państwa jako aktywny rezerwista, często posługujący się zaawansowanym technicznie sprzętem, przewyższającym to co dziś jest lub jeszcze niedawno było w linii o generacje. Rezerwistów powinni wspierać pracodawcy, zarówno państwowi, jak i prywatni, bo jak przypomina nam Ukraina, walczą nie siły zbrojne, a całe państwo. Zaangażowanie aktywnej rezerwy powinno stanowić realne wdrożenie zapisów Strategii Bezpieczeństwa Narodowego i kluczowy element realizowanej obecnie rozbudowy Wojska Polskiego, bez którego nie dojdzie ona do skutku.

Źródło: defence24.pl

Więcej postów