– Depozyty rosną szybciej niż dług – sytuacja finansowa, płynnościowa polskich przedsiębiorstw nie jest zła – twierdzi w rozmowie z WNP.PL Agnieszka Wolska, wiceprezeska zarządu BNP Paribas.
- – Ostatnie dwa lata były okresem dynamicznego wzrostu popularności kredytów, natomiast obecnie widzimy, że zapotrzebowanie na kredyt nie jest już tak duże, szczególnie jeśli chodzi o kredyt inwestycyjny – twierdzi Agnieszka Wolska, wiceprezeska zarządu BNP Paribas, odpowiedzialna za Obszar Bankowości MSP i Korporacyjnej.
- Co zmieniła wojna w Ukrainie? – Niemal 70 proc. naszych klientów jest zainteresowanych rozmową o transformacji energetycznej – zauważa Wolska.
- O sektorze bankowym będziemy rozmawiać podczas sesji w ramach ścieżki tematycznej „Finanse” w czasie XV Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach (24-26.04.2023).
Czy obecny okres turbulencji związanych z rosnącą inflacją i widmem spowolnienia gospodarczego jest odczuwalny dla państwa banku i waszych klientów korporacyjnych?
– Analizując jakość naszego portfela i patrząc na tradycyjne wskaźniki, które mogłyby sygnalizować turbulencje, możemy stwierdzić, że polska gospodarka weszła w obecny kryzys w bardzo dobrym stanie. Dane makroekonomiczne pokazują, że depozyty rosną szybciej niż dług, a to oznacza że sytuacja finansowa, płynnościowa polskich przedsiębiorstw nie jest zła. Nasze firmy dobrze sobie radzą i skutecznie dostosowują się do zmiennego otoczenia, bo Polak potrafi.
Oczywiście specyfika i dynamika poszczególnych segmentów jest różna, bo większe firmy mają wyraźnie wyższe bufory finansowe niż np. przedsiębiorstwa z segmentu SME (małych i średnich przedsiębiorstw – red.).
Tylko największe firmy są zainteresowane kredytami, bo są najbardziej skłonne do inwestowania
Niemniej uważnie obserwujemy sytuację i analizujemy dane finansowe przedsiębiorstw, patrząc, czy chwilowe wahania, które naturalnie występują, mogą przełożyć się na ich długookresową sytuację płynnościową.
Ostatnie dwa lata były okresem dynamicznego wzrostu popularności kredytów, natomiast obecnie widzimy, że zapotrzebowanie na kredyt nie jest już tak duże, szczególnie jeśli chodzi o kredyt inwestycyjny. Wprawdzie dane makroekonomiczne wskazują na wzrost inwestycji przedsiębiorstw, jednak na dziś nie widzimy tu odzwierciedlenia w zapotrzebowaniu na kredyt, chyba że mowa największych firmach. Te są najbardziej skłonne są do inwestowania, wykorzystywania szans na ewentualne przejęcia czy inwestycje w nowe środki produkcji.
Jak w ostatnim czasie zmieniło się zapotrzebowanie na kredyt ze strony państwa klientów korporacyjnych w różnych branżach i czy odczuwacie, że poszczególne sektory gospodarki różnie przeżywają okres zmian i różnie na niego reagują?
– Tak, widzimy specyfikę sektorową, przy czym również im większe przedsiębiorstwo, tym chętniej korzysta z kredytów. I tak, rynek SME robi to w niewielkim stopniu i raczej optymalizuje koszty finansowania. W tym wypadku widać stabilne schodzenie z kredytów inwestycyjnych i korzystanie z kredytu obrotowego, który można przedpłacać, aktywnie w ten sposób zarządzając płynnością. I faktycznie – firmy z tego segmentu wyraźnie starają się nadpłacać kredyty.
W średnim segmencie zeszłoroczne zapotrzebowanie na kredyty zmalało i widać trend dalszej optymalizacji kosztów, trochę jak w przypadku SME.
Część firm międzynarodowych szuka finansowania od spółki matki częściej niż od banków, gdzie lokują swój kapitał
Firmy duże z kolei patrzą na finansowanie i inwestycje z natury bardzo długookresowo. W przypadku firm międzynarodowych alternatywą dla finansowania lokalnego bywa np. finansowanie grupowe od spółki matki. To bywa atrakcyjne rozwiązanie ze względu na kwestię np. różnic kursowych czy różnic w poziomach stawek referencyjnych, czyli innych warunków brzegowych, na jakich spółka otrzymuje finansowanie.
Obserwujemy też zwiększenie się udziału kredytów w euro. O ile kiedyś ok. 15 proc. zobowiązań było zaciąganych w walucie europejskiej, tak dziś niemal co czwarta firma jest zainteresowana takim kredytem.
Jeżeli natomiast chodzi o konkretne branże, to przykładowo w biznesach związanych z zakwaterowaniem, działalnością gastronomiczną czy niektórymi usługami widać spadek zapotrzebowania na kredyt. Podobnie jest zresztą w rolnictwie.
Nieźle radzą sobie transport i logistyka oraz przetwórstwo przemysłowe czy handel hurtowy i detaliczny. Bardzo dobrze – w kontekście kredytowym – radzą sobie np. branże związane z wytwarzaniem i zaopatrywaniem w energię elektryczną czy gaz.
Przy czym trzeba wziąć pod uwagę, że – niezależnie od sektora – kiedy wybuchła wojna w Ukrainie i ceny surowców wystrzeliły, szczególnie ceny gazu, część firm zabezpieczyła swoje rezerwy na wysokim kursie gazu. A to znaczy, że ich koszty pozostały na poziomie gwarantowanym transakcjami zabezpieczającymi, natomiast są eksponowane na ryzyko rynkowe odbiorców.
Jak wojna na Ukrainie zmieniła preferencje klientów korporacyjnych?
– Po pierwsze, zdecydowanie wpłynęła na poprawę świadomości w zakresie bezpieczeństwa energetycznego. Dziś niemal 70 proc. naszych klientów jest zainteresowanych rozmową o transformacji energetycznej. Bardzo dużo firm, dużych i małych również, chce mieć własne instalacje, głównie fotowoltaiczne. Rośnie też zainteresowanie kontraktami na odbiór energii po stałych cenach, zaczęły się pojawiać transakcje zabezpieczające na surowce energetyczne. Drugą sprawą jest wzrost zapotrzebowania na kredyt obrotowy – firmy zaczynają uwalniać zapasy, których sporo wcześniej zakumulowały i udrażniają łańcuchy dostaw.
Jaki jest udział wśród klientów korporacyjnych w państwa banku przedsiębiorców z Białorusi czy Ukrainy, którzy przenieśli swoją działalność do Polski?
– Przede wszystkim obsługujemy klientów detalicznych z Ukrainy, których od początku wojny przybyło w naszym banku 106 tys. Z przedsiębiorstwami z segmentu SME jest najczęściej tak, że w większości przypadków ich aktywa pozostały w kraju ogarniętym wojną i zwyczajnie nie można relokować ich do Polski. To znacznie ogranicza potencjał tych firm do inwestowania i zaciągania zobowiązań. Jednak pamiętajmy, że system bankowy w Ukrainie nadal działa, a Grupa BNP Paribas posiada tam bank – Ukrsibbank, który obsługuje zarówno osoby fizyczne, jak i firmy.
Źródło: wnp.pl