To nie był najszczęśliwszy dzień dla Marcina Kędryny, byłego dyrektora biura prasowego Kancelarii Prezydenta. Najpierw jego kot miał wypadek, a potem w ferworze emocji wieloletni współpracownik Andrzeja Dudy opublikował w mediach społecznościowych kolaż, który oburzył internautów. Teraz tłumaczy w Fakcie, jak doszło do niefortunnego wpisu.
Marcin Kędryna od lipca ubiegłego roku jest zastępcą redaktora naczelnego w „Gazecie Lubuskiej”, która należy do grupy Polska Press (jej właścicielem jest PKN Orlen). Wcześniej pracował dla Andrzeja Dudy od 2015 roku, a od kwietnia 2019 r. był dyrektorem Biura Prasowego Kancelarii Prezydenta. W grudniu 2020 r. złożył wypowiedzenie z tego stanowiska.
W sobotę 16 kwietnia po południu na profilu Marcina Kędryny ukazał się wpis opatrzony kolażem dwóch zdjęć. „Przypadki chodzą po ludziach” – napisał były pracownik prezydenta, dodając zdjęcie rosyjskich marynarzy oraz posłanki Lewicy, Barbary Nowackiej. Marcin Kędryna szybko skasował tweet, ale internauci zdążyli zrobić zrzut ekranu.
Internauci dociekali, co miał na myśli były współpracownik prezydenta Dudy. Część z nich uważa, że Kędryna chciał zasugerować, iż Barbara Nowacka ma związki z reżimem Putina, ponieważ na zdjęciu ma taką samą koszulkę, jaką noszą rosyjscy matrosi.
Zdaniem innych twitterowiczów wpis Kędryny brzmi jak groźba ze względu na komentarz komentarz: „przypadki chodzą po ludziach”. Internauci podkreślają, że zdjęcie rosyjskich marynarzy kojarzy się z głośnym ostatnio zatonięciem rosyjskiego z krążownika „Moskwa”, na którym prawdopodobnie zginęło kilkuset wojskowych.
Marcin Kędryna tłumaczy nam, że kolaż miał wysłać do siebie SMS-em, a przez pomyłkę opublikował go na Twitterze.
– Jak wpadnie mi jakiś temat na felieton, to wysyłam do siebie SMS-em, bo po covidzie pamięć już nie taka. W tym przypadku chodziło mi o rosyjsko-sowieckie wpływy w modzie (popkulturze). Koszulki w paski noszą noszą atakujące Ukrainę rosyjskie wojska specjalne, noszą rosyjscy marynarze – wyjaśnia Faktowi były współpracownik Andrzeja Dudy. – Skoro potępiamy używających literę „Z”, to czy nie powinniśmy się zastanowić nim ubierzemy fragment stroju rosyjskich agresorów – dodaje.
Marcin Kędryna zapewnia, że jego celem „nie było sugerowanie, że pani Nowacka świadomie ubrała się w element stroju rosyjskich agresorów”. – Ale przez mój błąd tak to zostało odebrane, naprawić tego już się nie da, w związku z tym mogę jedynie wyrazić ubolewanie. Mój błąd, kara się należy – przyznaje wicenaczelny „Gazety Lubuskiej”.
Wcześniej na swoim blogu dziennikarz napisał, że tego dnia, kiedy popełnił wpis, doszło do wypadku jego kota, który wyskoczył z okna. Pupilowi nic się nie stało, ale konieczna była wizyta u weterynarza. „W szczycie afery z kotkiem Rudolfem, (żeby nie zapomnieć) miałem sobie coś wysłać SMS-em, a wysłałem tweeta. I to jest zła informacja, bo żadne jest to wytłumaczenie. Zwłaszcza, że chwilę zajęło, nim do mnie dotarło, co się dzieje. Cóż, kara musi być” – napisał Marcin Kędryna.