„Politycy niczego się nie nauczyli przez 12 lat od katastrofy smoleńskiej”. Socjolog o polskich podziałach i motywacji Macierewicza

Przez dwanaście lat od katastrofy smoleńskiej, polskie elity polityczne, niczego się nie nauczyły – mówi z przekonaniem podczas rozmowy z „Faktem” prof. Rafał Chwedoruk, socjolog z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Dodaje, że polskie społeczeństwo od czasów Smoleńska dzieliło się coraz bardziej, a Antoni Macierewicz, swoimi teoriami na temat katastrofy, które wypływają co jakiś czas, próbuje zbić polityczny kapitał.

 Fakt: Mija 12 lat od katastrofy w Smoleńsku. Czego przez ten czas nauczyła się nasza klasa polityczna albo przeciwnie, czego się nie nauczyła?  

 Rafał Chwedoruk, socjolog:  Niestety mogę powiedzieć jednoznacznie: niczego się nie nauczyła. Należy zastrzec z góry, że owa tragedia wprowadziła nową jakość do polskiej polityki. Ona nałożyła się na nowe konflikty społeczne, których istnienie ujawnił fakt wyborów w latach 2005 – 2007 i każda kolejna kampania umacniała ten podział. Okazało się, że polskie społeczeństwo jest dużo głębiej podzielone niż wszyscy wcześniej myśleli, a podział na PiS i PO trochę ze sztucznego podziału, takiej wojny domowej, stał się autentycznym sporem wielopoziomowym: i politycznym, i kulturowym, i ekonomicznym. Sam podział smoleński dodał temu dodatkowo porcję emocji, zradykalizował przekaz, zwłaszcza po stronie prawicy, chociaż po drugiej stronie były też zachowania, które nie powinny pojawiać się w cieniu tragedii. W efekcie spór, na który nałożyło się tak dużo emocji, stał się nie dość, że permanentny, to jeszcze po Smoleńsku coraz łatwiej zaczęto przekraczać bariery w dyskursie, których nie powinno się przekraczać w żadnej publicznej dyskusji. Dlatego uważam, że politycy nie nauczyli się niczego.

 Jaki wpływ ma polską politykę ma ten 12-letni permanentny konflikt o sprawę smoleńską? Ze strony PiS słowa o zamachu padają od lat, ale teraz znów te hipotezy się nasiliły.  

Smoleński aspekt sporu zaczął wygasać. Opinia publiczna przestawała powoli interesować się katastrofą. I nawet PiS przesuwało kwestię smoleńską na niwę polityki historycznej, stąd pomnik prezydenta Kaczyńskiego, nazywanie ulic jego imieniem, co oznaczało wyjęcie spod dyskusji tej kwestii, przerzucenie do sporów historycznych lub politycznych, ale nie numer jeden. To specyfika chwili spowodowała, że w części prawicy pojawiła się pokusa przywrócenia sporu. Mogą za tym kryć się różne motywy: indywidualne, związane z osobistą pamięci, a także przekonanie niektórych polityków, że coś było na rzeczy, a są tacy politycy, którzy instrumentalnie zwiększyliby poziom społecznych emocji, bo wiatr historii sprzyja teraz prawicy bardziej, niż to było kilka tygodni temu.

 Zapewne wojna na Ukrainie przyłożyła się do tego stanu. Czy dzisiaj, gdy ta wojna trwa i jest bardzo krwawa, 12.rocznica smoleńska ma jakiś szczególny wymiar? Widać, że wśród rządzących panuje poruszenie w tej kwestii… 

Niewątpliwie coś jest na rzeczy. Takie sytuacje powodują naturalną konsolidację wokół partii, która rządzi. Po drugie PiS i sprzyjająca im część opinii publicznej, identyfikuje wydarzenia na ukrainie jako potwierdzenie narracji PiS-u, która trwała przez całe lata. Narracji, która była krytyczna i pełna obaw wobec Rosji, która stawiała bardziej na kartę amerykańską niż zachodnio-europejską, bo im bliżej jest do interesów z Rosją. Uznanie, że na gruncie tego sporu, na gruncie naszej polityki zagranicznej mieliśmy rację, może rodzić pokusę, aby ze sprawę zamkniętą i przebrzmiałą, w jakiś sposób do dyskursu przywrócić. PiS ma zróżnicowany elektorat i musi szukać momentów i sposobów na mobilizowanie różnych grup. Ostatnio też sytuacja wewnątrz Zjednoczonej Prawicy była niepewna i pojawiały się różne tendencje autonomistyczne. A w tej chwili pojawia się możliwość konsolidacji wewnętrznej. Dla części odbiorców i działaczy powrót do czasów, gdy ten polski podział się formował, może być ważny, atrakcyjny i użyteczny. Jednak nie sądzę, aby to miało poważniejszy efekt polityczny, bo za kilka tygodni, jeśli nie zajdą zmiany o skali globalnej, to kontury polskiej dyskusji będą się zmieniać i przesuwać na tory związane z gospodarką, a tu problem będzie gonił problem. Wówczas atrakcyjność polityki sprzed 12 lat znacząco spadnie.

 Czy czegoś spodziewa się pan po prezentacji raportu Antoniego Macierewicza?  

Krótkoterminowo – niczego nowego. Natomiast długoterminowo: wcześniej czy później, kiedy ten raport przebije się do opinii publicznej, wtedy powrócimy do sytuacji, kiedy opozycja będzie wykorzystywać jego treść przeciwko PiS, będzie przypisywać jego treść i daleko idące tezy, które zapewne się w nim pojawią, poważnym politykom PiS, będzie próbowała skojarzyć tych polityków z Antonim Macierewiczem. Co tu dużo mówić: o tym wszystkim zdecyduje pragmatyka i to w dużym stopniu przedwyborcza. Kiedy wygasną wraz z końcem konfliktu jego echa, to coraz bardziej będziemy funkcjonować w cieniu kampanii wyborczej, która zawsze dyktuje politykom pragmatyzm.

 Rodziny ofiar w Smoleńsku mówią, że pomiędzy Macierewiczem, który prowadzi podkomisję ds. katastrofy a prokuraturą jest konflikt. Z jakiego powodu ten do niedawna wpływowy polityk w PiS tak bardzo zaangażowany w tę sprawę? Niektórzy mówią, że to dla niego polityczne paliwo.  

Polityka, dla wszystkich oprócz liderów, jak prezes Kaczyński, jest permanentną walką o polityczne przeżycie. Większość karier politycznych zależy od okręgów wyborców. Już kilka tysięcy głosów wystarczy, aby być posłem. Antoni Macierewicz, w czasie przesuwania się PiS w stronę centrum od 2015 roku, stawał się coraz mniej istotny. Co więcej, w niektórych sytuacjach mógł stawać się balastem ze swoimi radykalnymi twierdzeniami, czy powracaniem do kwestii smoleńskiej. A PiS musiał też pozyskiwać tych, którzy kwestią smoleńską nie są zainteresowani. I dlatego taki polityk musi co jakiś czas o sobie przypomnieć. Zbigniew Ziobro miał łatwiej, bo pozycjonował się ze swoją formacją jako prawe, trochę eurosceptyczne skrzydło Zjednoczonej Prawicy, a Antoni Macierewicz był wewnątrz PiS i dostrzegał, że przypominanie o sobie opinii publicznej, jest warunkiem przetrwania. A skoro macierzysta partia z pewnym dystansem traktuje główny wątek narracji Antoniego Macierewicza na temat Smoleńska, to wyrazistość tego przekazu jest jakąś drogą. Mimo tego nie sądzę, aby temat katastrofy był możliwy do wznowienia.

 Kampania nie byłaby dobrym momentem, aby wznowić awanturę smoleńską?  

Zgiełk nadchodzącej kampanii spowoduje, że jeśli nawet w ścisłym kierownictwie PiS pojawi się pomysł rewitalizacji kwestii smoleńskiej, to ona najdalej w perspektywie kilku miesięcy samoistnie wygaśnie.

 Czy według pana polska prokuratura jest w stanie zamknąć śledztwo nie mając wraku samolotu?  

Nigdy nie wierzyłem i nigdy nie uwierzę w to, że można oderwać w jakikolwiek sposób wymiar sprawiedliwości od polityki. Można go czynić jedynie mniej lub bardziej upartyjnionym. Trudno byłoby nie rozumieć racji związanych z tym, że wrak dla prowadzenia śledztwa jest niezbędny. A polska polityka zagraniczna, z pominięciem ostatnich tygodni, ze swoją asertywnością wobec Rosji nawet nie próbowała przybliżyć perspektywy ewentualnego odzyskania tego wraku.

 To co powinien zrobić polski rząd w sprawie zwrotu wraku tupolewa?  

W tej chwili jest to zupełnie niemożliwe. Raczej powinniśmy snuć refleksje, czy nie dojdzie do formy zamrożenia stosunków z Federacją Rosyjską.

 To jak w takim razie traktować konfrontacyjne wypowiedzi rosyjskich polityków dotyczące właśnie kwestii Smoleńska. Niedawno jeden z zaufanych ludzi Putina zapraszał ironicznie m.in. Jarosława Kaczyńskiego do Smoleńska, gdy ten pojechał do Kijowa…  

Pamiętajmy, że Rosja ma dyplomację sprawniejszą niż armię. Te wypowiedzi miały bezwzględnie charakter prowokacyjny, bo tak w ogóle rosyjska polityka zagraniczna bardzo mało interesuje się Polską. Nie jesteśmy postrzegani jako podmiot autonomiczny względem Stanów Zjednoczonych. A jeśli się nami interesuje, to bardziej w kontekście radykalnych wypowiedzi z polskiej strony, które są oczywiście mile widziane: o perspektywie wojennej, szturmu na Kaliningrad, bo to mobilizuje własną opinię publiczną i przedstawia świat zachodni, jako niejednomyślny. Jest także wtedy przekaz na zachód: „zobaczcie, z kim jesteście w sojuszu”. Rosja takimi zaczepnymi tekstami, liczy na radykalizmy z Polski, które będzie mogła wykorzystać jej propaganda. To może być też lekcją dla polskich polityków, aby nie przyjmować roli awangardy, która wychodzi przed szereg, bo to niekoniecznie służy innym celom stawianym przez polską politykę.

 Dziękuję za rozmowę.  

Rozmawiała Agnieszka Kaszuba.

Socjolog dodaje, że Antoni Macierewicz, swoimi teoriami na temat katastrofy, które wypływają co jakiś czas, próbuje zbić polityczny kapitał.

Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie   znajdziecie tutaj.   Napisz list do redakcji:   List do redakcji   Podziel się tym artykułem: Facebook Twitter

FAKT.PL

Więcej postów