Nielegalni pośrednicy i „hakerzy” rozbroili i przejęli system kolejek do polskich konsulatów po wizy dla cudzoziemców. MSZ o problemach alarmowany był od ponad roku. Dziennikarze śledczy Radia ZET i RadioZET.pl Mariusz Gierszewski i Radosław Gruca dotarli do świadków, dowodów na nieprawidłowości i korespondencji w tej sprawie, która trafiała do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, w tym także do ministra Zbigniewa Raua.
Jak wynika z dokumentów, do których dotarli dziennikarze Radia ZET i RadioZET.pl, w maju 2022 roku Tadeusz Kociuk, członek Rady Konsultacyjnej przy Rzeczniku Małych i Średnich Przedsiębiorców, opisał taką sytuację w korespondencji skierowanej do Adama Abramowicza, Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców. Dokument ten trafił do MSZ.
„Centrum wizowe (na Białorusi – przyp. red.) praktycznie nie ma wolnych terminów na złożenie dokumentów. Jedyną drogą uzyskania wizy na Białorusi, jest zgłoszenie się do tak zwanych pośredników – „hakerów”, którzy rezerwują w konsulatach wszystkie możliwe terminy złożenia dokumentów do konsulatów. Koszty pośrednika sięgają obecnie do 500 euro (ponad 2 tys. zł – przyp. red.)” – pisał Kociuk.
W lutym tego roku Konfederacja Pracodawców Lewiatan w piśmie wysłanym do ministra spraw zagranicznych Zbigniewa Raua wymieniła liczne przykłady praktyk konsulatów, które jej zdaniem „utrudniają obywatelom państw trzecich uzyskanie dokumentów wizowych w celu wykonywania pracy na terytorium Polski”. „Pakistan, Uzbekistan, Egipt, Nigeria. Niesprawny system losowania i problemy z rezerwacją terminu w placówce powodują, że czas oczekiwania na terminy wizyty może wynieść nawet 9-10 miesięcy. Zasady przeprowadzenia systemu losowania są nieprzejrzyste, niemożliwe jest przewidzenie czy ostatecznie dojdzie do złożenia wniosku” – czytamy w piśmie.
Pracodawcy w kolejnym piśmie z lipca tego roku zaadresowanym do Dyrektora Departamentu Konsularnego Marcina Jakubowskiego opisywali patologie wizowe, do jakich miało w tej sprawie dochodzić w Indiach. „Od jednego z cudzoziemców firma (od wielu miesięcy starająca się o wizy dla specjalistów z branży IT – przyp. red.) otrzymała informację, że na lokalnym rynku wizowym w Indiach działają zewnętrzne agencje zajmujące się blokowaniem terminów na składanie wniosków wizowych, oraz następnie sprzedażą tych terminów zainteresowanym cudzoziemcom, za kwotę 50 tys. rupii (ponad 2,5 tys. zł – przyp. red.). Firma zwróciła się do wydziału konsularnego Ambasady RP w Nowym Delhi, z pytaniem, czy konsulat wie o istnieniu tego typu praktyk. Odpowiedź wyglądała następująco: Jesteśmy świadomi, że istnieją agenci, którzy działają w ten sposób. Aby zapobiegać tego typu nielegalnym praktykom blisko współpracujemy z VFS Global i wprowadzamy różnego rodzaju zabezpieczenia na stronie VFS” – pisała Konfederacja Pracodawców Lewiatan.
VFS Global jest międzynarodową firmą zajmującą się pośrednictwem przy ubieganiu się o wizę do różnych krajów, czyli tak zwanym outsourcingiem wizowym. Po pierwszych publikacjach prasowych o działalności pośredników, którzy sprzedają miejsca w polskim elektronicznym systemie konsularnym wydała oświadczenie, w którym napisała, że „VFS Global nie zastępuje służb konsularnych danego państwa. Zakres współpracy spółek z grupy VFS Global z polskimi przedstawicielstwami dyplomatycznymi za granicą jest precyzyjnie regulowany poprzez stosowne umowy dotyczące danego kraju, w którym spółki te udzielają wsparcia polskim misjom dyplomatycznym”.
„Jest jeden facet. Prosi o dużo pieniędzy”
Prokuratura i Centralne Biuro Antykorupcyjne prowadzą śledztwo w sprawie nieprawidłowości w procesie przyznawania wiz w polskich placówkach dyplomatycznych w Hongkongu, Tajwanie, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Indiach, Arabii Saudyjskiej, Singapurze, Filipinach i Katarze. Ale sygnały o nieprawidłowościach napływają także z innych krajów. Jak mówił dziennikarzom śledczym Radia ZET i RadioZET.pl proszący o zachowanie anonimowości urzędnik z MSZ, w jednym z afrykańskich państw, którego obywatele starali się o uzyskanie wiz do Polski, „przed naszą ambasadą stały stoiska, gdzie można było kupić już podstemplowane dokumenty, wystarczyło wpisać nazwisko”.
Mariusz Gierszewski i Radosław Gruca dotarli do kolejnych dowodów na nieprawidłowości, tym razem napływających z Maroka.
O „hakerze”, który miał włamywać się do systemu kolejkowego polskiego konsulatu i za opłatą umawiać wizyty w naszej placówce dyplomatycznej w tym północnoafrykańskim kraju, dziennikarze usłyszeli od pani Natalii. Kobieta prowadzi biznes w Polsce i jak mówi, przez wiele miesięcy pomagała swojemu narzeczonemu z Maroka w staraniach o wizę pracowniczą, dzięki której mógłby on przyjechać do Polski. Według jej relacji po dwóch miesiącach bezskutecznych prób uzyskania przez internet terminu wizyty w konsulacie, zaczęła prosić o pomoc na forach internetowych. Trafiła na stronę, na której ubiegający się o polską wizę Marokańczycy wyrażali swoje niezadowolenie z tego, jak działa elektroniczny system konsularny. Jedna z konwersacji dotyczyła „hakera”, który za „dużo pieniędzy” miał pomagać w przejściu procesu rejestracji wizyty w placówce.
„Jest jeden facet, on jest hakerem. Prosi o dużo pieniędzy” – pisał po arabsku jeden z użytkowników grupy Les Marocains de Pologne, działającej na Facebooku. „Idźcie wszyscy do Ambasady (Polski – przyp. red.) i powiedzcie im o tym hakerze” – dodawał.
„Haker” z Londynu
Na forach internetowych pani Natalia natknęła się także na informację o „hakerze” z Londynu, który za opłatą miał umawiać wizyty w konsulatach. Dziennikarze śledczy Radia ZET dotarli do niego za pośrednictwem mediów społecznościowych. Na pytanie, czy może pomóc w sprawie umówienia takiej wizyty, odpisał: ”Tak ale już nie robię bez danych, zabiera mi to zbyt dużo czasu, tylko z danymi”. Po tym jak dziennikarze ujawnili, że przygotowują publikację na temat nieprawidłowości w systemie wizowym, mężczyzna zaczął tłumaczyć, że nie jest żadnym „hakerem”, tylko „stolarzem”. Zapewniał, że za „przysłowiowe piwo” pomagał znajomym umówić wizyty w konsulacie.
„System rejestracji jest do d…, kto pierwszy ten lepszy. Cały myk polega na tym, że o godzinie 9 i 20 pojawiają się nowe terminy wizyt (w konsulacie – przyp. red.) na liście i w punkt o tym czasie trzeba nacisnąć przycisk „pobierz termin”, o sukcesie decydują szybkie palce” – napisał dziennikarzom „haker”. Na pytanie, jak wcześniej rezerwował terminy bez podawania danych, odparł: „Rezerwowałem na nieistniejące dane, po czym anulowałem wizytę w określonym czasie a termin wracał na listę jako dostępny. A w tym samym czasie zainteresowany go wybierał i kontynuował rejestrację ze swoimi prawdziwymi danymi”.
Po rozmowie z dziennikarzami Radia ZET i RadioZET.pl prowadzony w mediach społecznościowych profil „hakera” z Londynu został usunięty.
„Kolejna odsłona afery wizowej PiS”
Z ustaleń posłów Koalicji Obywatelskiej, Marcina Kierwińskiego i Jana Grabca, zaprezentowanych pod koniec sierpnia po kontroli poselskiej przeprowadzonej w MSZ, wynikało, że nawet 350 tysięcy wiz przyznanych cudzoziemcom z krajów Afryki i Bliskiego Wschodu mogło zostać wydanych niezgodnie z przepisami. Poseł PO Michał Szczerba dodatkowo otrzymał z resortu dyplomacji zestawienie danych MSZ pokazujące, że ponad sześć tysięcy osób w ciągu sześć lat otrzymało na terenie Białorusi wizę do Polski. Z informacji tych wynika, że chodzi o osoby z krajów innych niż Białoruś.
– Mamy kolejną odsłonę afery wizowej PiS – komentuje poseł Szczerba, odnosząc się do treści dokumentów, do których dotarli dziennikarze Radia ZET i RadioZET.pl. – Tym razem znajdujemy potwierdzenie w dokumentach MSZ, że ministerstwo i osobiście minister Rau wiedzieli, że grasuje mafia hakerów, a tak naprawdę pośredników, którzy udając hakerów, wymuszali na osobach starających o wizy do Polski łapówki. Ten proceder był znany, nie było reakcji było przyzwolenie – dodaje polityk Platformy Obywatelskiej.
O działalność „hakerów” załatwiających za opłatą miejsca w polskim systemie konsularnym, w procesie ubiegania się o wizy, zapytaliśmy Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Do czasu publikacji tego artykułu nie uzyskaliśmy komentarza w tej sprawie ani od MSZ, ani od ABW.
Źródło: radiozet.pl