Zamknięcie kopalń i hut w Polsce oznacza katastrofę dla setek tysięcy ludzi

Niezależny dziennik polityczny

Co drugie miejsce pracy powiązane z węglem w Europie znajduje się w Polsce. Hutnictwo to kolejnych kilkadziesiąt tysięcy etatów. Jeśli zamkniemy polskie huty i kopalnie, pracę stracą tysiące ludzi.

  • Stan zatrudnienia w sektorze górnictwa węgla kamiennego na koniec lipca 2023 roku wyniósł 75,8 tys. osób. Tyle że górnictwo to nie tylko kopalnie.
  • Liczbę pracowników powiązanych bezpośrednio z branżą górniczą szacować można co najmniej na około 120 tys. To cała rzesza firm produkujących na rzecz kopalń oraz świadczących im różnego rodzaju usługi.
  • Górnictwo to węgiel kamienny, ale także brunatny. Bezpośrednie zatrudnienie w tym sektorze znajduje obecnie około 23 tys. osób. A po uwzględnieniu miejsc pracy w usługach towarzyszących jest to łącznie około 100 tys. osób.
  • Z kolei w 2022 roku w hutach w Polsce zatrudnionych było około 24 tys. osób. Należy też pamiętać o pracownikach branży odlewniczej, których w 2022 roku było 16,5 tys. 
  • O społecznych kosztach transformacji energetycznej będziemy rozmawiać na PRECOP 28, konferencji pod patronatem WNP.PL, na którą zapraszamy.

Jak wynika z danych katowickiego oddziału Agencji Rozwoju Przemysłu, stan zatrudnienia w sektorze górnictwa węgla kamiennego na koniec lipca 2023 roku wyniósł 75,8 tys. osób. Tyle że górnictwo to nie same kopalnie, czyli nie sami producenci węgla. Oprócz nich mamy całą rzeszę firm produkujących na rzecz kopalń oraz świadczących kopalniom różnego rodzaju usługi. Mamy także jednostki badawczo-rozwojowe działające na rzecz przemysłu wydobywczego.

W opracowaniu z grudnia 2020 roku, jakie sporządził Uniwersytet Ekonomiczny w Katowicach na zlecenie Górniczej Izby Przemysłowo-Handlowej (GIPH), według różnych szacunków liczba pracowników w przedsiębiorstwach powiązanych z górnictwem może oscylować od ok. 57 tysięcy do ponad 100 tysięcy miejsc pracy, a podążając za szacunkami samorządu gospodarczego – w sektorze tak zwanego zaplecza górniczego zatrudnionych może być nawet łącznie ok. 400 tysięcy osób.

Skąd aż taki rozrzut? O ile relatywnie łatwo jest oszacować liczbę przedsiębiorstw w pierwszych dwóch grupach (dostawców dla górnictwa i odbiorców węgla), zdecydowanie trudniej jest ustalić rzeczywistą skalę działania podmiotów wchodzących w skład trzeciej grupy – podmiotów funkcjonujących (przynajmniej w znacznej części) dzięki dostarczaniu produktów oraz świadczeniu usług górnikom, ich rodzinom oraz funkcjonującym w bezpośredniej bliskości kopalń i zakładów górniczych.

Chociaż tradycyjnie nie są oni traktowani jako przedsiębiorstwa okołogórnicze, bowiem nie współpracują ze spółkami węglowymi w modelu B2B, to jednak są częstokroć ściśle przyczynowo związani z funkcjonowaniem kopalń lub przedsiębiorstw tworzących bezpośrednie otoczenie górnictwa (głównie są to przedsiębiorstwa handlowe i usługi dla ludności).

Patrząc na rynek pracy w górnictwie, trzeba uwzględniać kopalnie, czyli producentów węgla oraz firmy z szerokiego zaplecza górnictwa

“Przyjmujemy jednak bezpieczne założenie, że liczba pracowników powiązanych bezpośrednio z branżą górniczą wynosi 120 tys. Zaznaczamy również, że liczba ta nie obejmuje pracowników przedsiębiorstw z grupy trzeciej, niewspółpracujących z kopalniami na zasadach B2B” – wskazano w raporcie przygotowanym na zlecenie Górniczej Izby Przemysłowo-Handlowej.

W przypadku wygaszenia działalności dużej części kopalń w Polsce, których znakomita większość ulokowana jest na Śląsku, pociągnie to za sobą szereg konsekwencji zarówno dla dostawców produktów i usług dla kopalni, jak i dla odbiorców węgla. W przypadku obu grup podmiotów gospodarczych można się spodziewać przejściowych trudności, istotnego ograniczenia skali działania, ograniczenia zatrudnienia, a w skrajnych – lecz prawdopodobnie nierzadkich – sytuacjach likwidacji powiązanych z górnictwem podmiotów.

Mając na uwadze liczbę miejsc pracy tworzonych przez firmy dostarczające produkty i usługi dla górnictwa oraz będące odbiorcami wydobywanego w kopalniach węgla, trzeba stwierdzić, że wygaszanie górnictwa bez adekwatnego wsparcia dla przedsiębiorstw okołogórniczych może doprowadzić do znacznego wzrostu bezrobocia, głównie na Śląsku, ale także w innych częściach kraju.

– Patrząc na rynek pracy w górnictwie, trzeba uwzględniać kopalnie, czyli producentów węgla oraz firmy z szerokiego zaplecza górnictwa – zaznacza w rozmowie z portalem WNP.PL prof. Krystian Probierz, geolog górniczy. – Gdyby nagle zlikwidowano kopalnie i zakłady okołogórnicze, byłaby to tragedia dla rynku pracy. Wiadomo, że wszelkie procesy transformacyjne należy przeprowadzać stopniowo – dodaje prof. Probierz.

Stąd też w umowie społecznej dla górnictwa zapisano między innymi, że odchodzenie od wydobycia węgla kamiennego energetycznego ma u nas potrwać do 2049 roku.

– Nikt jednak z obecnie zatrudnionych w kopalniach nie straci pracy. Będzie miał możliwość dopracować w górnictwie do emerytury – zapewnił wiceminister aktywów państwowych Marek Wesoły, cytowany przez Solidarność Górniczą. – Alokacja pracowników to rzecz nienowa. Być może tylko dzięki temu pozostałe kopalnie będą mogły dalej funkcjonować, bowiem już dziś niektóre z nich cierpią na brak wykwalifikowanych pracowników. Oczywiście ci z pracowników, którzy będą chcieli się przebranżowić, będą mieli taką możliwość – zaznaczył Marek Wesoły.

Sama Polska Grupa Górnicza kooperuje z ponad 3 tys. przedsiębiorstw i placówek naukowo-badawczych

Taka sensowna transformacja powinna odnowić łańcuch wartości, generowany dzisiaj przez przeznaczone do stopniowej likwidacji górnictwo. Dla przykładu: sama Polska Grupa Górnicza kooperuje z ponad 3 tys. przedsiębiorstw i placówek naukowo-badawczych; zapewnia około 37 tysiącom osób stabilne miejsca pracy z wynagrodzeniem znacznie przewyższającym średnią w przemyśle regionu. Odprowadza również ponad 3 mld zł do budżetów centralnego i samorządowych, co umożliwia gminom inwestowanie w poprawę jakości życia mieszkańców. Cały ten łańcuch wartości determinuje rozwój regionu. Najpierw zatem należy przygotować alternatywne i równorzędne, podobnie płatne miejsca pracy i dopiero wtedy przechodzić do etapu likwidacji kopalń, a nie odwrotnie.

Należy tu również zaznaczyć, że górnictwo jako takie nie zniknie. Będzie natomiast presja na wydobywanie minerałów niezbędnych w transformacji energetycznej Unii Europejskiej. W UE dokonuje się proces transformacji energetycznej, do której potrzeba coraz więcej surowców, takich jak choćby lit do akumulatorów samochodów elektrycznych.

Tyle że w przypadku wielu surowców Unia Europejska jest niemal całkowicie uzależniona od importu, głównie z Chin. Władze UE dostrzegły już zagrożenia, czego przejawem są nowe projekty aktów prawnych mających na celu m.in. dywersyfikację źródeł dostaw. Postuluje się, aby do 2030 roku co najmniej 10 proc. rocznego zapotrzebowania na metale ziem rzadkich zapewniały europejskie przedsiębiorstwa górnicze, a co najmniej 40 proc. tych surowców podlegać ma przetwarzaniu w Europie.

– Cele stanowione w Zielonej Transformacji i w nowych przepisach UE o surowcach krytycznych wymagają mocnych i trwałych łańcuchów dostaw niezbędnych do działania instalacji OZE – zaznacza Tomasz Rogala, szef Europejskiego Stowarzyszenia Węgla Kamiennego i Brunatnego Euracoal, a zarazem prezes Polskiej Grupy Górniczej.

Unia Europejska musi zdać sobie sprawę, że plany można będzie wykonać tylko wtedy, jeśli użyjemy potencjału umiejętności górniczych i wiedzy państw, które wciąż eksploatują węgiel kamienny (Polska, Czechy) i węgiel brunatny (Polska, Bułgaria, Czechy, Niemcy, Grecja, Węgry, Słowenia, Słowacja i Rumunia). Bez udziału górników nie będzie pod dostatkiem surowców krytycznych i pierwiastków ziem rzadkich, których tak nieodzownie potrzebuje Zielona Transformacja.

– W Polsce plan wygaszania górnictwa do 2049 roku zbiega się z opisanym celem – przypomina Tomasz Rogala. – Będziemy dysponowali dostępną siłą roboczą i kompetencjami zdolnymi dostarczać potrzebne materiały. Musimy się jednak spieszyć i nie zmarnować szansy – ocenia.

W umowie społecznej dla górnictwa zapisano między innymi, że odchodzenie od wydobycia węgla kamiennego energetycznego potrwa u nas do 2049 roku. Jednak tak naprawdę nie wiadomo, co będzie za dziesięć czy piętnaście lat. Nie jesteśmy w stanie wszystkiego przewidzieć. Zwracają na to uwagę analitycy rynkowi, wskazując choćby na pandemię koronawirusa i jej dalekosiężne skutki dla gospodarki czy agresję Rosji na Ukrainę.

Polskie kopalnie węgla kamiennego są głównie skoncentrowane w Górnośląskim Zagłębiu Węglowym

Należy tu przypomnieć, że w Polsce w latach 1998-2001 z górnictwa dobrowolnie odeszło przeszło 100 tys. ludzi. Około 40 proc. z nich wzięło wówczas odprawy wynoszące średnio 37 tys. zł netto. Środki na tzw. Górniczy Pakiet Socjalny pochodziły z kredytu udzielonego przez Bank Światowy. To już jednak historia, a przed nami dalsze przekształcenia w sektorze węglowym.

Obecnie co drugie miejsce pracy powiązane z węglem w Europie znajduje się w Polsce. Polskie górnictwo generuje 8-krotnie więcej miejsc pracy od górnictwa w pozostałych krajach członkowskich UE.

– Oczekiwałbym, że po najbliższych wyborach parlamentarnych będziemy mocniej bronili w rozmowach z Unią Europejską swojego interesu i walczyli o nasz węgiel. Jeszcze długo będziemy bowiem wykorzystywać węgiel jako paliwo – mówi portalowi WNP.PL Marian Kostempski, były prezes Kopeksu.

Polskie kopalnie węgla kamiennego są głównie skoncentrowane w Górnośląskim Zagłębiu Węglowym. Natomiast jest także Lubelski Węgiel Bogdanka funkcjonujący w Lubelskim Zagłębiu Węglowym i zatrudniający  blisko sześć tysięcy osób. Bogdanka – uchodząca za najlepszą polską kopalnię – jest największym pracodawcą na Lubelszczyźnie.

Górnictwo to nie tylko węgiel kamienny, ale także węgiel brunatny. Bezpośrednie zatrudnienie w sektorze węgla brunatnego znajduje obecnie około 23 tysięcy osób. A po uwzględnieniu miejsc pracy w usługach towarzyszących jest to łącznie około 100 tysięcy osób.

– Dopóki nie wybudujemy atomu, jest nam potrzebny węgiel, bo on daje Polakom bezpieczeństwo energetyczne – podkreśla w rozmowie z portalem WNP.PL Marek Wesoły, wiceminister aktywów państwowych. – Jako rząd Prawa i Sprawiedliwości deklarujemy i będziemy tego bardzo mocno pilnować, że dopóki nie będziemy mieli własnego stabilnego źródła energii, które będzie uzupełnieniem dla wszystkich OZE, to będziemy wydobywali i utrzymywali energetykę opartą na węglu. Ona daje nam dziś suwerenność. Po tym, co wydarzyło się na Wschodzie, ten przekaz jest jeszcze bardziej wzmocniony. Węgiel będzie tak długo, dopóki Polska nie wytworzy własnych źródeł energii, które będą jej dawać bezpieczeństwo – zaznacza Marek Wesoły.

W 2022 roku w hutach w Polsce zatrudnionych było około 24 tysięcy osób

Z kolei w hutnictwie w Polsce również zatrudnionych jest nadal wielu pracowników. W 2022 roku w hutach w Polsce zatrudnionych było około 24 tysięcy osób. W samym ArcelorMittal Poland, który jest największym producentem stali w Polsce, zatrudnionych jest około 10 tysięcy osób w oddziałach i spółkach zależnych. Należy też pamiętać o pracowników branży odlewniczej, których w 2022 roku było zatrudnionych 16,5 tys.

Są u nas plany rozwoju sektora stalowego. Minister aktywów państwowych Jacek Sasin spotkał się 11 września 2023 roku z pracownikami spółki Huta Pokój Profile z grupy Węglokoksu. W wystąpieniu nawiązał do ogłoszonego przez Węglokoks projektu budowy nowej stalowni o zdolności produkcyjnej 1 mln ton stali rocznie. Szacunkowy koszt tej inwestycji to ok. 5 mld zł.

– Myślę, że ten zakład w Rudzie Śląskiej będzie taką wizytówką naszej polityki odbudowy kluczowych gałęzi polskiego przemysłu – powiedział Jacek Sasin. – To rzeczywiście potężna inwestycja. Myślę, że ona pokazuje zupełnie inne spojrzenie na polską gospodarkę i na rolę państwa.

Do grupy kapitałowej Węglokoks należą hutnicze spółki: Huta Łabędy w Gliwicach, Walcownia Blach Grubych Batory w Chorzowie oraz Huta Pokój Profile i Huta Pokój Konstrukcje w Rudzie Śląskiej. Jacek Sasin ocenił, że z polskiego przemysłu stalowego obecnie w rękach państwa pozostały zaledwie resztki.

– Przemysł stalowy w Polsce dzisiaj nie zaspokaja naszych potrzeb krajowych. Musimy importować stal do Polski, głównie dotychczas ze Wschodu – z Ukrainy, Białorusi, Rosji; w tej chwili mamy sytuację zmienioną po wojnie na Ukrainie, import z tych kierunków nie jest możliwy – ale również z Azji. Większość przemysłu stalowego w Polsce jest w rękach podmiotów prywatnych, najczęściej podmiotów zagranicznych – podkreślił Jacek Sasin. – Chcemy również stawiać na hutnictwo, bo jest dzisiaj absolutnie kluczową gałęzią gospodarki: trudno sobie wyobrazić funkcjonowanie jakiejkolwiek gospodarki państwa bez odpowiedniej ilości stali. Chcemy też inwestować w odbudowę hutnictwa w domenie Skarbu Państwa – zaznaczył Sasin, nawiązując do projektu budowy w Rudzie Śląskiej stalowni, która – jak ocenił – mogłaby poważnie zaspokoić polski rynek, polskie potrzeby w zakresie stali.

Jak widać zarówno górnictwo węgla kamiennego oraz brunatnego, jak i hutnictwo to nadal potężny pracodawca. Istotny tym bardziej, że w obydwu przypadkach mamy do czynienia z rozwiniętym zapleczem, z wieloma podmiotami, które kooperują z kopalniami czy z hutami, dostarczając im różne wyroby oraz świadcząc różnego rodzaju usługi.

Żródło: wnp.pl

Więcej postów