Ekspert o radykalizacji języka Donalda Tuska: „musiał przyjąć pewne reguły gry, aby być słyszanym”

Donald Tusk musiał przyjąć reguły gry na polskim politycznym podwórku — tak radykalizację języka byłego premiera podsumowuje prof. Jacek Wasilewski z Uniwersytetu Warszawskiego. Znany medioznawca w rozmowie z Agnieszką Burzyńską przedstawia również, lekarstwo na brutalizację debaty publicznej w naszym kraju. Lekarstwo bardzo drastyczne i bolesna dla polityków.

 Fakt: Czy zauważył pan radykalizację języka używanego przez Donalda Tuska? 

prof. Jacek Wasilewski: Tak, zauważyłem. Tusk po powrocie z Brukseli, gdzie rozmawia się inaczej, bardziej dyplomatycznie, gdzie można wiele rzeczy przekazać przy pomocy wypracowanej konwencji, musiał przyjąć pewne reguły gry, aby być słyszanym.

 Rozumiem, że chodzi o nasze polskie reguły gry, dalekie od brukselskiej dyplomacji… 

– Tak, polskie reguły, które są dyktowane przez stan wewnętrznej wojny politycznej. Moment, w którym opozycja została nazwana, totalną był momentem, od którego mamy do czynienia z definicją, że wszystko co mówią przeciwnicy ekipy rządzącej, nie ma sensu merytorycznego, że chodzi tylko o to, aby się przeciwstawiać władzy. A skoro tak, to wiadomo, że nie mamy do czynienia z normalną parlamentarną grą podczas, której trzeba się dogadywać, ucierać stanowiska czy w ogóle rozmawiać. W ostatnim czasie mieliśmy do czynienia z „dialogiem”, który polegał na głosowaniach w innych salach, reasumpcjach, pokazywaniem sobie środkowych palców po głosowaniach. Coś, co powinno być parlamentarną debatą, zmieniło się w pole dla harcowników. W takiej atmosferze trudno zwracać uwagę na jakąkolwiek merytorykę. Zwłaszcza gdy w telewizji publicznej jest się określanym jako wróg publiczny, czyli ktoś, kto jest po 6 latach bycia w opozycji winny wszystkiemu, co się nie udaje rządzącym. Po powrocie Tuska do polskiej polityki ci ostatni stworzyli narrację, że były premier jest największym szkodnikiem. W takiej sytuacji, jeśli coś ma być usłyszane, to trzeba stworzyć odpowiednią temperaturę uczestnictwa w sporze, co jest oczywiście przykre, ale konieczne.

 Były Przewodniczący Rady Europejskiej pozwala sobie ostatnio na coś, czego, unikał, czyli ataki personalne. Czy to też w ramach podgrzewania temperatury sporu? 

– Dzieje się tak dlatego, że w polskiej polityce nie mamy do czynienia z realizacją programów, które byłyby oparte na przesłankach racjonalnych. Począwszy od programu 500 plus, który był reklamowany, jako środek do podniesienia dzietności, a w rzeczywistości był redystrybucją dóbr. Redystrybucją potrzebną, ale inaczej nazwaną. Potem mieliśmy dużo działań rządzących, które zostały inaczej nazwane po to, aby ukryć inny czysto polityczny cel. Racjonalność wyparowała z naszej debaty. Dziś, jeżeli Zbigniew Ziobro deklaruje, że chce robić reformę sądów, a wyniki pracy sądów są coraz gorsze i coraz wyraźniej widać, że dotychczasowe zmiany miały na celu zupełnie coś innego niż naprawę sądownictwa, to mówienie merytorycznie na ten temat jest bezcelowe. Komisja Europejska wielokrotnie przedstawiała merytoryczną argumentację w tej sprawie i za każdym razem była ona ignorowana przez rządzących i kwitowana stwierdzeniem, że unijni urzędnicy wtrącają się w nasze wewnętrzne sprawy. Doświadczenie, że walka o pewien rodzaj merytorycznego sporu jest nie do wygrania, sprawiło, że Donald Tusk przeszedł na pozycje personalnej walki bezpośredniej.

 Według pana będzie to skuteczne? 

– To jest skuteczne.

 W sondażach tego nie widać. PiS wciąż ma wysokie notowania. 

– Ale mamy do czynienia z sytuacją, kiedy w ramach walki z PiS potrzebna jest osoba, która stanie w szranki i będzie się bić, wymieniając się inwektywami. Wcześniejsi liderzy PO mieli problem z byciem wodzem armii antypisowej. Albo nie mieli do tego zdolności, charyzmy albo nie mieli na to pomysłu. Tusk postanowił to zmienić. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy na opozycji mamy jeszcze Szymona Hołownię, który zbiera głównie wyborców rozczarowanych PO i stosuje technikę znaną w polskiej polityce, czyli hasło: „ja jestem spoza systemu”. Z jednej strony jest on oczywiście „antypisowy” ale z drugiej strony jest alternatywą wobec PO, więc nie będzie się skupiał na naparzaniu z PiS-em, tylko przede wszystkim będzie próbował zebrać elektorat PO. W takiej sytuacji ten, kto będzie się jawił jako charyzmatyczny przywódca opozycji, który walczy z PiS, ten będzie zbierał wokół siebie armię. Merytorycznemu adwersarzowi byłoby bardzo trudno zebrać taką armię, kiedy temperatura sporu jest tak wysoka, że mało kto zwraca uwagę na fakty. Najbardziej przykre jest to, że były kiedyś procedury, które sprawiały, że dawało się wiele rzeczy ogarnąć merytorycznie. Wprowadzali je dziennikarze.

 Dziś też są dziennikarze…. 

– Ale politycy dziś mają możliwość prowadzenia bezpośredniej propagandy w mediach społecznościowych. Choćby na Twitterze czy Facebooku. Pewne bezpieczniki zostały wyjęte właśnie przez nowoczesne media. Bez Facebooka nie byłoby Kukiza, a bez Twittera nie byłoby Trumpa. Nastąpiła prywatyzacja kontaktu z politykami, co sprawiło, że poważna rzecz, jaką była agora publiczna, zamieniła się w imieninową pyskówkę u cioci. Jeżeli nie powrócimy do poważnego dziennikarstwa, czyli nie zakażemy politykom występowania bez dziennikarza, to się nie zmieni.

 A wyobraża Pan sobie zabranie politykom Twittera, Facebooka czy jakiegoś innego serwisu? 

– Tak. Wyobrażam sobie taką sytuację. Wiele rzeczy możemy zapisać w prawie. Choćby to, że jeśli ktoś chce być politykiem opłacanym z kasy państwowej, musi się pogodzić z zakazem używania mediów społecznościowych, które zresztą są amerykańskie, więc nawet z powodów patriotycznych można by tego zakazać. Wprowadzenie takiego ograniczenia pozwoliłoby na uspokojenie debaty publicznej i wyrugowanie niektórych kłamstw. Mówiąc o dziennikarzach, mam na myśli oczywiście prawdziwych dziennikarzy wolnych mediów, którzy dzięki takim zapisom mogliby normalnie uprawiać swój zawód, a nie komentować to, co politycy wygadują na siebie nawzajem na Twitterze.

Jacek Wasilewski o radykalizacji Tuska

Były premier stanął na czele atypisowej armii

Prof. Wasilewski o radykalizacji języka Tuska

Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie   znajdziecie tutaj.   Napisz list do redakcji:   List do redakcji   Podziel się tym artykułem: Facebook Twitter

FAKT.PL

Więcej postów