Sądne dni dla tzw. Zjednoczonej Prawicy. W ciągu kilku najbliższych dni ma dojść do spotkania Jarosława Kaczyńskiego, Zbigniewa Ziobro i Jarosława Gowina. Ten ostatni ma domagać się spełnienia dwóch warunków.
20 kwietnia informowaliśmy o pilnej naradzie w siedzibie Prawa i Sprawiedliwości. We wtorek odwołano głosowanie ws. OFE, jak potwierdziło PiS powodem były wątpliwości jednego z koalicjantów.
Trwa wojna
Porozumienia brakuje także w innych fundamentalnych głosowaniach, jak tego w sprawie Funduszu Odbudowy. Jarosław Kaczyński miał podobno rozmawiać indywidualnie z posłami Porozumienia i Solidarnej Polski, by „nie rozbijali koalicji w imię krótkowzrocznych celów”.
– W kuluarach trwa wojna psychologiczna. Jarosław Kaczyński na razie odciął gowinowców od informacji. Według naszych ustaleń próbuje złamać opór ziobrystów wobec Funduszu Odbudowy. Rozmawia z posłami pojedynczo – podaje „Gazeta Wyborcza”.
Jeszcze kilka dni temu media, powołując się na anonimowych polityków PiS, podawały informacje o odcięciu się Kaczyńskiego od Gowina. – Prezes zamroził kontakty z Gowinem. Nie zamierza z nim rozmawiać. Nie ma o czym. Nie zamierza także spełniać jego żądań w sprawie zmian personalnych w rządzie. Gowin dla 90 proc. osób z PiS jest już politykiem opozycji – cytowano jednego z nich.
Gowin i Ziobro stawiają warunki
To zdaje się jednak już nieaktualne, gdyż w ciągu kilku dni ma dojść do spotkania, na którym Zbigniew Ziobro i Jarosław Gowin mają przedstawić prezesowi PiS warunki trwania w koalicji.
TVN informuje, iż w przypadku Gowina ma chodzić o zdymisjonowanie z rządu wiceministrów, którzy zostali wyrzuceni z Porozumienia, a także zmiany zasad w podziale środków finansowych między koalicjantami.
Dla Zbigniewa Ziobro kluczowe zdaje się być budowanie podmiotowości Solidarnej Polski. Głównym warunkiem ma być to, by jego posłowie mogli głosować przeciw Funduszowi Odbudowy bez ponoszenia z tego tytułu dodatkowych konsekwencji.
Jak szczerze przyznał Gowin nie ma w obecnym Sejmie możliwości utworzenia innego rządu, a więc jedyną alternatywą są przedterminowe wybory. Te jednak nie są na rękę nikomu z koalicji rządowej. Z jednej strony PiS, którego poparcie w czasie mniemanej pandemii stopniało, nie ma szans na samodzielne rządu. Z drugiej strony są koalicjanci, którzy samodzielnie nawet nie zbliżają się do progu wyborczego.
Wydaje się zatem, że wojna w koalicji rządowej zakończy się jak wszystkie poprzednie i mimo wszystko tzw. Zjednoczona Prawica będzie rządzić do wyborów parlamentarnych w 2023 roku.