Zmienianie kodeksu wyborczego niedługo przed wyborami – choć sprzeczne z orzecznictwem Trybunału Konstytucyjnego – nie powinno być dla Andrzeja Dudy przeszkodą w tym, by zaakceptować ustawę autorstwa PiS. Źródła Wirtualnej Polski zbliżone do głowy państwa podkreślają, że dla Pałacu Prezydenckiego nowe przepisy nie są rewolucyjne, więc orzecznictwo Trybunału nie będzie kluczowe. Inne zdanie mają eksperci, którzy podkreślają, że ustawa trafi na biurko prezydenta już w czasie „ciszy legislacyjnej”.
Około 6 tysięcy dodatkowych komisji wyborczych w małych miejscowościach, bezpłatny transport do lokali wyborczych w gminach wiejskich lub wiejsko-miejskich, darmowy transport dla wyborców ze znaczącą lub umiarkowaną niepełnosprawnością, możliwość nagrywania przebiegu głosowania przez mężów zaufania, powołanie Centralnego Rejestru Wyborców i nowe zasady dopisywania się do spisu przez wyborców, którzy chcą głosować za granicą – to główne założenia nowelizacji kodeksu wyborczego autorstwa PiS. Nad ustawą uchwaloną przez Sejm, senatorowie zaczną prace w przyszły wtorek, czyli w momencie, kiedy rozpocznie się już przedwyborcza „cisza legislacyjna”. Zgodnie z nią nie można wprowadzać istotnych zmian w prawie wyborczym na pół roku przed wyborami.
Żeby umożliwić precyzyjne określenie tego, kiedy zaczyna się „cisza legislacyjna”, jej termin liczy się od ostatniego dnia, w którym prezydent może wskazać datę wyborów parlamentarnych. Andrzej Duda musi to zrobić maksymalnie 20 sierpnia, co oznacza, że „cisza” zacznie obowiązywać 20 lutego. Według większości posłów opozycji uchwalone w kodeksie wyborczym zmiany są na tyle znaczące, że nowelizacja powinna wylądować w koszu. Prawo i Sprawiedliwość przekonuje jednak, że ustawa nie zmienia granic okręgów wyborczych czy sposobu przeliczania głosów, więc orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego nie dotyczy akurat ich ustawy.
Rozmówcy Wirtualnej Polski zbliżeni do Pałacu Prezydenckiego sugerują, że Andrzejowi Dudzie w tej sprawie zdecydowanie bliżej do interpretacji Prawa i Sprawiedliwości. W nieoficjalnych rozmowach podkreślają, że nie wyobrażają sobie weta ze względów formalnych. – Zasada „ciszy legislacyjnej” nie obowiązuje bezwzględnie. Przepisy w obecnym kształcie mają zwiększać frekwencję oraz transparentność wyborów. One nie wywracają całego systemu wyborczego – mówi nasze źródło. Oficjalnie współpracownicy prezydenta podkreślają, że żadna decyzja nie zapadła, bo ustawa jest dopiero w Senacie.
PiS liczy na podpis, ale „nie da sobie uciąć ręki”
Politycy PiS w nieoficjalnych rozmowach mówią, że „raczej spodziewają się podpisu” prezydenta pod zmienionym kodeksem wyborczym. Dodają jednak, że po skierowaniu nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym do Trybunału Konstytucyjnego, czy wecie do Lex Czarnek 2.0., nie mają stuprocentowej pewności. – Kiedyś dałbym sobie rękę uciąć, że będzie podpis, a teraz nie będę ryzykował. Ale weto prezydenta byłoby dla nas policzkiem – mówi nieoficjalnie jeden z posłów partii rządzącej. Wśród naszych rozmówców przeważa jednak optymistyczne podejście.
Jednym z powodów jest m.in. wypowiedź minister Małgorzaty Paprockiej z Kancelarii Prezydenta, która mówiła, że „z dużym optymizmem należy podchodzić do zmian profrekwencyjnych”. Wcześniej podobne stanowisko prezentowała również szefowa Kancelarii Prezydenta Grażyna Ignaczak-Bandych.
„To nie jest projekt, który zwiększa liczbę okręgów wyborczych na terenach, gdzie PiS wygrywa, tylko w całej Polsce. Więc to, że ludzie będą mogli uczestniczyć w akcie demokracji, w wyborach demokratycznych, uczestniczyć bezpośrednio, do czego mają prawo, należy ocenić pozytywnie. Ograniczanie tego prawa jest rodzajem wykluczenia” – stwierdziła.
Jednak według wielu prawników – w tym Rzecznika Praw Obywatelskich – zastrzeżenia wobec ustawy zdecydowanie wykraczają poza kwestie terminu wejścia w życie. Prof. Marcin Wiącek w stanowisku przesłanym do Senatu zwraca uwagę m.in. na to, że możliwość nagrywania procesu wyborczego może naruszać zasadę tajności wyborów. Kolejnym problemem jest selekcja grup, które Prawo i Sprawiedliwość chce za darmo dowieźć do lokali wyborczych, co narusza zasadę równości.
„Choć intencja zwiększenia frekwencji wyborczej oraz transparentności procesu wyborczego zasługuje na aprobatę, to nie wszystkie z zaproponowanych rozwiązań są w pełni adekwatne do osiągnięcia tego celu lub są sformułowane w sposób, który może prowadzić do naruszenia konstytucyjnych praw i wolności obywateli” – podkreśla RPO.
Prof. Słomka: „Oczekiwałbym weta”
Argumentacji o niewiele znaczących zmianach nie przyjmuje prof. dr hab. Tomasz Słomka z Uniwersytetu Warszawskiego. – Trudno zgodzić się z tezą, że zmiany w kodeksie wyborczym mają kosmetyczny charakter. Dotyczą przebudowy geografii wyborczej, co pociąga za sobą konieczność zabezpieczenia dodatkowych lokali wyborczych, członków komisji i sporych funduszy. Choć zmiana może być odczytywana jako profrekwencyjna, to mamy pytanie, czy chodzi o dostępność dla wszystkich wyborców czy wyłącznie określonej grupy, która najbardziej sprzyja obozowi władzy – mówi w rozmowie z WP.
Ekspert mówi, że ze względu na te zastrzeżenia, oczekiwałby weta, bo uważa, że tego wymaga bycie strażnikiem porządku konstytucyjnego. – To jednak moje formalne oczekiwania do głowy państwa, a kryteria polityczne to inna sprawa. Obecnie mogę się spodziewać po prezydencie każdej decyzji, bo skierowanie do TK nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym pokazuje, że nie zawsze musi się on zgadzać z obozem władzy. Być może bierze pod uwagę swoją karierę po prezydenturze – mówi prof. Słomka. Dodaje też, że według niego w przyszłości zasadę „ciszy legislacyjnej” na pół roku przed rozpoczęciem procedury wyborczej, warto byłoby zapisać w konstytucji.
Źródło: wp.pl