Z szacunków ekspertów wynika, że ponad połowa uchodźców z Ukrainy zostanie na stałe w Polsce – powiedziała socjolog dr Karolina Podgórska z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.
Odnosząc się do określenia obecnego napływu uchodźców z Ukrainy do Polski jako „największego kryzysu uchodźczego od czasów II wojny światowej” socjolog przypomniała, że należy pamiętać także o kryzysie migracyjnym w 2015, kiedy do Europy – głównie poprzez Grecję i Włochy – przybywali uchodźcy z Syrii, Iraku, Afganistanu. – W Polsce instytucjonalizacja procedur uchodźczych nastąpiła w latach 90., a do Polski docierali wtedy uchodźcy z byłej Jugosławii oraz Somalijczycy, potem głównie Czeczeni, Afgańczycy, Gruzini i Syryjczycy – wyjaśniła socjolog.
Zaznaczyła jednak, że nawet w odniesieniu do sytuacji z 2015 r., skala obecnego kryzysu uchodźczego jest ogromna, szczególnie biorąc pod uwagę krótki czas, jaki minął od jego rozpoczęcia. Zapytana o społeczne reakcje na dużą liczbę osób przyjeżdżających zza wschodniej granicy, podkreśliła, że „jako społeczeństwo stanęliśmy na wysokości zadania”. Zwróciła uwagę, że pierwsze inicjatywy dotyczące wsparcia były oddolne, interwencyjne i natychmiastowe.
– Ludzie w sposób bardzo nieformalny zaczęli się organizować. Wydaje się, że z czasem w sposób naturalny – wraz z wydłużającą się wojną na Ukrainie – spadać będzie intensywność pomocy ze względu na obciążenie. Ludzie też potrzebują odpocząć, złapać dystans. Organizacje zajmujące się pomocą migrantom od samego początku zwracały uwagę, że należy mierzyć siły na zamiary, bo ta pomoc będzie potrzebna długofalowo. Nie mniej jednak uważam, że efekty tych doświadczeń będą procentować na przyszłość, szczególnie poprzez wytworzenie społecznych sieci wsparcia, bezcennych w przyszłych procesach migracyjnych – oceniła dr Podgórska.
Zwróciła uwagę, że w społeczeństwie pojawiły się już pierwsze negatywne głosy odnoszące się do napływu uchodźców z Ukrainy, które dotyczą rozwiązań wspierających uchodźców, np. dostępu do służby zdrowia, rynku pracy czy edukacji wczesnoszkolnej. Socjolog podkreśliła, że to wcale nie nowe zjawisko.
– Są to postawy, które obserwujemy zawsze, gdy tylko widoczny jest wzrost liczby imigrantów. Przy czym wcześniej w dużej mierze były one kierowane do migrantów, którzy mogli potencjalnie pojawić się w Polsce, a wcale do nas nie docierali, tak jak w 2015 roku, gdy toczyła się dyskusja na temat migracji jako czynnika zagrażającego bezpieczeństwu państwa – przypomniała socjolog.
Nawiązując do takich reakcji podkreśliła, że należy pamiętać, że przybysze z Ukrainy są migrantami przymusowymi czyli osobami szukającymi schronienia przed zagrożeniem i najpewniej „wcale nie chcieli się tu znaleźć”.
– Oni nie chcieli przecież wyjeżdżać ze swojego kraju; zmusiła ich do tego sytuacja. Najważniejsze, by pomagać im tu na miejscu rozsądnie. Przykładowo, być może dla tych rodzin, którzy zdecydowanie nie deklarują planów pozostania w Polsce na dłużej, nie ma sensu włączać ich dzieci do polskiego systemu edukacji. Należy jednak zaoferować inne, dostosowane do potrzeb, rozwiązania, zidentyfikować i zaprosić do współpracy ukraińskich nauczycieli, mimo wszystko uczyć języka i stworzyć ramy prawne dla elastycznych rozwiązań – oceniła.
– Z szacunków ekspertów wynika, że ponad połowa uchodźców z Ukrainy – a więc być może ponad milion osób – zostanie na stałe w Polsce, a reszta po zakończeniu działań wojennych powróci na Ukrainę – przekazała dr Karolina Podgórska.
Dodała, że wszystkie te procesy zmieniają się jednak dynamicznie. Wyjaśniła, że z pewnością większość osób będzie chciało wrócić do swojej ojczyzny, ale też możliwe, iż mężczyźni z Ukrainy dojadą z czasem do swoich żon i dzieci znajdujących się w Polsce, jeśli ich sytuacja tutaj będzie stabilna i bezpieczna.
– Może się po prostu okazać, że skala zniszczeń na Ukrainie sprawi, że powrót – przynajmniej na razie – nie będzie możliwy i zechcą budować swoje życie na nowo tutaj – dodała socjolog.
– Z pewnością najbardziej niekorzystna zarówno dla uchodźców jak i dla społeczeństwa do którego docierają jest sytuacja tzw. przedłużającego się uchodźstwa, w której ze względu na przekonanie o rychłym zakończeniu powodów ucieczki nie podejmuje się żadnych działań integracyjnych – zaznaczyła dr Podgórska.
Źródło: PAP