Wyrok w tajnym procesie Katarzyny G., która miała przywłaszczyć ponad 9 mln zł z kasy CBA, ma zapaść przed wakacjami. Przed wakacjami ma zapaść wyrok w tajnym procesie Katarzyny G. – byłej kasjerki oskarżonej o przywłaszczenie z CBA 9 mln 230 tys. zł, i jej męża Dariusza, który kradzionymi pieniędzmi grał w zakładach bukmacherskich. Jednak to nie zakończy tej sprawy. Prokuratura Regionalna w Warszawie nadal prowadzi śledztwo, badając odpowiedzialność za aferę m.in. przełożonych kasjerki (zakończyła się dymisją jej ówczesnego szefa Ernesta Bejdy). Teraz – jak dowiedziała się „Rzeczpospolita” – zarzuty usłyszał funkcyjny pracownik firmy bukmacherskiej STS.
Prokurator Marcin Saduś, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Warszawie, potwierdza, że zarzuty ogłoszono mu 26 marca „z art. 156 ust. 1 pkt 1 ustawy z dnia 1 marca 2018 r. o przeciwdziałaniu praniu brudnych pieniędzy oraz finansowaniu terroryzmu”. – Wobec podejrzanego nie stosowano środków zapobiegawczych – mówi nam prok. Marcin Saduś.
Przegrane pieniądze
Według naszych informacji chodzi o Tomasza W., kierownika działu kontroli STS – jednej z największych firm bukmacherskich w kraju. Zarzut mówi o zaniedbaniu obowiązku przekazania GIIF zawiadomienia „o powzięciu uzasadnionego podejrzenia, że określona transakcja lub wartości majątkowe będące przedmiotem tej transakcji mogą mieć związek z praniem pieniędzy”. Grozi za to do 5 lat.
Afera z mankiem w funduszu operacyjnym CBA wybuchła w styczniu ubiegłego roku – wtedy Katarzyna G. i jej mąż trafili do aresztu (są w nim do dziś). Śledztwo prokuratury wykazało, że kasjerka od marca 2017 r. wyniosła w torebce ponad 9 mln zł. Kupiła za nie m.in. nowy samochód, ale największą część przekazała bezrobotnemu mężowi, który był uzależniony od hazardu.
Dariusz G. pod pseudonimem „Brasco81″ grał w STS, miał tam status klienta VIP. Obstawiał internetowo głównie mecze piłki nożnej – w jednym miesiącu dokonał np. 67 wpłat na 676 tys. zł, w innym 88 wpłat na kwotę 738 tys. zł. W sumie dokonał 1591 wpłat na 10 mln 288 tys. zł – podliczyła prokuratura. Stawki dzielił, by zmylić służby skarbowe. Obstawiał sumy do 20 tys. – w ten sposób obchodził wymóg zgłaszania transakcji do GIIF.
Z analizy rachunków zrobionych do śledztwa przez biegłych wynika, że mąż G. pomnożył wyniesione pieniądze do ponad 30 mln zł. I prawie wszystko przegrał.
Prokuratura Regionalna w Warszawie zajęła konta firmy STS, sąd to zabezpieczenie utrzymał.
Firma STS zapewniała nas w ubiegłym roku, że zgodnie z obowiązkiem zgłaszała wpłaty męża kasjerki – podobnie jak bank, który obsługiwał jego online’owe konto. I nadal tak twierdzi.
Odwracanie uwagi?
– Spółka dochowała w przedmiotowej sprawie wszelkich procedur, których wymaga polskie prawo. Generalny inspektor informacji finansowej był przez nas wielokrotnie informowany o tzw. transakcjach ponadprogowych, do czego również zobowiązują nas przepisy. Koncentrowanie się w całej sprawie na ewentualnych uchybieniach po stronie spółki to w naszej ocenie próba odwrócenia uwagi od prawdziwego problemu i głównego wątku sprawy tj. zaniedbań po stronie CBA – tłumaczy nam Paweł Sikora, PR Manager STS SA. – Pracownik złożył w prokuraturze obszerne wyjaśnienia i nie przyznał się do stawianych mu zarzutów. Jako że nie został skazany prawomocnym wyrokiem sądu, nie widzimy podstaw do wyciągania wobec niego konsekwencji służbowych – dodaje.
Kontrolę w firmie STS prowadzi Ministerstwo Finansów.
Jak ustaliliśmy, niezależnie od skierowania do sądu aktu oskarżenia przeciwko kasjerce i jej mężowi wdrożono dwa śledztwa – jedno dotyczące odpowiedzialności firmy bukmacherskiej. W drugim postępowaniu, które trwa (dotąd nikt nie ma w nim zarzutów), rozliczane jest zachowanie przełożonych, którzy nadzorowali pracę Katarzyny G.
Kasjerka przyszła do CBA w 2007 r., po 11 latach była ekspertem w biurze finansów wydziału finansowo-księgowego. Podlegała jej kasa główna i walutowa oraz fundusz operacyjny, który sama rozliczała – miała nieograniczony dostęp do gotówki CBA.
Wiele wskazuje na to, że wewnętrzne kontrole, które powinny wykazać braki, były fikcją.