„Polska okupacja Wołynia”; we Lwowie chcą Bandery jako „bohatera Ukrainy”; OBWE krytyczna wobec litewskich wyborów (kresowy przegląd tygodnia #16)

„Polska okupacja Wołynia”; we Lwowie chcą Bandery jako „bohatera ukrainy”; OBWE krytyczna wobec litewskich wyborów (kresowy przegląd tygodnia #16)

Zdewastowany kościół w Hodowicy pod Lwowem jest dostępny w internecie w 3D – jednak ostatnio fundusze na renowację znalazły się pod znakiem zapytania; nowe odcinki KresyTV nt. możliwej depolonizacji polskich szkół na Białorusi i urzędniczej nadgorliwości, która może doprowadzić do depolonizacji miejsc pamięci; Wjatrowycz zareagował na zorganizowanie upamiętnienia 100 rocznicy powstania województwa wołyńskiego twierdzeniem o „polskiej okupacji Wołynia”; w Stryju odbył się uroczysty pogrzeb żołnierza Dywizji Waffen-SS Galizien; Radni Lwowskiej Rady Obwodowej wezwali centralne władze Ukrainy do przywrócenia Banderze tytułu „Bohatera Ukrainy” oraz do nadania żołnierzom Waffen-SS Galizien statusu weteranów walk o niepodległość Ukrainy; OBWE krytycznie wypowiedziała się nt. wyborów parlamentarnych na Litwie.

Aby co tydzień otrzymywać pełen Kresowy Przegląd Tygodnia zapisz się w poniższym formularzu:

Kresy
Jak podał w poniedziałek portal Twoje Misto, specjaliści zeskanowali kościół Wszystkich Świętych w Hodowicy pod Lwowem i wkrótce będzie on dostępny w internecie w formacie 3D. Dokonano tego w ramach projektu PINSEL AR, którego nazwa nawiązuje do nazwiska Johanna Georga Pinsela, jednego z najwybitniejszych rzeźbiarzy działających w Rzeczypospolitej w okresie rokoka, którego dzieła znajdują się również w hodowickim kościele.

PINSEL AR to wspólny projekt Rady Artystycznej „Dialog” i Lwowskiej Galerii Sztuki. Celem projektu jest „przemyślenie” spuścizny Pinsela za pomocą narzędzi rozszerzonej rzeczywistości.

Rzymskokatolicki kościół Wszystkich Świętych w Hodowicy został zbudowany w 1758 roku. W czasach władzy sowieckiej kościół służył jako budynek gospodarczy i ostatecznie został zamknięty w 1961 roku. W 1974 roku w kościele wybuchł pożar i zawalił się dach pokryty freskami. Jak podawaliśmy, ukraińskie władze planują renowację świątyni, ale ostatnio fundusze na renowację znalazły się pod znakiem zapytania.

„Politycy interesują się tym, czym interesuje się naród. Gdyby społeczeństwo wywierało nacisk na działania w tym aspekcie, wówczas i politycy by o tym mówili, i w mediach byłoby to relacjonowane” – podkreśla redaktor Karol Kaźmierczak w KresyTV, odnosząc się do trudnej sytuacji polskiego szkolnictwa na Białorusi. Red. Kaźmierczak zaznacza, że na Białorusi żyje największa mniejszość polska – prawie 300 tys. osób. Istnieją tam jednak jedynie dwie polskie szkoły. Przypomnijmy, że w ostatnim czasie do parlamentu Białorusi wpłynął projekt ustawy, który może doprowadzić do depolonizacji wspomnianych szkół.

W kolejnym wywiadzie na kanale KresyTV, red. Pławski rozmawiał z profesorem Andrzejem Zapałowskim o nadgorliwości urzędniczej, która może prowadzić do depolonizacji niektórych miejsc pamięci.

Zdaniem profesora jest to wynik chęci pokazania się i robienia kariery politycznej przez urzędników, a także niekompetencja. „Nikt roztropny, rozsądny nie podjąłby takich działań, nawet na stronach IPNu jest wydany okólnik prezesa IPNu, został wydany w odniesieniu do problemu pomnika Żołnierzy II Armii Wojska Polskiego. Okólnik mówi, że gdyby był to pomnik II Armii Wojska Polskiego to podlega dekomunizacji” w związku z tym, że pomnik poświęcony jest żołnierzom, pomnik nie podlega dekomunizacji.

Według profesora w omawianej sytuacji powinna zachodzić ta sama sytuacja. „Urzędnicy dekomunizują pomniki żołnierzy Wojska Polskiego po drugie milicjantów, to nie są pomniki Milicji tylko milicjantów, tutaj pokazana jest skala niekompetencji”.

Konsulat RP w Łucku na Wołyniu zaprosił na konferencję naukową zorganizowaną w związku ze 100-leciem utworzenia województwa wołyńskiego. W odpowiedzi były szef ukraińskiego IPN, a obecnie deputowany parlamentu, Wołodymyr Wjatrowycz, zarzucił konsulowi generalnemu RP w Łucku „chamstwo” i napisał o „polskiej okupacji Wołynia”.

W Stryju w obwodzie lwowskim odbył się uroczysty pogrzeb podoficera ukraińskiej, ochotniczej Dywizji Waffen-SS Galizien. Uroczystości towarzyszyła symbolika banderowska i Waffen-SS, a honory zmarłemu oddawały osoby w mundurach kolaboracyjnej formacji.

Radni Lwowskiej Rady Obwodowej wezwali centralne władze Ukrainy do przywrócenia liderowi OUN, Stepanowi Banderze, tytułu „Bohatera Ukrainy”. Wnioskodawcą projektu był Swiatosław Szeremeta, znany z probanderowskich sympatii skompromitowany ukraiński dygnitarz z partii Europejska Solidarność Petra Poroszenki. Bandera pośmiertnie został nagrodzony tytułem „Bohatera Ukrainy” w styczniu 2010 roku przez prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenkę. Kilka miesięcy później, po objęciu władzy przez Wiktora Janukowycza, sąd administracyjny obwodu donieckiego uchylił dekret Juszczenki uznając, że został on wydany z naruszeniem prawa.

Dodajmy, że nie była to jedyna tego typu inicjatywa lwowskiej rady obwodowej z 16 lutego. Tego samego dnia zwróciła się ona do władz centralnych Ukrainy o nadanie ukraińskim żołnierzom dywizji Waffen SS-Galizien statusu weteranów walki o niepodległość Ukrainy. Wniosek poparł m.in. Szeremeta.

Jak podano na konferencji prasowej z udziałem posłanki AWPL-ZChR, Rity Tamašunienė oraz Waldemara Urbana z litewskiej Głównej Komisji Wyborczej, podstawowe uwagi ekspertów OBWE ws. ostatnich wyborów parlamentarnych dotyczą sytuacji mniejszości narodowych.

Jak podano na konferencji, podstawowe uwagi ekspertów dotyczą mniejszości narodowych.

„Zdarzały się przypadki, gdy mniejszości narodowe stawały się obiektem negatywnych kampanii i stereotypów. Aby ułatwić udział mniejszości narodowych, należy rozważyć więcej informacji dla wyborców i materiałów wyborczych w językach mniejszości. Ograniczenia i utrudnianie używania języków mniejszości w kampanii wyborczej są sprzeczne z międzynarodowymi standardami” – napisano w raporcie.

Ponadto, OBWE zwróciła uwagę, że litewskie prawo nie przewiduje skutecznej decyzji GKW o zakwestionowaniu wyników wyborów. Tamašunienė przyznała, że polska partia na Litwie doświadczyła tego „na własnej skórze, aby odwołać się od wyników wyborów”.

Eksperci skrytykowali również to, że Litwa nie reguluje udziału stron trzecich w kampanii wyborczej i nie zapewnia przejrzystości źródeł ich finansowania. Zwrócili również uwagę na publiczne apele niektórych „influencerów”, którzy zachęcają etnicznych Litwinów do głosowania w okręgach wyborczych, w których mieszkają mniejszości narodowe.

„Język nienawiści to bardzo aktualny temat, zwłaszcza podczas wyborów. Konieczne jest znacznie bardziej konkretne uregulowanie tej sprawy” – powiedziała Tamašunienė.

Jak informowaliśmy, po październikowych wyborach parlamentarnych na Litwie AWPL-ZChR niejednokrotnie wskazywała na rażące naruszenia na przeciągu całej kampanii wyborczej i w trakcie głosowania, a także na drastyczne nadużycia i fałszerstwa.

GKW rozpatrzyła jedynie skargę AWPL-ZChR ws. przedwyborczych inicjatyw dziennikarza Andriusa Tapinasa i „Laisvės TV”, w ramach których m.in. wydrukowano 300 tys. gazetek (co biorąc pod uwagę liczbę mieszkańców Litwy stanowi pokaźną liczbę) zachęcających do pójścia na wybory i oddania nieważnego głosu, tylko po to, aby uniemożliwić polskiej partii dostanie się do parlamentu. Uznano je za negatywną reklamę polityczną.

W litewskim systemie wyborczym wynik wyborczy danej partii liczy się uwzględniając wszystkie głosy, także te nieważne. Cel udało się zrealizować – AWPL-ZChR nie przekroczyła progu wyborczego z wynikiem 4,82 proc. Zabrakło niewiele ponad tysiąca głosów. Do Sejmu dostało się jedynie trzech przedstawicieli AWPL-ZChR z okręgów jednomandatowych.

Dlaczego brak prawdopodobnie czterech dodatkowych polskich parlamentarzystów ma takie znaczenie dla litewskiej sceny politycznej? Nowa większość ukształtowała się przewagą… trzech posłów. W efekcie rząd utworzył szowinistyczny Związek Ojczyzny wraz z dwoma partiami liberalno-lewicowymi.

Zupełnie zignorowane przez GKW zostały zarzuty AWPL-ZChR dotyczące możliwych fałszerstw wyborczych. Swoje wątpliwości dokładniej opisała na łamach dorzeczy.pl Renata Cytacka, wiceszefowa Związku Polaków na Litwie i Radna Miasta Wilna. Wskazała ona m.in. na sytuację z jej okręgu wyborczego, gdzie znaleziono ponad 150 kart do głosowania więcej niż zarejestrowanych wyborców. Następnie komisja w lokalu „dopasowała” ilość głosów w protokole do ilości głosujących. GKW natomiast… dopasowała ilość głosujących do ilości kart wyborczych.

AWPL-ZChR następnie starała się dochodzić swoich praw przed Sądem Konstytucyjnym (SK). Do SK wniosek może złożyć jedynie Prezydent lub Sejm. Prezydent Gitanas Nausėda arbitralnie stwierdził, że nie widzi ku temu żadnych podstaw, natomiast przewodniczący Sejmu Viktoras Pranckietis tak sprawę przeciągał, że w końcu przekroczono nieprzekraczalny termin 72 godzin od oficjalnego ogłoszenia wyniku wyborów na złożenie wniosku – który ostatecznie został poparty przez Sejm – i w efekcie SK sprawą się nie zajął.

Były sędzia SK,  prof. Vytautas Sinkevičius, zauważył jeszcze przed ostateczną decyzją SK o niezajęciu się sprawą, że w ten sposób ogranicza się prawo AWPL-ZChR do dochodzenia swoich praw na drodze sądowej.

Kresy.pl

Więcej postów