Ministerstwo edukacji przekazało kuratoriom oświaty wydawnictwo w języku ukraińskim. Ma ono służyć jako podręcznik do nauki o historii Polski. Nie jest to książka przygotowana specjalnie dla uciekających przed wojną uczniów, tylko broszurka z czasów Światowych Dni Młodzieży. – Została napisana dla dzieci z całego świata, żeby się dowiedziały jaka Polska jest święta – mówił w TOK FM Jacek Staniszewski, nauczyciel historii i dyrektor Akademii Dobrej Edukacji.
W polskich szkołach uczy się już blisko 200 tys. dzieci i młodzieży z Ukrainy. Prezes Instytutu Pamięci Narodowej Karol Nawrocki i minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek poinformowali, że z myślą o uczniach z Ukrainy IPN przygotował w języku ukraińskim „Przewodnik po historii Polski”. Wydrukowano 8000 egzemplarzy broszury.
Według nauczyciela historii Jacka Staniszewskiego książeczka nie nadaje się do pełnienia roli podręcznika dla uczniów z Ukrainy. – Nie została napisana dla nich. Powstała dla ludzi z całego świata, żeby się dowiedziały, jaka Polska jest święta od 966 roku – mówił w Pierwszym Śniadaniu w TOK-u. Rozmówca Michała Janczury przypomniał, że jest to bowiem wydawnictwo przygotowane nie teraz, a w 2016 roku – specjalnie dla pielgrzymów przybyłych na Światowe Dni Młodzieży, które odbywały się w Krakowie.
– Widać to wyraźnie po całym wydawnictwie, że nie ma ono na celu być edukacyjne, dydaktyczne tylko ma być swego rodzaju przewodnikiem po muzeum dosyć jednostronnej historii Polski – ocenił, zwracając uwagę na bardzo duży nacisk, jaki w publikacji IPN-u położono na kwestie religijne. Jak dodał, duży nacisk położony został na sprawę katastrofy smoleńskiej.
Zdaniem gościa TOK FM skoro resort edukacji wspomaga się książeczką z czasu Światowych Dni Młodzieży, to zapewne nie ma żadnych innych publikacji, które można byłoby wykorzystać w czasie, gdy w polskich szkołach uczą się setki tysięcy uczniów z Ukrainy.
– Trochę to zostało przedstawione jako podręcznik, który ma naszym uczniom z Ukrainy pokazać jak wygląda prawdziwa historia. Natomiast na te prawie 100 stron tego podręcznika słowo Ukraina pada siedem razy. Generalnie to jest tekst o Polsce i o polskich świętych – podkreślił nauczyciel. Część z siedmiu fragmentów, w których pojawia się słowo „Ukraina”, dotyczy rzezi na Wołyniu dokonywanych przez UPA.
Jacek Staniszewski uważa, że na poruszanie takich tematów jest za wcześnie. A ponadto minister Czarnek używa złego narzędzia do tłumaczenia bardzo wrażliwego tematu. – Z młotkiem do miny bym nie podchodził, żeby ją rozbroić. A jeżeli on (Czarnek) chce ją rozbrajać w ten sposób, że prawda ma nas wyzwolić, to na pewno nie takim wydawnictwem. Dlatego mówię: idziemy z młotkiem na minę! A powinniśmy się tymi dzieciakami zająć z zupełnie innej strony – stwierdził nauczyciel w rozmowie z Michałem Janczurą.
tokfm.pl