Jak pieniądze z przekrętu trafiły na fundusz wyborczy PiS

Zamieszani w aferę we wrocławskim PCK wspierali kampanię wyborczą Anny Zalewskiej – ujawnia Onet.pl. – Jej były asystent zeznał w prokuraturze, że wiedziała, kto przekazuje pieniądze.

Nowe fakty w sprawie afery PCK. Co ciekawe – jeden z „darczyńców” był ścigany przez komornika. Miał do oddania 130 tysięcy złotych osobom i firmom, które oszukał. Ciążył na nim prawomocny wyrok więzienia w zawieszeniu i obowiązek naprawienia szkody. Ale 7 tysięcy złotych, zamiast na konto pokrzywdzonych, trafiło na konto kampanii wyborczej. Jak ujawnia dziś „Onet” z dopiskiem, że to na Annę Zalewską. Po wyborach pani poseł została ministrem edukacji w rządach Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego. Dziś jest europosłanką.

Afera PCK i polityka

O różnych politycznych wątkach afery Polskiego Czerwonego Krzyża – w tym o finansowaniu politycznych kampanii przez osoby zamieszane w okradanie PCK – wiadomo od lat.  Dziś Onet ujawnia nowe fakty i nowe dokumenty.

Wcześniej pjawiały się informacje o finansowaniu kampanii, ale i o wykorzystywaniu pracowników wrocławskiego oddziału PCK do kolportowania wyborczych materiałów. Jabłka (80 ton) przekazane oddziałowi do rozdawania potrzebującym, wykorzystał do promocji własnej osoby były poseł PiS Piotr B. też jedna z osób zamieszanych w tę historię .

Afera PCK – znika odzież i gotówka

Główny wątek afery PCK to wykradanie odzieży używanej z kontenerów, ustawianych w całym regionie. Wrocławski Oddział Polskiego Czerwonego Krzyża sprzedawał tę odzież firmie Wtórpol ze Skarżyska- Kamiennej, a pieniądze wykorzystano na statutową działalność. Ale prokuratorskie śledztwo ujawniło system wyprowadzania pieniędzy i okradania kontenerów z odzieży.
Część odzieży – zamiast do Wtórpolu – trafiało do lumpeksów. A pieniądze do prywatnych kieszeni. Założono też firmy na pracowników PCK. Część pieniędzy z Wtórpolu – zamiast na konto Czerwonego Krzyża – trafiała do firm, a stamtąd do prywatnych kieszeni. Właśnie z rachunku jednej z takich firm wypłacone zostały pieniądze, które później trafiły na rachunek kampanii Anny Zalewskiej.

W sprawie okradania wrocławskiego oddziału PCK toczy się proces przed wrocławskim Sądem Okręgowym . Na ławie oskarżonych zasiada dziesięć osób, w tym byli politycy PiS – były wojewódzki radny Jerzy G., były poseł Piotr B., były miejski radny PiS Jerzy S., a także biznesmen, a przed laty lokalny polityk związany z tą partią – Rafał Holanowski.

Holanowski jest oskarżony o niegospodarność. Zdaniem oskarżenia umowa – zawarta z udziałem Wtórpolu, PCK i kontrolowanej przez Holanowskiego fundacji – przyniosła PCK straty. Pozostali oskarżeni byli politycy mieliby być zamieszani w okradanie kontenerów i wyprowadzanie pieniędzy z odzieżowego biznesu.

 Afera PCK – pieniądze na kampanię PiS zamiast do komornika

Jeden z oskarżonych to Bartłomiej T., były pracownik oddziału PCK. Nieformalna „prawa ręka” dyrektora oddziału Jerzego G. W 2015 r. wpłacił 7 tysięcy złotych na fundusz wyborczy PiS. Rok wcześniej Bartłomiej T. został skazany za oszustwo na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć. Sąd dał mu cztery lata na naprawienie szkody – 130 tys. zł.

Jak to się stało, że – mając gotówkę – wpłacił na kampanię, zamiast oddać pokrzywdzonym? „Onet” ujawnia fragmenty protokołów jego wyjaśnień ze śledztwa. Wynika z nich, że pieniądze – z firmy założonej fikcyjnie na pracownika PCK – Bartłomiej T. wypłacił w gotówce i przekazał politykowi PiS Piotrowi B. (7 tys zł gotówką) oraz wpłacił na kampanię parlamentarną Anny Zalewskiej – również 7 tysięcy. Ta druga płatność wykonana została na polecenie Jerzego G. – wówczas radnego wojewódzkiego PiS i dyrektora oddziału PCK. Piotr B. wykorzystać miał przekazane mu pieniądze na druk gazetki, podsumowującej jego pracę jako posła.

Łukasz Apołenis – asystent Anny Zalewskiej – zeznawał w śledztwie, że to on prosił Jerzego G. (w 2015 r. radnego PiS i dyrektora oddziału PCK) o finansowe wsparcie kampanii Anny Zalewskiej. „Informowałem Annę Zalewską o tym, jakie wpłaty są dokonywane tytułem zasilenia jej funduszu wyborczego, pilnowaliśmy wpłat, ogólnie od różnych osób. Anna Zalewska wiedziała o uzgodnieniach i rozmowach z Jerzym G. odnośnie wsparcia kampanii wyborczej, tak jak rozmawialiśmy o innych osobach, które wspierały jej kampanię” – powiedział Apołenis na przesłuchaniu.

Afera PCK – pracownicy PCK musieli rozdawać wyborcze ulotki

W 2017 r. na przeszukaniu w siedzibie wrocławskiego PCK znaleziono materiały wyborcze różnych kandydatów PiS, w tym Anny Zalewskiej.

Kilka lat temu rozmawiałem z pracownikami oddziału PCK. Opowiadali mi, jak w 2014 r. wykorzystywano ich do kampanii samorządowej PiS w okręgu dzierzoniowskim, czyli tam, gdzie kandydował Jerzy G. – Pakowaliśmy ulotki do plecaka i szliśmy je roznosić – opowiada nam jeden z pracowników. – Głównie wrzucało się do skrzynek. Robiłem to ja z kolegą.

Podobna akcja miała być prowadzona w 2015 r., w czasie wyborów parlamentarnych. Poza Anną Zalewską kandydował m.in. Piotr B., dziś jeden z oskarżonych. Pracownicy PCK mówili mi o rozdawaniu ulotek Piotra B.

On sam temu zaprzeczył. A Jerzy G. przekonywał, że pracownicy robili to dobrowolnie, jako wolontariusze. Oni tym słowom zaprzeczali. Jeden z owych „wolontariuszy” to Arkadiusz H. Bezdomny, któremu Jerzy G. udzielił pomocy – dał dach nad głową i pracę w PCK. Potem, razem z Bartłomiejem T., namówili go do założenia firmy. Przekonywali, że tak będzie lepiej dla PCK. Finansami tej firmy zajmował się Bartłomiej T. A „właściciel” dziś jest jednym z oskarżonych o udział w wyprowadzaniu pieniędzy z PCK.

Anna Zalewska skomentowała tekst Onetu na swoim twitterowym koncie. Zapewniła, że z całą sprawą nie ma nic wspólnego, a tekst nazwała „insynuacyjnym”.

 

wyborcza.pl

Więcej postów