Polacy będą mogli trafić na sankcyjne listy, a ich majątki być zamrażane. Wystarczy, że tacy obywatele zostaną uznani za osoby „zagrażające bezpieczeństwu Rzeczpospolitej Polskiej”. Zdaniem prawników to zbyt szeroko zdefiniowany przepis, bo będzie można pod niego podciągnąć praktycznie każdego.
Jak pisze „Puls Biznesu”, to efekt autopoprawki, którą rząd zgłosił do ustawy mającej na celu zamrażanie majątków oligarchów tuż przed pierwszym czytaniem w Sejmie. Od razu spotkała się ona z krytyką opozycji, ale wątpliwości wyrażają również prawnicy.
– W zasadzie na jej podstawie na listę sankcyjną mogliby trafiać także obywatele i firmy polskie, wobec których kierowano by zarzut „zagrożenia dla bezpieczeństwa państwa”. Definicja tej przesłanki jest, można powiedzieć, nieograniczona i można do niej dopasować bardzo wiele sytuacji. Należy zaznaczyć, że nie jest powiązana ze wspieraniem Rosji w wojnie przeciwko Ukrainie, więc wykracza poza pierwotny cel ustawy – mówi „PB” Grzegorz Lang, radca prawny Federacji Przedsiębiorców Polskich.
Podobnego zdania jest również Łukasz Bernatowicz z Business Centre Club czy Sebastian Zieliński z Crido Legal. Jak podkreślają, bardzo ważne jest określenie konkretnych przesłanek, które pozwolą zastosować sankcje wobec „podejrzanych”.