Adam Bielan i Jacek Żalek, czyli prezes i jeden z wiceprezesów Partii Republikańskiej, toczą kuluarową wojnę w tle afery w NCBiR – mówią źródła Wirtualnej Polski. Według naszych rozmówców koalicjanci PiS-u w nieoficjalnych rozmowach próbują się wzajemnie pogrążać, bo obaj obawiają się politycznej odpowiedzialności. Oficjalnie Bielan próbuje przekonywać, że reakcje były właściwe, ale instytucję podległą Żalkowi nazwał „stajnią Augiasza”.
Afera z rozdzielaniem środków w ramach konkursu „Szybka ścieżka – Innowacje cyfrowe” wywołała wojnę w Partii Republikańskiej – wynika z ustaleń Wirtualnej Polski. Wewnątrz niewielkiego koalicyjnego ugrupowania Adama Bielana trwa przerzucanie politycznej odpowiedzialności w sprawie tego, gdzie mogła trafić część z 811 milionów złotych.
Przypomnijmy, 55 milionów zł miało wpłynąć na konto firmy założonej w trakcie trwania konkursu, a 123 miliony zł – białostockiej firmy w słabej kondycji finansowej. Według posłów Koalicji Obywatelskiej obie mają związki z Republikanami.
Ostatecznie środki nie trafiły na konto podejrzanych beneficjentów. Ale cenę za to płacą również uczciwi uczestnicy programu. Jak ujawniliśmy w poniedziałek rano, wypłaty – w ramach tego programu – zostały wstrzymane dla wszystkich firm. To oznacza zablokowanie pieniędzy do końca kwietnia, co wywołuje wściekłość przedsiębiorców, a w konsekwencji może doprowadzić do utraty milionów złotych.
Według nieoficjalnych informacji Wirtualnej Polski początkowo Partia Republikańska była w stanie poświęcić Jacka Żalka i rozważana była jego dymisja z funkcji wiceministra. Taki plan się jednak nie powiódł, bo jak wskazywała „Rzeczpospolita”, rządzący nie chcą iść na wojnę z nim w obawie przed utratą kruchej sejmowej większości i przed rozpadem koalicji w podlaskim sejmiku, gdzie zasiada jego żona. Nasze źródła również to potwierdzają.
Bielan musiał wyjść z ukrycia, Żalek milczy
Kiedy okazało się, że pozbycie się Żalka z powodów politycznych nie wchodzi w grę, politycy Prawa i Sprawiedliwości zaczęli naciskać, by prezes Republikanów wyszedł z ukrycia i w mediach tłumaczył się z afery. W piątek wystąpił w TVP Info, a w poniedziałek w TVN24. – Nawet w jego oficjalnych wypowiedziach słychać, że Bielan nie chce świecić oczami za Żalka. Oni skaczą sobie do gardeł, bo Żalek wprost miał mu powiedzieć, że „nie zostanie kozłem ofiarnym” – mówi nam jeden z naszych informatorów z klubu PiS.
Z wypowiedzi Adama Bielana w TVN24 rzeczywiście można wyczytać dystans wobec swojego partyjnego zastępcy. Europoseł dopytywany o ocenę działań Żalka, któremu podlega NCBiR, stwierdził: – Nie jestem aniołem stróżem Jacka Żalka, więc nie potrafię powiedzieć, jakie były jego wszystkie działania w tej sprawie.
Dodał jednak, że rola jego partyjnego zastępcy „była żadna”, bo „decyzje były podejmowane na poziomie dyrekcji”.
O wzajemne relacje próbowaliśmy zapytać obu polityków. Jacek Żalek nie zgodził się na wywiad. W piątek Departament Komunikacji i Promocji Funduszy Europejskich w odpowiedzi na nasze pytania napisał, że wiceminister „cały czas wykonuje swoje obowiązki jako sekretarz stanu w siedzibie ministerstwa”.
Bielan: „Nie czuję się szantażowany”
Prezes Partii Republikańskiej w wiadomości SMS krótko odpowiedział na nasze pytania m.in. w sprawie ewentualnej utraty większości Zjednoczonej Prawicy na skutek wewnętrznych konfliktów. „Jestem w stałym kontakcie z naszymi posłami i mogę zapewnić, że nic nie grozi większości Zjednoczonej Prawicy w Sejmie” – napisał Adam Bielan. Dopytywany o „skakanie sobie do gardeł”, stwierdził, że nie zna takich wypowiedzi i dodał, że tezy o rozpadzie jego partii są nieprawdziwe.
Zapytaliśmy również o to, dlaczego Jacek Żalek pozostaje wiceprezesem Partii Republikańskiej. Co ciekawe, Bielan odwołał się przy tym pytaniu do kwestii formalnych. „Partia Republikańska jest partią demokratyczną. Zgodnie z paragrafem 20. statutu naszego ugrupowania wiceprezesów partii wybiera i odwołuje Rada Krajowa”. Europoseł zapytany o to, czy czuje się szantażowany przez Jacka Żalka, odpisał „nie”.
Przypomnijmy, afera ws. nieprawidłowości w NCBiR wybuchła, gdy wyszły na jaw szczegóły rozdysponowania 811 milionów złotych w ramach konkursu „Szybka ścieżka-Innowacje Cyfrowe”. 55 milionów złotych od rządowej agencji dostać miała firma 27-latka, której adres jest taki sam, jak dawny adres partii Adama Bielana.
Z kolei 123 miliony złotych miało trafić do spółki z Białegostoku w kiepskiej sytuacji finansowej, której właściciel był wspólnikiem osoby, która została następnie dyrektorem NCBiR Investmend Fund.
Źródło: wp.pl