Chiny uważają amerykańsko-japoński traktat o wzajemnym bezpieczeństwie za „produktu zimnej wojny”. Jednocześnie, Japonia coraz częściej realizuje misje z zakresu ochrony amerykańskich okrętów i samolotów wojskowych.
W środę Chiny określiły amerykańsko-japoński pakt o wzajemnym bezpieczeństwie mianem produktu zimnej wojny. Wcześniej Amerykanie skrytykowali obecność w miniony weekend chińskich jednostek straży przybrzeżnej na wodach uznawanych przez Japonię za jej wody terytorialne.
Rzecznik chińskiego MSZ, Wang Wenbin, powtórnie potwierdził też roszczenia Chin względem grupy małych, niezamieszkałych wysp na Morzu Wschodniochińskim, kontrolowanych przez Japonię – Senkaku/Diaoyu. Oświadczył, że są one „nieodłącznym terytorium Chin”.
„Amerykańsko-japoński traktat bezpieczeństwa jest produktem zimnej wojny, który nie powinien naruszać interesów strony trzeciej lub zagrażać regionalnemu pokojowi i stabilności” – powiedział. Chodzi o traktat z 1960 roku, na mocy którego USA zapewniają Japonię, że przyjdą jej na pomoc w razie ataku z zewnątrz na japońskie siły lub terytorium.
W minioną niedzielę dwa okręty chińskiej straży przybrzeżnej dwukrotnie wpłynęły na japońskie wody terytorialne wokół tych wysp. Jak podano, próbowały one zbliżyć się do japońskiego statku rybackiego, wywołując interwencję japońskiego patrolu.
We wtorek rzecznik Pentagonu John Kirby powiedział, że Chiny „ nadal lekceważą przepisy międzynarodowe”, a Stany Zjednoczone będą współpracować ze swoimi sojusznikami, aby sprostać takim wyzwaniom.
Władze Japonii również wystosowały protest w związku z niedzielnym incydentem. Japońska straż przybrzeżna twierdzi, że był to już 9 przypadek w tym roku, gdy chińskie statki straży wybrzeża wpłynęły na znajdujące się wokół wysp wody, które Japończycy uznają za swoje terytorium.
W ubiegłym tygodniu Chiny przyjęły nową ustawę, które uprawnia chińską straż przybrzeżną do otwierania ognia w kierunku zagranicznych statków i niszczenia struktur na obiektach, w tym wyspach, co do których Pekin zgłasza swe roszczenia. Wywołało to zaniepokojenie w regionie, że Chiny mogą teraz być bardziej skore do użycia siły, by wesprzeć swoje roszczenia terytorialne na Morzach Wschodniochińskim i Południowochińskim.
Jak podała stacja CNN, w 2020 roku siły japońskie wykonały 25 misji polegających na obronie amerykańskich okrętów lub samolotów, co miałoby być znakiem rosnącej integracji między siłami zbrojnymi obu krajów. Rok wcześniej takich misji wykonano 14. Według resortu obrony Japonii, zrealizowano je w „bardzo trudnym środowisku bezpieczeństwa”.
W czterech przypadkach Japończycy ochraniali okręty marynarki wojennej USA podczas zbierania przez nie informacji m.in. o rakietach balistycznych. W 21 przypadkach chodziło o ochronę amerykańskich samolotów biorących udział we wspólnych ćwiczeniach z Japończykami. Nie podano ani kiedy, ani gdzie misje te miały miejsce, zaznaczając jedynie, że „przyczyniły się one do obrony Japonii”.
Zdaniem analityków, gdyby doszło do aktów wrogości względem amerykańskiego wojska w którejś z takich misji, to siły japońskie mogłyby w odpowiedzi uderzyć na przeciwnika. Inni zwracają zarazem uwagę, że ryzyko takiej sytuacji w zasadzie nie istniało. Są jednak zgodni, że relacje amerykańsko-japońskie w zakresie bezpieczeństwa stają się coraz ważniejsze.
W 2014 roku ówczesny premier Japonii, Shinzo Abe, doprowadził do „reinterpretacji” zapisów japońskiej konstytucji, umożliwiając swoim siłom, na mocy przyjętej rok później ustawy, na otwieranie ognia w obronie amerykańskich okrętów i samolotów.
Jednocześnie, każda operacja obejmująca taką ochronę ze strony Japończyków musi zostać wcześniej zgłoszona przez wojsko USA i zatwierdzona przez japoński resort obrony. Taka operacja nie może jednak mieć miejsca w rejonie, w którym istnieje wyraźne prawdopodobieństwo, że może dojść do starcia.
W ostatnich latach współpraca między siłami Japonii i USA zwiększyła się, z uwagi na pojawienie się zagrożeń dla Japończyków m.in. ze strony Korei Północnej i jej rakiet balistycznych, a także ze strony Chin, w kontekście roszczeń względem wysp Senkaku/Diaoyu. Waszyngton konsekwentnie stoi na stanowisku, że wyspy należą do Japonii i że w razie konieczności byłyby zobligowane do ich obrony, zgodnie z amerykańsko-japońskim traktatem o wzajemnej obronie.