Fala wzrostu cen energii uderzy również w kopalnie węgla kamiennego, co przełoży się na ich położenie – zaznacza w rozmowie z portalem WNP.PL Janusz Piechociński, prezes Izby Przemysłowo-Handlowej Polska-Azja, były wicepremier i minister gospodarki.
- Janusz Piechociński wskazuje, że nie wierzy w to, że w polskich realiach wodór szybko stanie się powszechny.
- – Nie wystarczy bowiem powoływać klastry wodorowe, które będą pisać do Narodowego Centrum Badań i Rozwoju i przepalać państwowe pieniądze – podkreśla Janusz Piechociński.
- Zwraca również uwagę na to, że zaniedbano u nas inwestycje. Katastrofą jest na przykład stan sieci energetycznych.
Jak ocenia pan obecną sytuację w polskim górnictwie?
– No cóż, jest dramatycznie. Mieliśmy wielki szczyt cen węgla, ale nie przełożyło się to na rozwiązywanie problemów polskiego górnictwa. Nic nie słychać o działaniach w zakresie racjonalizacji kosztów oraz wzrostu wydajności.
Kiedy ceny węgla będą na rynkach spadać, to będziemy wchodzić w tę sytuację ze zwiększonymi kosztami. Część zysków wypracowanych w górnictwie poszło na realizację postulatów o charakterze płacowo-socjalnym.
Obecnie wszystko koncentruje się na imporcie węgla oraz na logistyce
Nie jesteśmy w stanie przyśpieszyć wzrostu wydobycia, poza tym mamy deficyt w handlu, ponieważ w trybie nadzwyczajnym importujemy bardzo drogi węgiel. Teraz priorytetem w górnictwie stały się przewozy węgla. A przecież od maja było wiadomo, że z tym węglem będą problemy.
Pojawiły się zatem propagandowe działania w zakresie sprowadzania węgla i jego późniejszej dystrybucji. A problemów jest cała masa. Wiadomo, że Lubelski Węgiel Bogdanka zaktualizował cel produkcyjny na 2022 rok. Kopalnia obniżyła we wrześniu plan produkcyjny węgla handlowego na ten rok, z uwagi na zaciśnięcie ściany, z 9,2 mln ton do 8,3 mln ton.
U nas w górnictwie koniunktura na rynku węgla i wysokie ceny surowca przełożyły się na transfery pieniędzy i podwyżki płac. Jednak nie ma przełożenia na racjonalizację wydobycia oraz dbałość o koszty. Obecnie wszystko koncentruje się na imporcie węgla oraz na logistyce. Natomiast zaangażowanie samorządów w dystrybucję węgla uderzyło w rynek firm, które od lat zajmują się u nas sprzedażą węgla.
W tych firmach panuje teraz wielkie rozgoryczenie.
– Rząd zamiast rozmawiać z przedstawicielami firm od lat handlujących węglem, postanowił kwestią dystrybucji tego surowca obciążyć samorządy. Jest bardzo wiele bicia piany i polityki wokół górnictwa i energetyki. Pojawia się też teraz pytanie: czy nasze elektrownie i elektrociepłownie mają dostateczną ilość węgla, gdyby przyszła na dłużej temperatura dziesięciu stopni poniżej zera.
Poza tym nadal trwa serial z rozstrzygnięciem kwestii energetyki wiatrowej na lądzie. Zapowiedzi zmiany tzw. ustawy 10H było już bardzo wiele. Jednak do tej pory tej kwestii nie zdołano zrealizować.
Generalnie rzecz biorąc, mamy dużo deklaracji w różnych obszarach, podpisywane są listy intencyjne, wiele się mówi. Słychać wiele na temat wodoru czy SMR-ów (Small Modular Reactors), czyli małych modułowych reaktorów jądrowych. Mówi się też o dużych blokach atomowych. Jednak to wszystko perspektywa odległa. Już wiemy, że od 1 stycznia 2023 roku energia mocno zdrożeje. Bardzo wiele jest szumu, zgiełku i deklaracji. Natomiast na poziomie operacyjnym jest kiepsko.
Górniczy liderzy związkowi pilnowali ostatnio tylko bonusów socjalnych oraz podwyżek płac
Transformacja energetyczna w Unii Europejskiej wiąże się z lawinowo rosnącym zapotrzebowaniem na różne surowce, w tym na metale ziem rzadkich. Ich pozyskiwanie ma związek jednak z olbrzymią degradacją środowiska w Chinach czy w Afryce. Poza tym te surowce drożeją w zastraszającym tempie. Czy Unia sama wpędza się tutaj w groźną pułapkę?
– Na poziomie Unii Europejskiej – ale nie tylko – zakłada się, że duża część surowców będzie pochodziła z recyklingu. Takie są przynajmniej założenia, żeby duży nacisk kłaść na odzysk tych surowców. My, jako znaczący producent baterii do samochodów elektrycznych, także powinniśmy być aktywni w tym zakresie.
A wracając do górnictwa, czy pańskim zdaniem należy dokonać korekty umowy społecznej dla górnictwa, w której zapisano, że będziemy odchodzić od wydobycia węgla kamiennego energetycznego do 2049 roku?
– Świat mocno przyspieszył i co cztery czy pięć lat – albo i częściej – i tak trzeba będzie dokonywać niezbędnych korekt, w zależności od realiów rynkowych i potrzeb.
Górniczy liderzy związkowi pilnowali ostatnio tylko bonusów socjalnych oraz podwyżek płac. Problemem od lat jest chociażby bardziej efektywne wykorzystywanie drogich maszyn i urządzeń pracujących pod ziemią. Gwałtownie rosną ceny energii, a to też kluczowy element kosztów wydobycia węgla.
Co zatem pan przewiduje?
– Jeżeli w górnictwie skończy się koniunktura i wysokie ceny surowca, to zrobi się gigantyczny problem. Obecnie jest sytuacja kryzysu energetycznego i wojny na Ukrainie. Ale w górnictwie są generalnie okresy koniunktury przeplatające się z okresami dekoniunktury.
Fala wzrostu cen energii uderzy również w kopalnie węgla kamiennego i przełoży się to na ich położenie. I pewnie w perspektywie 1,5 roku górniczy związkowcy zapukają do ministerialnych drzwi z jasnym postulatem: jeżeli nie chcecie wielkich demonstracji w Warszawie, to dajcie ze trzy miliardy złotych dotacji dla górnictwa.
Na poziomie debaty publicznej wynajduje się kolejne tematy zastępcze
A technologie wodorowe i ich rozwój?
– Nie wierzę w to, że w polskich realiach wodór szybko stanie się powszechny. Nie wystarczy bowiem powoływać klastry wodorowe, które będą pisać do Narodowego Centrum Badań i Rozwoju i przepalać państwowe pieniądze.
Zaniedbaliśmy inwestycje. Katastrofą jest na przykład stan sieci energetycznych. A jakie inwestycje zostaną zrealizowane w energetyce w roku 2023 i następnym? Pomiędzy mówimy i robimy a mówiliśmy i zrobiliśmy w polskich realiach jest ogromna przepaść.
Zapowiada się nam recesja w 2023 roku. Na poziomie debaty publicznej wynajduje się kolejne tematy zastępcze i nie szuka odpowiedzi na pytanie: co zrobić, aby w przyszłym roku oraz kolejnym poprawić sytuację.
Premier Mateusz Morawiecki i lider Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński ogłosili, że powstanie komisja mająca zbadać politykę energetyczną Polski. Miałaby ona objąć lata 2007-2022. Co pan o tym sądzi?
– Ewidentnie widać, że z powodów marketingowo-politycznych komisja ta będzie miała sprawdzić, że Donald Tusk działał na korzyść Rosji. Z góry wiadomo już, w jakim kierunku to pójdzie. Wystarczy posłuchać tego, co mówi się w mediach sprzyjających Prawu i Sprawiedliwości. Padają komentarze, że przed rządami PiS-u niczego sensownego nie robiono, a naszej suwerenności broni tylko i wyłącznie PiS.
wnp.pl