W obozie władzy żartują, że los Zjednoczonej Prawicy zależy dziś od prezes Julii Przyłębskiej. Ale nie wszystkim jest do śmiechu. Jeśli Trybunał Konstytucyjny stwierdzi niekonstytucyjność uchwalonej przez PiS ustawy sądowej, środki z KPO nie trafią do Polski. A czas leci. I działa na niekorzyść PiS.
Jarosław Kaczyński chce, by Trybunał Konstytucyjny zebrał się i rozpatrzył wniosek prezydenta dotyczący ustawy sądowej do końca marca – wynika z informacji Wirtualnej Polski.
Andrzejowi Dudzie jest to z kolei obojętne, a premier Mateusz Morawiecki nie podjął dotychczas żadnych działań w tej kwestii. – Tak naprawdę nikt nie wie dziś, kiedy Trybunał zajmie się sprawą, która może zdecydować o przyszłości Zjednoczonej Prawicy – mówi nam jeden z polityków PiS.
W cieniu Bidena
W cieniu wizyty Joe Bidena w Polsce prezydent Andrzej Duda skierował wniosek do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie noweli ustawy o Sądzie Najwyższym i innych ustaw.
Jak pisaliśmy w Wirtualnej Polsce w ubiegłym tygodniu, jest to dla PiS problematyczne o tyle, że uchwalona niedawno w Sejmie nowelizacja ws. sądów miała – zdaniem premiera – wypełnić „kamień milowy” związany z Krajowym Planem Odbudowy. Rząd na czele z Mateuszem Morawieckim liczył na odblokowanie przez Komisję Europejską funduszy z KPO, ale na drodze ku temu – kierując ustawę do TK – stanął prezydent.
Andrzej Duda zrobił to z kilku powodów. Po pierwsze – opiera się na opiniach ważnych dla niego prawników, m.in. prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzaty Manowskiej, która twierdzi, że uchwalona przez PiS ustawa jest niekonstytucyjna. Po drugie – prezydent chce chronić swoje prerogatywy i nie zgadza się na kwestionowanie statutu powołanych przez niego sędziów. Po trzecie wreszcie – Duda ma pretensje do rządu, że ten za jego plecami znowelizował ustawę tak, że przestała być ona prawnie akceptowalna, a w dodatku nie informował go o narzucanych przez Komisję Europejską kolejnych „kamieniach milowych”.
Tuż po zakończeniu wizyty Joe Bidena w Polsce prezydent Andrzej Duda w wywiadzie dla TVN24 stwierdził, że „w sytuacji, w której cały szereg różnych podmiotów twierdzi, że ustawa, którą przyjęto w Sejmie jest niezgodna z konstytucją, i ja mam ogromne wątpliwości co do niektórych jej postanowień, to ja nie mogę takiej ustawy podpisać”.
Dlatego prezydent wybrał opcję dla siebie najwygodniejszą: skierowanie wniosku do TK w trybie kontroli prewencyjnej.
W marcu przełom? Prezes na to liczy
Jak ustawę oceni Trybunał? Nie wiadomo. Nie wie tego także prezes Jarosław Kaczyński, który swego czasu chwalił się bliskimi relacjami towarzyskimi z prezes Julią Przyłębską. – Nie było żadnej gorącej linii w tej sprawie – mówi nam człowiek z otoczenia prezesa, gdy pytamy o to, czy lider PiS rozmawiał z prezeską TK po decyzji Andrzeja Dudy.
PiS się niecierpliwi. „Nie wiedzą, co zrobi Przyłębska”
W obozie władzy żartują, że los Zjednoczonej Prawicy zależy dziś od prezes Julii Przyłębskiej. Ale nie wszystkim jest do śmiechu. Jeśli Trybunał Konstytucyjny stwierdzi niekonstytucyjność uchwalonej przez PiS ustawy sądowej, środki z KPO nie trafią do Polski. A czas leci. I działa na niekorzyść PiS.
Jarosław Kaczyński chce, by Trybunał Konstytucyjny zebrał się i rozpatrzył wniosek prezydenta dotyczący ustawy sądowej do końca marca – wynika z informacji Wirtualnej Polski.
Andrzejowi Dudzie jest to z kolei obojętne, a premier Mateusz Morawiecki nie podjął dotychczas żadnych działań w tej kwestii. – Tak naprawdę nikt nie wie dziś, kiedy Trybunał zajmie się sprawą, która może zdecydować o przyszłości Zjednoczonej Prawicy – mówi nam jeden z polityków PiS.
W cieniu Bidena
W cieniu wizyty Joe Bidena w Polsce prezydent Andrzej Duda skierował wniosek do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie noweli ustawy o Sądzie Najwyższym i innych ustaw.
Jak pisaliśmy w Wirtualnej Polsce w ubiegłym tygodniu, jest to dla PiS problematyczne o tyle, że uchwalona niedawno w Sejmie nowelizacja ws. sądów miała – zdaniem premiera – wypełnić „kamień milowy” związany z Krajowym Planem Odbudowy. Rząd na czele z Mateuszem Morawieckim liczył na odblokowanie przez Komisję Europejską funduszy z KPO, ale na drodze ku temu – kierując ustawę do TK – stanął prezydent.
„Prezydent nawarzył piwa”. Ruch Dudy nazywa „absurdem”
Andrzej Duda zrobił to z kilku powodów. Po pierwsze – opiera się na opiniach ważnych dla niego prawników, m.in. prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzaty Manowskiej, która twierdzi, że uchwalona przez PiS ustawa jest niekonstytucyjna. Po drugie – prezydent chce chronić swoje prerogatywy i nie zgadza się na kwestionowanie statutu powołanych przez niego sędziów. Po trzecie wreszcie – Duda ma pretensje do rządu, że ten za jego plecami znowelizował ustawę tak, że przestała być ona prawnie akceptowalna, a w dodatku nie informował go o narzucanych przez Komisję Europejską kolejnych „kamieniach milowych”.
Tuż po zakończeniu wizyty Joe Bidena w Polsce prezydent Andrzej Duda w wywiadzie dla TVN24 stwierdził, że „w sytuacji, w której cały szereg różnych podmiotów twierdzi, że ustawa, którą przyjęto w Sejmie jest niezgodna z konstytucją, i ja mam ogromne wątpliwości co do niektórych jej postanowień, to ja nie mogę takiej ustawy podpisać”.
Dlatego prezydent wybrał opcję dla siebie najwygodniejszą: skierowanie wniosku do TK w trybie kontroli prewencyjnej.
W marcu przełom? Prezes na to liczy
Jak ustawę oceni Trybunał? Nie wiadomo. Nie wie tego także prezes Jarosław Kaczyński, który swego czasu chwalił się bliskimi relacjami towarzyskimi z prezes Julią Przyłębską. – Nie było żadnej gorącej linii w tej sprawie – mówi nam człowiek z otoczenia prezesa, gdy pytamy o to, czy lider PiS rozmawiał z prezeską TK po decyzji Andrzeja Dudy.
Znaki zapytania są też po stronie rządu.
– Nie mamy żadnych informacji w tej sprawie – przekazał nam rzecznik premiera Piotr Müller, gdy zapytaliśmy, czy Kancelaria Prezesa Rady Ministrów ma wiedzę o tym, kiedy Trybunał Konstytucyjny zajmie się ustawą sądową skierowaną przez prezydenta Andrzeja Dudę.
Otoczenie szefa rządu powinno być tym jednak żywo zainteresowane, biorąc pod uwagę fakt, iż to właśnie prawnicy i ministrowie związani z premierem przygotowali uchwaloną przez Sejm ustawę, którą następnie – wbrew PiS – zanegował prezydent.
Jak wynika jednak z naszych informacji, Kancelaria Premiera nie podjęła dotąd żadnych rozmów z Trybunałem Konstytucyjnym ws. ustawy sądowej, która ma odblokować środki z Krajowego Programu Odbudowy. Takie rozmowy nie zostały zainicjowane również przez centralę PiS na Nowogrodzkiej, choć – jak słyszymy od jednego z współpracowników prezesa – Jarosław Kaczyński spodziewa się, że TK może zająć się ustawą w marcu.
Co na to prezydent? W swoim orędziu wygłoszonym dwa tygodnie temu wezwał Trybunał do szybkich prac nad ustawą. A w tym tygodniu – we wspomnianym już wywiadzie dla TVN24 – stwierdził, żeby Trybunał „wziął się do roboty i zajął się tym, co do niego należy”.
W istocie jednak – jak słyszymy nieoficjalnie – głowie państwa obojętne jest, kiedy TK zajmie się ustawą sądową. – Duda uważa, że to problem rządu. I nie jest jego zmartwieniem, jak rząd sobie z tym poradzi. Prezydent zrobił już swoje – zauważa informator WP.
Inny dodaje: – Zdziwiony byłem, że Andrzej zrugał sędziów Trybunału w tym wyklinanym przez PiS TVN-nie. Ale z pewnością wiedział, co robi.
Naszych rozmówców faktycznie zaskoczył ton, w jakim Duda zwrócił się do sędziów zasiadających w Trybunale. – Sam zdziwiłem się, że prezydent może sztorcować publicznie sędziów, w tym panią prezes Przyłębską, na „obcym” terenie. Ale on nie pała do niej sympatią, nie ma wobec niej sentymentów. A nawet chyba nieszczególnie poważa jej kompetencje. W dodatku jest zażenowany tym – jak całe PiS – co się w tym trybunalskim piekiełku wyprawia – relacjonuje jeden z naszych rozmówców.
Ciche dni
Chodzi o spór, jaki toczy się w Trybunale i paraliżuje jego prace od wielu miesięcy.
Konflikt dotyczy kadencji prezes Julii Przyłębskiej. Pod koniec ubiegłego roku niektórzy prawnicy, w tym byli sędziowie Trybunału Konstytucyjnego, wskazywali, że kadencja obecnej prezes upływa 20 grudnia 2022 roku – po 6 latach – i jednocześnie nie będzie ona miała możliwości ponownego ubiegania się o tę funkcję.
Pod koniec stycznia sześciu sędziów TK skierowało pismo do prezes Przyłębskiej i prezydenta, w którym żądają od szefowej Trybunału zwołania Zgromadzenia Ogólnego sędziów TK i wyłonienia kandydatur, spośród których prezydent wskaże nowego prezesa. Ich zdaniem Przyłębska zajmuje swoją funkcję bezprawnie.
PiS jednak nie chce się na to zgodzić i wspiera obecną prezes TK. Partia rządząca nie ma jednak pomysłu na to, jak ten spór rozwiązać. A bez jego zażegnania rozstrzygnięcie wniosku ws. ustawy sądowej będzie mocno utrudnione, jeśli nie niemożliwe.
Czy prezes Kaczyński mógłby w tej sprawie zainterweniować? Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, lider PiS nie miał jeszcze okazji rozmawiać z szefową TK. Zapytaliśmy o to oficjalnie rzecznika PiS Rafała Bochenka, ale nie uzyskaliśmy odpowiedzi.
Nieoficjalnie słyszymy, że Jarosław Kaczyński nie jest zadowolony z sytuacji w TK. Podobnie jak prezydent, który oświadczył, że „każdy organ konstytucyjny państwa ma swoją odpowiedzialność za sprawy państwowe i ma swój wymiar zadań, i te zadania powinien realizować”. – Więc niech się Trybunał „odkłóci”, skoro jest wewnętrznie skłócony, i weźmie się do roboty, zajmie się tym, co do niego należy – stwierdził Andrzej Duda.
Postawa prezydenta nie zyskała uznania w oczach opozycji. – To on wbrew konstytucji nie przyjmował przyrzeczeń od prawidłowo wybranych sędziów. To on wpuścił tylnymi drzwiami w nielegalny sposób panią Julię Przyłębską jako pełniącą obowiązki prezesa Trybunału. To wreszcie Andrzej Duda podpisywał ustawy, które rozsadziły system sądownictwa, które naruszyły zasadę praworządności i które są przedmiotem konfliktu z Unią Europejską – mówi przewodniczący klubu parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej Borys Budka.
Atmosfery w obozie rządzącym nie polepsza fakt, iż kilka dni temu Komisja Europejska skierowała do unijnego Trybunału Sprawiedliwości skargę przeciwko polskiemu Trybunałowi Konstytucyjnemu dotyczącą wyroków TK podważających pierwszeństwo prawa unijnego nad prawem krajowym. – Ta skarga, choć się z nią nie zgadzamy, na pewno nam nie pomaga – komentują politycy PiS.
Ruch Komisji Europejskiej oznacza, że kwestia uzyskania przez Polskę pieniędzy z KPO odsuwa się w jeszcze dalszą przyszłość. A to bardzo duży problem dla PiS na starcie kampanii wyborczej.
Źródło: wp.pl