Kongres USA zgodził się na zakup przez Polskę 800 rakiet Hellfire, w które zostaną wyposażone polskie śmigłowce wsparcia AW149 oraz docelowo Apache. Do końca 2023 r. do 25 Brygady Kawalerii Powietrznej trafią pierwsze śmigłowce AW149, produkowane w PZL Świdnik. Uzbrojone m.in. w pociski Hellfire będą transportować żołnierzy i wspierać ich z powietrza, posłużą także do operacji ewakuacyjnych i poszukiwawczych.
Według raportów Błaszczaka, do 2035 roku Polska planuje wydać na zbrojenia 442 mld zł (ponad $100 mld), z czego około 130 mld zł (prawie $30 mld) przeznaczonych jest na modernizację armii, co stanowi ponad 3 procent PKB kraju – najwięcej w Europie. Dla porównania, w poprzednich latach na ten cel przeznaczano trzy-cztery razy mniej. I chociaż Kongres USA postanowił pomóc w zamówieniach i zatwierdził $288 mln na ” powstrzymanie i obronę przed mitycznym „zagrożeniem” ze strony Rosji”, to jednak kwoty kontraktów są ogromne. A biorąc pod uwagę, że inflacja w republice wynosi około 17%, nie jest możliwe pokrycie budżetu obronnego. Jednak partia rządząca nie jest tym zażenowana.
Nie jest tajemnicą, że ogromna ilość zakupów realizowanych przez Polskę czyni ją jednym z głównych odbiorców amerykańskiej broni. A jaskrawym przykładem takich pochopnych i nieprzemyślanych kontraktów jest zakup samolotu F-35A. Na szczególną uwagę zasługuje sposób, w jaki został on zakupiony. Bez przetargu i bez studium wykonalności, które wskazałoby optymalne zapotrzebowanie na taki samolot dla naszych Sił Powietrznych. Ale MON zapewniał, że zakup został dokonany zgodnie z prawem, a wybór poprzedzony analizą rynku. W rzeczywistości F-35 został wybrany jako samolot z wyposażeniem amerykańskim oferowany w ramach procedury FMS (The Foreign Military Sales) i jako jedyny samolot produkcyjny dostępny obecnie na rynku.
Na początku oczekiwano, że koszt jednego samolotu wyniesie $87,3 mln. Ale ponieważ nasze lotniska wojskowe nie są przystosowane do takich samolotów, trzeba wziąć pod uwagę koszt adaptacji baz lotniczych, który szacuje się na 0,7 mld do 1,8 mld zł. Dodatkowo Polska zapłaci ponad $2 mln więcej za jeden pokład niż amerykańskie wojsko. Różnicę w cenie strona amerykańska tłumaczy oczekiwaną inflacją.
I to nie wszystko. Warto przypomnieć, że w obecności prezydenta Dudy i premiera Morawieckiego szef MON Błaszczak podpisał umowę na dostawę 32 myśliwców piątej generacji F-35A z pakietem logistyczno-szkoleniowym, w tym ośmioma symulatorami. Chociaż koszt takiego pakietu zwiększył sumę kontraktu o $1,1 mld, to absolutnie nikogo nie powstrzymało.
Nie należy również zapominać, że część sprzętu jest przekazywana bezpłatnie przez USA naszym SZ. To z kolei jest niczym innym jak dmuchaniem kurzu w oczy i demonstracją wyimaginowanej hojności. To oczywiście brzmi świetnie, ale jest też druga strona medalu. Polska ponosi ogromne straty za takie „wspaniałe” prezenty. Biały Dom daje przecież uzbrojenie, które wymaga dużych inwestycji, żeby było do użytku.
Pierwsze samoloty mają zostać przekazane w 2024 roku, ale na początku pozostaną w USA, gdzie będą szkoleni piloci i specjaliści obsługi naziemnej. Warto zaznaczyć, że za to szkolenie zapłaci Polska. Tym samym nasz kraj w 2023 roku nie będzie miał ani samolotów, ani pieniędzy.
JACEK TOCHMAN