Po jednoznacznej krytyce przez prezydenta rozwiązań w sądownictwie, jakie PiS zaproponował, by — jak zapewniał — odblokować dla Polski pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy, posłowie partii rządzącej musieli nagle wycofać swój projekt z porządku obrad trwającego posiedzenia Sejmu. Posłowie partii rządzącej przyznają teraz, że projekt „wymaga konsultacji”. Wcześniej zapewniali, że wszelkie konsultacje mają już za sobą.
- We wtorek, późnym wieczorem, PiS skierował do prac w Sejmie projekt poselski, mający odblokować dla Polski środki z Funduszu Odbudowy, w ramach Krajowego Planu Odbudowy (KPO)
- Przedstawiciele partii rządzącej zapewniali, że na proponowane przez nich zmiany zgadza się Komisja Europejska, oraz że akceptuje je prezydent
- W środę premier Mateusz Morawiecki apelował o jak najszybsze uchwalenie ustawy, najlepiej bez żadnych poprawek. Do tego niezbędne były głosy opozycji, bo Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry nie poparłaby proponowanych rozwiązań
- W czwartek nieoczekiwanie prezydent Andrzej Duda jednoznacznie skrytykował proponowane przez PiS zmiany i zaznaczył, że nikt ich z nim nie konsultował
- Po tym wystąpieniu prezydenta klub PiS — który wcześniej nawoływał do pilnych prac nad ich projektem — po prostu wycofał go z porządku obrad. Jak uzasadnił to rzecznik partii Rafał Bochenek, projekt wymaga „dalszych konsultacji”
- — Cały ten ciąg wydarzeń mogę skomentować tak: jaka piękna katastrofa. A tak na poważnie, to ten proces legislacyjny — czy raczej niedoszły proces legislacyjny pokazuje, w jakim stanie jest nasze państwo. Katastrofa — mówi Onetowi mec. Michał Wawrykiewicz z Inicjatywy Wolne Sądy i Komitetu Obrony Sprawiedliwości
Porządek zdarzeń wyglądał tak. We wtorek późnym wieczorem przedstawiciele klubu PiS złożyli w Sejmie projekt zmian w ustawie o Sądzie Najwyższym, który — według ich zapewnień — miał spełnić wymagane przez Komisję Europejską tzw. kamienie milowe dotyczące sądownictwa i odblokować dla Polski fundusze w ramach Krajowego Planu Odbudowy. Chodzi o, bagatela, blisko 160 mld zł w dotacjach i tanich pożyczkach. Onet ujawnił te plany jako pierwszy.
Pozornie projekt wydawał się rewolucyjny. PiS proponował, by wszystkie sprawy dotyczące dyscyplinarek sędziów oraz ich — znacząco rozszerzonych w projekcie ustawy — testów niezależności rozpoznawał wyłącznie Naczelny Sąd Administracyjny. NSA w tych testach niezależności miał mieć prawo badać także to, w jaki sposób dany sędzia został powołany. To było wielkie ustępstwo partii rządzącej, bo jak dotąd wadliwe — według europejskich trybunałów — powołania tzw. neo-sędziów na wniosek nowej, politycznie wybranej Krajowej Rady Sądownictwa nie dawały tak wybranym sędziom waloru niezależności od władzy. Tym samym, tacy neo-sędziowie nie spełniali unijnych i międzynarodowych standardów bycia niezależnym sądem.
Problemy pojawiły się po analizie projektu PiS. Jak wprost stwierdzili w rozmowie z Onetem konstytucjonaliści — prof. Ryszard Piotrowski oraz prof. Sławomir Patyra — przeniesienie do NSA sędziowskich dyscyplinarek i testów niezależności jest całkowicie niezgodne z konstytucją.
Mimo takich opinii, w środę premier Mateusz Morawiecki, tuż przed wylotem do Brukseli, apelował o jak najszybsze przyjęcie projektu PiS, aby odblokować fundusze unijne dla Polski. Szef rządu wskazywał, że najlepiej by było, gdyby projekt przyjęty został bez żadnych poprawek. Na to musiałaby się zgodzić opozycja, bo to, że lider Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro i jego posłowie — zapewniający władzy większość w Sejmie — nie zgodzą się na proponowane przez PiS rozwiązania dotyczące sądownictwa, było więcej niż pewne.
Ziobro nie zaskoczył. Na zwołanej w czwartek konferencji ostro skrytykował projekt PiS dotyczący sądownictwa i zapewnił, że jego ugrupowanie go nie poprze.
Tym, który zaskoczył, był prezydent. Mimo sugestii i nieoficjalnych zapewnień PiS, że projekt dotyczący sądownictwa został z nim skonsultowany, Andrzej Duda w czwartek oznajmił wprost, że projekt poznał wtedy, gdy został on opublikowany na stronach Sejmu. Jednoznacznie go skrytykował, tym samym dając do zrozumienia, że może propozycje PiS zawetować. Jak mówił, nie zgodzi się na to, by do porządku prawnego weszły propozycje niezgodne z konstytucją — a niezgodny z nią jest kluczowy fragment projektu PiS. Co więcej, prezydent wskazał, że nie zamierza zaakceptować tego, by jakiekolwiek testy niezależności neo-sędziów podważały jego powołania.
— Nie pozwolę na to, aby został do polskiego systemu prawnego wprowadzony jakikolwiek akt prawny, który nominacje sędziowskie będzie podważał, który te nominacje dokonane przez prezydenta RP będzie pozwalał komukolwiek weryfikować — mówił Duda.
I, jak u Hitchcoka, po trzęsieniu ziemi, jakim było zgłoszenie projektu ustawy przez posłów PiS, napięcie zaczęło narastać. Po wystąpieniu prezydenta głos zabrał Ziobro, który — jak wspominaliśmy — wykluczył poparcie proponowanych przez PiS zmian. Opozycja zapowiedziała, że będzie domagać się poprawek, które mogłyby projekt PiS dopasować do standardów tak konstytucyjnych, jak tych wymaganych przez Unię, jak prawo międzynarodowe, czyli przez Europejską Konwencję Praw Człowieka. PiS wciąż nalegał na pilne prace nad projektem. Do czasu.
W czwartek po południu nagle okazało się, że ich propozycje — którymi właśnie zająć miał się Sejm — zostają, w porozumieniu szefa klubu PiS Ryszarda Terleckiegi i marszałek Sejmu Elżbiety Witek — wycofane z porządku obrad. Powodem ma być to, że rzekomo — jak przekonywał rzecznik PiS Rafał Bochenek — wymagają dodatkowych konsultacji. Tych konsultacji, które podobno zostały już przeprowadzone — jak zapewniali politycy partii rządzącej.
Sędzia Gąciarek: prezydent okazał się zbyt przywiązany do koncepcji jego „boskich prerogatyw”
— Zły i sprzeczny z konstytucją projekt grupy posłów PiS, a tak naprawdę projekt rządu, został skrytykowany zgodnie przez pana prezydenta i ministra Ziobrę. Z tego powodu, że obaj deklarują twardą obronę trwającego od pięciu lat bezprawia polegającego na działaniu nielegalnej, politycznej neo-KRS i nominowaniu sędziów przez prezydenta na podstawie wniosków tego gremium — tak sytuację komentuje sędzia Piotr Gąciarek z Iustitii, obecnie zawieszony w obowiązkach przez nielegalną, zlikwidowaną już Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego za kwestionowanie statusu tzw. neo-sędziów, czyli nominatów nowej KRS.
— Pan prezydent okazał się przywiązany do koncepcji jego „boskich prerogatyw”, które nie znajdują uzasadnienia na gruncie konstytucji — wskazuje. — Należy powtórzyć i panu prezydentowi, i ministrowi sprawiedliwości, że z bezprawia nie rodzi się prawo — mówi sędzia Gąciarek. — Jeśli więc mamy nielegalną KRS, to nominacje sędziów na jej wniosek nie mogą być legalne. I nie zmienią tego żadne proponowanej przez rządzących testy niezależności, które są pseudośrodkami, które mają tylko rozwodnić istotę problemu — podkreśla.
Mec. Wawrykiewicz: jaka piękna katastrofa
— Cały ten ciąg wydarzeń mogę skomentować tak: jaka piękna katastrofa — mówi Onetowi mec. Michał Wawrykiewicz z Inicjatywy Wolne Sądy i Komitetu Obrony Sprawiedliwości. — A tak na poważnie, to ten proces legislacyjny — czy raczej niedoszły proces legislacyjny pokazuje, w jakim stanie jest nasze państwo, jak funkcjonują jego organy, jak wygląda koordynacja i uzgodnienia — podkreśla prawnik.
— Każdy robi swoje, nie konsultując wspólnych i spójnych działań w najważniejszych dla państwa obszarach — zaznacza mec. Wawrykiewicz. — Z jednej strony, rząd potajemnie prowadzi jakieś negocjacje z KE, ogłasza rzekomy sukces, który w żaden sposób nie jest potwierdzony przez KE. Następnie okazuje się, że rządowy projekt składa grupa posłów po to, by uniknąć konsultacji ze środowiskiem prawniczym, których nie było — mówi prawnik.
— To już samo w sobie jest poważnym naruszeniem prawa, a także jednego z kamieni milowych, który nakazuje przywrócenie transparentności procesu legislacyjnego — wskazuje. — Poza tym, to jest oszustwo, bo to przecież jest projekt rządowy, co wprost przyznają jego przedstawiciele. Następnie okazuje się, że prezydent o takich pomysłach nie miał pojęcia, a zatem również nie był konsultowany — przypomina mec. Wawrykiewicz.
— NSA, który miał być, zgodnie z tym projektem posłów PiS, głównym sądem dyscyplinarnym dla sędziów również o niczym, jak sądzę, nie wiedział. Tak zakładam, bo NSA w żaden sposób na zgłoszony projekt nie zareagował. Zareagowali za to sędziowie administracyjni, zrzeszeni w Ogólnopolskim Stowarzyszeniu Sędziów Sądów Administracyjnych, którzy jednoznacznie negatywnie ten projekt posłów PiS ocenili — wyjaśnia prawnik.
„Kompletny Armagedon. Ustrojowa katastrofa”
Mec. Wawrykiewicz zaznacza, że jeśli minister sprawiedliwości, będący jednocześnie prokuratorem generalnym, nie miał żadnej wiedzy o projekcie posłów PiS dotyczącym sądownictwa, to sytuacja jest nie do wyobrażenia. — To jest Armagedon, ustrojowa katastrofa — mówi. — Bo jeśli pan Ziobro, który ma ogromny, wręcz kluczowy wpływ na cały wymiar sprawiedliwości, w tym na postępowania dyscyplinarne wobec sędziów i jest członkiem rządu, nic o tym projekcie nie wiedział, to jest to jakaś porażka — podkreśla.
— To jest jednak dopiero pierwsza kwestia — mówi mec. Wawrykiewicz. — Do tego bowiem dochodzi meritum tego projektu PiS. W oczywisty sposób, jest on niezgodny z konstytucją. Do tego, nie wykonuje ani orzeczeń unijnego Trybunału Sprawiedliwości (TSUE), ani zobowiązań rządu zapisanych w kamieniach milowych — przekonuje. — To była wyłącznie chaotyczna i cwana, mówiąc nieelegancko, próba oszukania KE po to, aby jak najszybciej uzyskać pieniądze z KPO — mówi prawnik.
— Pieniądze, które są rządowi bardzo potrzebne wobec katastrofy ekonomicznej, do której doprowadzili. A także wobec przyszłorocznych wyborów, które wymagają m.in. propagandowych i populistycznych działań, co pociąga za sobą wydatki — mówi mec. Wawrykiewicz. — Te pieniądze z KPO wcale nie miały być dla nas, dla obywateli, dla przedsiębiorców i samorządów. One miały być tylko i wyłącznie dla rządu, bo kto może skontrolować ich wydatkowanie? Tylko niezależna prokuratura i niezależne sądy, a te systemowo rząd ma pod kontrolą — kwituje prawnik.