Chiński „baby bust”. Nad Państwem Środka zawisła demograficzna katastrofa

Niezależny Dziennik Polityczny

Był baby boom, nadchodzi baby bust. A niewykluczone, że już się dzieje i właśnie kończy się pierwszy od wielu dekad rok, w którym populacja Chin zaczęła się kurczyć. Bardzo możliwe też, że już w przyszłym roku Chiny przestaną być najludniejszym państwem na Ziemi. – Prognozy oparte są o oficjalne chińskie dane. A te dane może nie do końca są prawdziwe, są za to możliwie najbardziej pozytywne. Czyli jeśli wskazują, że jest źle, to znaczy, że jest źle albo gorzej – mówi znawca Chin, analityk Michał Bogusz.

Mniej więcej co szósty mieszkaniec świata jest Chińczykiem. Na 8 miliardów ludzi (według ONZ próg 8 miliardów przekroczyliśmy umownie w połowie listopada tego roku) miliard 426 milionów to mieszkańcy Chin (to też prognoza ONZ). Od czasu wielkiego głodu z przełomu lat 50. i 60. XX wieku, kiedy zmarło od kilkunastu do nawet kilkudziesięciu milionów Chińczyków, liczba ludności w tym kraju nieustannie rośnie. A raczej rosła. Chińczycy mieli „baby boom” – oznaczający okres dynamicznego wzrostu urodzeń – ale to już przeszłość i sytuacja zaczyna przypominać raczej „baby bust”, czyli upadek demograficzny, a przynajmniej ogromne demograficzne kłopoty. Bo pojawiły się prognozy, z samych Chin, według których w tym roku ten trend ma zacząć się odwracać, a także dane, które na to wskazują. 

Dlaczego te dane niekoniecznie są prawdziwe, a raczej ukrywają część prawdy, jak zauważył ekspert cytowany na wstępnie do tekstu? 

Po pierwsze, z powodów prestiżowych, żeby pokazać, że jest lepiej, niż to pokazują 'obce siły’. Po drugie, oni sami dokładnie nie wiedzą, jak wygląda demografia. W tym systemie sprawozdawczość z dołu do góry jest zawsze obarczona dużym błędem, wynikającym z tego, że lokalne dane chcą poprawić sobie statystyki i jednocześnie notowania u władzy centralnej. Dodatkowo jest problem ludzi, którzy się urodzili 'nielegalnie’ w okresie obowiązywania polityki jednego dziecka. Nie znamy skali zjawiska, ale prawdopodobnie chodzi o kilkanaście milionów Chińczyków. W latach 2014-17 'dopisano’ do statystyk 14 milionów z nich, kładąc duży nacisk na to, by wśród dopisanych było jak najwięcej kobiet – być może dlatego, że wśród 'nielegalnie’ urodzonych więcej było kobiet albo po to, by poprawić statystyki dotyczące nadmiernej maskulinizacji społeczeństwa

– wyjaśnia dr Michał Bogusz, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich i autor bloga Za Wielkim Murem.

Indie wyjdą na prowadzenie 

Aktualnie 10 państw z największą liczbą ludności to: Chiny, Indie, Stany Zjednoczone, Indonezja, Pakistan, Nigeria, Brazylia, Bangladesz, Rosja i Meksyk. Dwa pierwsze w tym roku mają ponad miliard 400 milionów mieszkańców i bardzo mocno odstają od reszty – następne na liście Stany Zjednoczone mają populację liczącą już „tylko” 337 milionów. Według ONZ w najbliższych dwóch-trzech dekadach w tym zestawieniu dojdzie do wyraźnego przetasowania, nie tylko w czołówce zresztą, w której Chiny stracą na znaczeniu:

embed

Ale wróćmy do samych Chin. Od lat wiadomo, że to społeczeństwo się starzeje. Nie pomogło za bardzo zniesienie obowiązującej przez dekady polityki jednego dziecka – od 2016 roku można było mieć dwoje dzieci. Nie widać też jak na razie efektów wdrożonej w 2021 roku polityki zachęcającej do posiadania trójki dzieci.

Chiny bardzo mocno zyskały gospodarczo dzięki dywidendzie demograficznej, która powstała po wielkim skoku z przełomu lat 50. i 60. XX wieku. W ciągu dekady urodziło się ponad 277 mln dzieci. Te osoby weszły w dorosłe życie pod koniec 70. w 80., i to one stanowiły tę siłę napędową chińskiego boomu gospodarczego. Teraz mechanizm boomu wygasa, a ta kohorta zaczyna przechodzić na emeryturę. Proszę pamiętać, że wiek emerytalny w Chinach jest niski – wynosi dla kobiet pracujących fizycznie 50 lat lub 55 lat dla pracujących umysłowo, a dla mężczyzn 60 lat

– mówi dr Bogusz. 

Według danych chińskiego urzędu statystycznego w ubiegłym roku populacja kraju wzrosła o 480 tysięcy osób – to rekordowo mało – do 1,41260 mld. Z szacunków ONZ wynika, że w tym roku może być jeszcze nieco wyższa, ale już w przyszłym Chiny mogą zostać prześcignięte przez Indie na liście państw świata z największą liczbą mieszkańców. 

Nie do końca też wiemy, jaka jest wielkość populacji Chin. Oficjalnie to nieco ponad 1,44 mld. Ale w systemie ubezpieczenia społecznego, w którym powinni zarejestrować się wszyscy Chińczycy, jest 1,13 mld wpisów. Zapewne nie wszyscy chcieli lub mogli się wpisać, problem mieli być może niektórzy starsi, ale też trudno uwierzyć, by było to 300 milionów ludzi. Pytanie, jaka ta różnica jest, tylko że nie ma narzędzi, by ją oszacować, tego nie wiedzą nawet same chińskie władze

– zauważa analityk OSW. 

Chiny się kurczą

Sama utrata tej pozycji lidera byłaby zdarzeniem raczej symbolicznym, bo wciąż byłby to kraj z ogromną populacją. Dla porównania, cała ludność Europy to 744 miliony, a obu Ameryk – ponad miliard. 

Ważniejsze jest to, że jak prognozują organizacje międzynarodowe i ośrodki analityczne, niedługo największy naród świata zacznie się kurczyć. Szanghajska Akademia Nauk Społecznych, chiński think tank, spodziewa się, że spadek zaczął się już w tym roku. Średnio populacja ma zmniejszać się o 1,1 proc. rocznie, aż do 2100 roku, kiedy będzie wynosić 587 mln – to mniej niż połowa tego, ile wynosi obecnie. W 13 z 31 chińskich prowincji ten spadek zaczął się już w zeszłym roku, w tym w sześciu z nich pierwszy raz we współczesnej historii. 

Takie sygnały płyną też z kręgów bliższych władzy. W lipcu (kiedy pojawiły się dane demograficzne chińskiego urzędu statystycznego za poprzedni rok) „Global Times”, chiński dziennik, będący przybudówką „The People’s Daily”, flagowej gazety Chińskiej Partii Komunistycznej, cytował jednego z dyrektorów Narodowej Komisji Zdrowia. Miał on przyznać, że w czasie obecnego planu pięcioletniego (to lata 2021-2025) populacja kraju zacznie się kurczyć.

Z kolei ONZ spodziewa się, że Chiny zaczną się demograficznie kurczyć od przyszłego roku. Tak czy siak, wygląda na to, że 2022 jest przełomowy.

– Szczerze mówiąc – to moja prywatna opinia – myślę, że populacja Chin zaczęła się kurczyć już kilka lat temu. Mówię to w oparciu o dane ze spisu powszechnego z 2020 roku, które nie są wewnętrznie spójne. Nie zgadzają się na przykład informacje dotyczące dzieci w wieku 0-14 lat, czyli urodzonych po poprzednim spisie. Ich liczba jest większa o ok. 14 mln niż liczba wszystkich dzieci urodzonych w tym okresie podawana w corocznych raportach – zauważa Michał Bogusz i dodaje: – Dane demograficzne z Chin moim zdaniem należy traktować jako orientacyjne, zresztą same chińskie władze twierdzą, że wszystkie dane z Chin takie są.

Chińczycy nie chcą mieć dzieci

Wróćmy jeszcze na chwilę do 2021 i kilku statystyk. W 2021 roku Chinki urodziły 10,62 mln dzieci – o 11,5 proc. mniej niż rok wcześniej i najmniej od powstania ChRL w 1949 roku. Z danych z poszczególnych regionów wynika, że w zeszłym roku w części z nich nowych urodzeń było najmniej od wielu dekad. Na przykład w prowincji Hunan liczba urodzeń spadła poniżej 500 tysięcy pierwszy raz od blisko 60 lat, a w Henan poniżej 800 tysięcy pierwszy raz od 1978 roku.

embed

Widać wyraźnie, że w Państwie Środka obniżył się współczynnik dzietności. We wspomnianych oficjalnych danych z 2021 roku wyniósł 1,16 – czyli statystycznie na jedną kobietę przypadało nieco ponad jedno dziecko. By zapewnić zastępowalność pokoleń, czyli by populacja się nie kurczyła, współczynnik ten powinien przekraczać 2,1. Dla porównania: w Polsce, gdzie demografia też staje się coraz poważniejszym wyzwaniem, wynosi on około 1,4, w Stanach Zjednoczonych 1,6, a w Japonii, której społeczeństwo starzeje się od dawna, 1,3. W Chinach – przypomnijmy – 1,16. A jeszcze w 2016 roku było to 1,77, a pod koniec lat 80. ubiegłego wieku 2,6.

Michał Bogusz:

Nie wygląda na to, by Chiny chciały zupełnie zrezygnować z limitów urodzeń. Władze obawiają się, że taki ruch oznaczałby spory przyrost naturalny, ale głównie w najniższych warstwach społecznych, które nie generują odpowiednio wysokich dochodów dla gospodarki. Pekin chciałby, by rozmnażała się klasa średnia – ale ona nie za bardzo chce. To widać szczególnie w cząstkowych danych dotyczących dzietności: średnia dla kraju to 1,16, ale w Pekinie to już tylko 0,71, najniższy wskaźnik odnotowany w prowincji Heilongjiang to 0,63. I to pokazuje skalę dramatu.

Dlaczego populacja Chin ledwo rośnie, a za chwilę może zacząć spadać? Tutaj pojawiają się różne teorie. Przede wszystkim, warto pamiętać, że dzieci rodzi teraz pokolenie z końcówki lat 90. i początku 2000, które samo urodziło się w czasie obowiązywania bardzo restrykcyjnej polityki jednego dziecka, kiedy liczba urodzeń gwałtownie spadła. Skoro rozmnaża się pokolenie mniej liczne niż poprzednie, to i dzieci jest mniej. Poza tym, od czasu wprowadzenia limitu w 1980 roku rośnie dysproporcja między liczbą chłopców a dziewczynek, bo chińscy rodzice woleli mieć synów. Dziewczynek rodziło się i przeżywało mniej. Na 100 kobiet z nich przypada 120 mężczyzn (na świecie 106), a w niektórych prowincjach ta dysproporcja jest jeszcze większa.

Problem polega na tym, że gdyby nawet udało się podnieść poziom dzietności, do powiedzmy nawet 2, to niewiele to da. Nie ma kobiet w wieku rozrodczym, nie ma podstawy demograficznej. Samo podnoszenie dzietności tylko spowolniłoby proces załamania demograficznego, sprawiło, że załamanie będzie łagodniejsze. Ale w żaden sposób nie zapobiegnie katastrofie demograficznej w Chinach

– mówi analityk Ośrodka Studiów Wschodnich. 

Do tego młodzi Chińczycy wcale nie garną się do bycia rodzicami gromadki. Tutaj przyczyn może być kilka. Pojawiają się opinie, że po latach ograniczeń Chińczycy przyzwyczaili się do życia w malutkich rodzinach. Do tego coraz później wchodzą w związki małżeńskie, co opóźnia czas urodzenia pierwszego dziecka – a jest to społeczeństwo, w którym wciąż niewielki jest odsetek urodzeń pozamałżeńskich. Są też argumenty ekonomiczne, jak rosnące koszty życia. Coraz więcej Chińczyków przenosi się do dużych miast, gdzie te koszty są wyższe, także w zakresie edukacji, trudno też o pomoc dziadków przy wnukach – skoro ci dziadkowie zostali na prowincji.

Nie bez znaczenia w ostatnich paru latach była też zapewne pandemia koronawirusa, która mogła zniechęcić Chińczyków do planowania powiększenia rodziny.

No i teraz kwestia kluczowa: co to oznacza? Przede wszystkim, to wielkie wyzwanie dla chińskiej gospodarki. Ta druga największa gospodarka świata, która ma ambicję prześcignąć jeszcze amerykańską, będzie doświadczać kurczenia się populacji w wieku produkcyjnym. Według wspomnianych prognoz szanghajskiego think tanku, populacja starszych, od 65. roku życia w górę, w okolicach 2080 roku przekroczy liczebnie populację pracujących. W końcowym okresie prognozy, czyli w 2100 roku, na 100 osób w wieku produkcyjnym przypadać będzie 120 emerytów. Obecnie te proporcje wyglądają zupełnie inaczej – 100 pracujących musi utrzymać 20 starszych. Zmiany oznaczać będą ogromne wyzwanie, i dla rynku pracy, który stanie się mniej konkurencyjny, i dla systemu emerytalnego, który będzie bardziej obciążony, i opieki zdrowotnej, na którą będzie trzeba przeznaczać więcej środków.

Demografia to jeden z powodów, dla których Chiny chcą się przesunąć wyżej w łańcuchach dostaw: mniej pracochłonnej produkcji, wymagającej mniejszej liczby pracowników. Tylko że to by z kolei wymagało stworzenia dobrego systemu szkolnictwa zawodowego. Duży problem chińskiej gospodarki polega na tym, że do tej pory miała ona dużą rzeszę robotników niewykwalifikowanych albo słabo wykwalifikowanych i bardzo dobrą kadrę inżynierów i menedżerów, ale pomiędzy nimi nic nie było

– podkreśla ekspert OSW.

Chiny mogą przestać być główną fabryką świata, na czym skorzystają inne azjatyckie państwa, jak Bangladesz, Wietnam czy Indie. To wszystko utrudnia dążenie Chin do osiągnięcia globalnej dominacji gospodarczej i może przesunąć część ciężaru w kierunku Indii.

Michał Bogusz: 

To przesunięcie gospodarcze w kierunku innych państw azjatyckich, jak Indie, już powoli następuje. To też kwestia polityczna, związana z napięciami z Zachodem, potrzebą, dywersyfikacji łańcuchów dostaw. Indie mają też o wiele zdrowszą strukturę wieku. I tam spada dzietność i odsetek osób młodych w populacji, ale piramida demograficzna jest tam nadal piramidą, a nie odwróconą piramidą, jak w Chinach.

Więcej postów