- Ile wyniesie łączna skala zniszczeń?
- Zbudować i utrzymać zaufanie
- Rozminowanie kraju
- PKB w cieniu wojny
- Spadek liczby ludności
Koordynacja działań podejmowanych na szeroką skalę i w porozumieniu z zagranicznymi partnerami może sprawiać trudności, ale wyzwań jest znacznie więcej.
Ile wyniesie łączna skala zniszczeń?
Rosyjska inwazja powoduje ogromne straty materialne. Wprawdzie zniszczona infrastruktura i budynki mieszkalne nierzadko pochodziły sprzed kilkudziesięciu lat i częstokroć znajdowały się w opłakanym stanie, ale ich odtworzenie po cenach bieżących przyprawia o zawrót głowy.
W marcu 2023 r. Bank Światowy oszacował, że na powojenną rekonstrukcję Ukrainy trzeba przeznaczyć 411 mld dol. Kilka miesięcy wcześniej, w lipcu 2022 r., rząd w Kijowie zaprezentował plan odbudowy, którego realizację określono na 750 mld dol.
Nie wdając się w rozważania, czyje wyliczenia są bliższe prawdzie, faktem jest to, że straty wzrosły m.in. za sprawą zniszczenia zapory w Nowej Kachowce. Mieszkańcy regionu jeszcze długo będą odczuwać nie tylko skutki powodzi, ale również konsekwencje braku zbiornika (rozciągał się na 240 km) i elektrowni wodnej, która stanowiła część zapory na Dnieprze.
W związku z trwającymi walkami i licznymi atakami rakietowymi, ostateczna skala zniszczeń może jeszcze zaskoczyć. Niewykluczone, że Kreml nastawia się na długotrwałą „wojnę na wyczerpanie”, połączoną z systematycznym niszczeniem infrastruktury i potencjału gospodarczego swojego sąsiada.
Obecnie wiele państw i instytucji międzynarodowych wspiera Ukrainę oraz konsekwentnie obiecuje przekazanie środków na jej odbudowę ze zniszczeń wojennych. W czerwcu 2023 r. podczas Ukraine Recovery Conference w Londynie padły konkretne kwoty: łącznie zadeklarowano ponad 60 mld dol. pomocy.
To nie wystarczy, dlatego trwa poszukiwanie dodatkowych pieniędzy. Kijów zabiega o przekazanie na rzecz odbudowy zamrożonych środków rosyjskiego banku centralnego oraz domaga się konfiskaty majątków oligarchów, którzy wspierają Kreml, ale nie wiadomo, czy to się ziści.
Pomysł trafia na opór ze strony części polityków i niektórych przedstawicieli środowiska finansowego, którzy obawiają się, że byłby to groźny precedens. W połowie 2022 r. ukraiński premier Denys Szmyhal ocenił, że na Zachodzie zamrożono rosyjskie aktywa warte 300–500 mld dol., więc gra jest warta świeczki.
Zbudować i utrzymać zaufanie
Na postrzeganie Ukrainy na arenie międzynarodowej negatywnie wpływa problem korupcji w tym kraju. To poważne ryzyko w związku z uzależnieniem Ukrainy od pomocy z zewnątrz.
Za granicą może się zmniejszyć skłonność do udzielania wsparcia finansowego, a niektórzy przedsiębiorcy i inwestorzy mogą zrezygnować z wejścia na tamtejszy rynek, jeżeli będą się dowiadywać z mediów, że część pieniędzy z Zachodu trafia nie tam, gdzie powinna.
„Ukraina musi zbudować silne podstawy dla międzynarodowego zaufania, tak by opinia publiczna uwierzyła, że finansowanie przeznaczone na odbudowę państwa będzie wydane właściwie i w sposób przejrzysty dla instytucji finansujących proces” – czytamy w raporcie Warsaw Enterprise Institute „Odbudowa Ukrainy. Efektywność, organizacja, finansowanie”.
Rozminowanie kraju
Niedawno minister obrony Ołeksij Reznikow w rozmowie z dziennikiem „The Guardian” ocenił, że Ukraina jest najbardziej zaminowanym krajem na świecie. „Na niektórych odcinkach linii frontu jest nawet pięć min na metr kwadratowy” – powiedział. Z danych zebranych przez Human Rights Watch wynika, że w czasie inwazji Rosjanie używają kilkunastu rodzajów takiej broni.
Ukraińcom brakuje ludzi oraz sprzętu do rozminowywania i oczyszczania kraju z groźnych niewybuchów. Samodzielnie raczej nie uporają się z tym problemem, ponieważ to wymaga dużo czasu i pieniędzy. Bank Światowy oszacował te koszty na 37,6 mld dol. w ciągu 10 lat.
Groźnych min i niewypałów nie brakuje szczególnie na terenach rolnych, a część z nich nie nadaje się do uprawy m.in. z powodu skażenia gleby. Każdy rok pozostawienia ziemi odłogiem będzie negatywnie wpływał na ukraińską gospodarkę, zwiększając tym samym liczbę obywateli uzależnionych od pomocy społecznej.
PKB w cieniu wojny
„W połowie krajów objętych rekonstrukcją powojenną Produkt Krajowy Brutto per capita przez 25 lat utrzymuje się poniżej trendu przedwojennego, a jedynie w co trzecim przypadku po pięciu latach wraca do poziomu sprzed rozpoczęcia walk” – takie wnioski płyną z analiz Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, który przyjrzał się skutkom kilkuset konfliktów zbrojnych prowadzonych w latach 1816–2014, czyli przez blisko dwa stulecia.
Opierając się m.in. na tych wyliczeniach, Polski Instytut Ekonomiczny (PIE) uważa za możliwy scenariusz, w którym naszemu południowo-wschodniemu sąsiadowi nawet ćwierć wieku zajmie powrót do PKB per capita w stosunku do trendu sprzed rozpoczęcia rosyjskiej inwazji. Wiele będzie zależało od postrzegania ryzyka wznowienia konfliktu.
„Kluczowa dla sukcesu rekonstrukcji powojennej jest kwestia bezpieczeństwa i stabilności. Prowadzenie odbudowy w warunkach aktywnego konfliktu lub kruchego pokoju jest w najlepszym razie bardzo skomplikowane, wiąże się z wyższymi kosztami transakcyjnymi i ograniczoną efektywnością prac naprawczych. Konflikt działa destabilizująco, zniechęca do inwestycji i podejmowania nowych przedsięwzięć gospodarczych” – czytamy w raporcie „Doświadczenia powojennej odbudowy. Inspiracje dla Ukrainy” opracowanym przez PIE.
Spadek liczby ludności
W debacie publicznej niezbyt często pada pytanie: kto będzie mieszkał w tym kraju po zakończeniu wojny? W 2019 r. Ukraina, nie licząc terenów okupowanych przez Rosję od kilku lat, szacowała liczbę mieszkańców na 37,3 mln. Nie wiadomo, ile osób obecnie przebywa na obszarze kontrolowanym przez rząd w Kijowie, ale szacuje się na ogół, że mniej niż 30 mln.
Niektórzy wyjechali wkrótce po rozpoczęciu inwazji. Część uchodźców wojennych powróciła do Ukrainy, inni odwlekają moment podjęcia takiej decyzji, ale są i tacy, którzy nie mają dokąd wrócić lub definitywnie to wykluczają z obawy przed rosyjskimi żołnierzami.
Trudno przewidzieć skalę reemigracji, ale wśród ukraińskich uciekinierów i ich dorosłych dzieci z pewnością nie zabraknie osób, które ułożą sobie życie na obczyźnie. Po zakończeniu działań wojennych część mężczyzn, którzy od kilkunastu miesięcy, co do zasady, mają zakaz opuszczania kraju, dołączy do swoich bliskich przebywających za granicą. Wyjazdy mogą się nasilić, jeśli pojawi się kryzys ekonomiczny, a pomoc finansowa z Zachodu okaże się niewspółmierna do potrzeb i oczekiwań.
Według Ukraińskiego Instytutu Przyszłości współczynnik urodzeń już spadł poniżej 1, a za kilka lat emerytów będzie dwukrotnie więcej niż osób pracujących. Spadek liczby osób w wieku produkcyjnym i szybkie starzenie się ludności ograniczy korzyści płynące z odbudowy kraju i negatywnie wpłynie na rozwój gospodarczy. Instytut Demografii i Badań Społecznych Narodowej Akademii Nauk Ukrainy prognozuje liczbę populacji w 2030 r. na 24–32 mln.
Bez reform ani rusz
Powojenna rekonstrukcja może przyspieszyć, a zainteresowanie ze strony kapitału prywatnego wzrośnie, jeśli Kijów nawiąże bliską współpracę z Unią Europejską i Stanami Zjednoczonymi, a Ukraina trwale wejdzie na ścieżkę prowadzącą i ku jasnym regułom prawa, i ku gospodarce rynkowej. Tempo zmian to wielka niewiadoma, ponieważ wiąże się m.in. z koniecznością przeprowadzenia reform wewnętrznych.
Na taką potrzebę zwracano uwagę kilka miesięcy po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji, bo już w lipcu 2022 r., podczas konferencji dotyczącej odbudowy Ukrainy w szwajcarskim Lugano. Delegacje ponad 40 państw i przedstawiciele takich organizacji, jak Bank Światowy, Międzynarodowy Fundusz Walutowy czy Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju określiły wówczas najważniejsze zasady działania, które powinny przyświecać powojennej rekonstrukcji.
Reformy wewnętrzne wymieniono na drugim miejscu, co raczej nie jest dziełem przypadku. Na pierwszym zaś miejscu znalazła się współpraca, o którą jednak będzie bardzo trudno, jeśli nie dojdzie do podjęcia decyzji oczekiwanych przez najważniejszych donatorów.
Żródło: forsal.pl