W centrum szkoleniowym w Ustce nie są przestrzegane obostrzenia epidemiczne. To tam polscy żołnierze są koszarowani i uczą się języka angielskiego w zwykłych klasach. „Pandemii nie ma” – czytamy na stronach gazeta.pl.
W Centrum Szkolenia Marynarki Wojennej w Ustce żołnierze żyją w koszarach oraz uczą się w trybie stacjonarnym w klasach. – Obiecywano, że gdy liczba zachorowań w skali kraju przekroczy 30 tysięcy, to zostaną odesłani na zdalne nauczanie. Niestety tak się nie stało – mówi członek rodziny jednego z żołnierzy.
Nie wiadomo, dlaczego dowództwo centrum szkoleniowego nie zdecydowało się na zdalny tryb nauczania. Tym bardziej, że kilkudziesięciu uczących się tam wojskowych przebywa w klasach podzielonych na kilkunastoosobowe grupy – jak w zwykłej szkole.
To koniec z maseczkami na świeżym powietrzu? Rząd planuje zmiany
– Ławki są oczywiście rozsunięte i jest obowiązek noszenia maseczek. Tylko to jest iluzja bezpieczeństwa. Wiadomo, że podczas przerwy ktoś wyciągnie wodę czy kanapkę, więc maskę zsunie. Po zajęciach wszyscy spotykają się w ogólnej stołówce, gdzie znów trudno o niezdjęcie maseczki. Potem wszyscy wędrują do jednego budynku, gdzie śpią po kilka osób w jednym pokoju – opisuje anonimowo członek rodziny jednego z kursantów cytowany przez gazeta.pl.
Przed Wielkanocą doszło do kuriozalnej sytuacji. Jedna z grup przeszła na nauczanie zdalne, ponieważ okazało się że jeden z kursantów ma koronawirusa. Jednak zamiast odesłać żołnierzy do domu od razu, pozwolono im przebywać na zajęciach do końca dnia, a także pójść na stołówkę na posiłek.
Koronawirus. Nowe wyniki badań dowodzą, że koronawirus jest w ślinie
Wojskowi zapewniają, że wszystko jest zgodne z wytycznymi Głównego Inspektora Sanitarnego, zajęcia odbywają się w reżimie, a kontakty między słuchaczami są ograniczone.