Na opublikowanym przez Telewizję obywatelską filmie widać niewielką grupę osób idących Krakowskim Przedmieściem. Ludzie trzymają flagi i transparenty w kolorach tęczy. Z lewej strony przejeżdżają dwaj rowerzyści. Jeden z nich zwalnia, zbliża się do kobiety z flagą LGBT i dwukrotnie ją opluwa.
Idąca parę metrów z tyłu Katarzyna Augustyniak, popularna warszawska aktywistka „Babcia Kasia” reaguje natychmiast. Podbiega do mężczyzny i okłada go torbą. W obronie rosłego kolegi przed „atakiem” kobiety, z roweru zsiada drugi mężczyzna i odpycha „Babcię Kasię”, która traci równowagę i upada. Do szarpiących się osób po chwili przybiega także umundurowany policjant i chwyta za rękę trzeciego mężczyznę, który stanął w obronie kobiet. Prowokatorzy natomiast odjeżdżają.
– Policjanci nie byli świadkami tego wydarzenia od początku – informuje Robert Szumiata z Komendy Rejonowej Policji w stołecznym Śródmieściu. I dodał, że „funkcjonariusze zauważyli mężczyznę, który agresywnie zachowuje się w stosunku do innych osób, dlatego ruszyli w jego kierunku i podjęli interwencję”.
– Mężczyzna w czarnej kurtce został wskazany przez kobiety jako napastnik i na nim skupiły się nasze działania. Sytuacja na miejscu była bardzo dynamiczna. Poszkodowane nie poinformowały policjantów od razu, że pozostałymi napastnikami byli także rowerzyści. Powiedziały im o tym dopiero, jak rowerzyści już odjechali – relacjonuje Szumiata.
Do incydentu odniosła się także „Bacia Kasia”, która na komendzie złożyła zawiadomienie w sprawie naruszenia nietykalności. – Sytuacja była dynamiczna – relacjonuje „Babcia Kasia”. I dodaje: „Nie wiedziałam, że mężczyzna ubrany na czarno stanął w naszej obronie, bo leżałam wtedy na chodniku. Jednak wyraźnie wskazałam, że napastnikiem był mężczyzna w czerwonej bluzie. Krzyczałam do funkcjonariuszy, by go zatrzymali, ale żaden nie zareagował. Policjanci szli kilka metrów za nami i mieli doskonały ogląd sytuacji. Jestem pewna, że widzieli, kto nas zaatakował, a kto stanął w naszej obronie – dodaje „Babcia Kasia”.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.
To nie pierwszy taki incydent z udziałem przeciwników tęczy. Niedawno nieznani sprawcy zdewastowali przedszkole i żłobek w Świdniku, który zawinił tylko tym, że nazywa się „Tęczowy domek”. Żółty budynek z kolorowymi napisami i rysunkami został oblany oleistą farbą. Co nie jest bez znaczenia, Świdnik od marca 2019 r. jest strefą wolną od „ideologii LGBT”.
Obrońcy tradycyjnych wartości posuwają się jednak także do groźniejszych zachowań. W połowie marca warszawska policja opublikowała wizerunek nożownika, który zaatakował dwóch mężczyzn. W komunikacie służb nie wspomniano jednak, że celem nożownika była para gejów, którzy idąc ulicą trzymali się za ręce. Kilka dni później były szef MSZ, obecnie europoseł PiS Witold Waszczykowski , komentując ataki na środowisko LGBT powiedział m.in: „Jeśli w Łodzi chłopak z szalikiem Widzewa pojedzie na Polesie, które jest bastionem zwolenników ŁKS, też może mu się stać krzywda”.
O homofobii w Polsce robi się coraz głośniej na arenie międzynarodowej. Miesiąc temu „New York Times” opublikował materiał o tzw. „strefach wolnych od LGBT”.
W reportażu wyraźnie wskazano, że winę za coraz częstsze ataki na osoby nieheteronormatywne ponosi polski rząd i Kościół katolicki. „NYT” opisuje m.in. 31-letnią Martę Małachowską, która w grudniu 2020 r. postanowiła wraz z dziewczyną przeprowadzić się do Berlina. Kobieta tłumaczy w tekście, że przeszła załamanie nerwowe, zwłaszcza po toczącej się dwa lata temu w Polsce kampanii wyborczej, w czasie której padły słowa, że „LGBT to nie ludzie”. Jej przyjaciel został zaatakowany już nie werbalnie, ale fizycznie, a powodem ataku była jego orientacja seksualna. (bs)