Donosy, kwity, grzebanie w życiorysach. Taśmy, nepotyzm, wojny działaczy o stołki i pieniądze. A nawet przemoc domowa i groźby. – Takie szambo wybiło na Dolnym Śląsku – mówią politycy PiS. Sprzątać po swoich podwładnych w regionach musi z Warszawy sam Jarosław Kaczyński.
– Prezes krzywi się na myśl o tym, co dzieje się w niektórych regionach. A największy smród jest dziś na Dolnym Śląsku. I to wywołuje wściekłość na Nowogrodzkiej – przyznaje jeden z kluczowych przedstawicieli partii rządzącej.
Wałbrzych i „afera taśmowa”
Jarosław Kaczyński w ciągu zaledwie tygodnia musiał osobiście interweniować w sprawie kilku skandali – politycznych i obyczajowych – które wybuchły na Dolnym Śląsku. Jak mówią w PiS: to były bomby z opóźnionym zapłonem.
Pierwsza sprawa: „afera taśmowa” w Wałbrzychu. To tam nagrywali się potajemnie skłóceni działacze PiS, którzy wycinali konkurentów politycznych, dzielili stołki i publiczne pieniądze. Przyznając przy tym: „Jesteśmy jak ci w PO czy SLD, niczym się nie różnimy i każdy jest pazerny, każdy by coś chciał. Mamy tylko różnych szefów” (więcej TUTAJ).
– Jak prezes to usłyszał, to go zmroziło – przyznaje jeden z polityków PiS.
Kaczyński o lokalnych wojenkach i wzajemnym zbieraniu „haków” przez dolnośląskich działaczy swojej partii miał wiedzieć – jak słyszymy – od wiosny ubiegłego roku. .Dwie osoby z PiS zostały wtedy zawieszone w prawach członka partii, ale brzydki zapach ciągnął się po regionie. I docierał do centrali PiS przy Nowogrodzkiej w Warszawie.
W końcu – jak ujął to jeden z naszych rozmówców z obozu władzy – „szambo wybiło”. – Prezes był wściekły po tym, co usłyszał – przyznaje informator WP.
Wreszcie prezes chwycił za miotłę. Kilka dni temu – o czym jako pierwsi informowaliśmy w WP – Kaczyński na wniosek swojego pełnomocnika w okręgu, szefa KPRM Michała Dworczyka, rozwiązał miejscowe struktury PiS. I z hukiem wyrzucił z partii 100 działaczy.
Legnica i zatrzymanie szefa klubu PiS
Kolejna sprawa, która wyprowadziła prezesa z równowagi: zatrzymanie szefa klubu PiS w dolnośląskim sejmiku. Powód? Zawiadomienie o przemocy domowej, której miał dopuścić się polityk.
Kaczyński i w tej sprawie zareagował szybko: na wniosek pełnomocnika okręgowego PiS w okręgu legnickim – marszałek Sejmu Elżbiety Witek – podjął decyzję o zawieszeniu w prawach członka PiS radnego Jacka Baczyńskiego.
– Szefem klubu PiS w sejmiku dolnośląskim zajmie się teraz rzecznik partyjnej dyscypliny – informują nas władze partii.
Mówi polityk PiS: – Prezes lubi zbierać „obyczajówki”, słucha donosów o zdradach, romansach i innych brzydkich zachowaniach polityków z pierwszej i drugiej ligi. Ale jak w grę wchodzi przemoc, to wszystkich mdli. Zwłaszcza że prezes, zamiast skupić się na pracy w rządzie, musi sprzątać stajnię Augiasza w regionach. A na Dolnym Śląsku jest gorzej niż gdziekolwiek. Ale to nie tylko u nas, proszę popytać w Platformie.
Reorganizacja PiS. Plany Kaczyńskiego nie wypaliły
– Wojny w okręgach dolnośląskich są najbardziej brutalne. Mało kto chce tam wylądować na liście wyborczej. Układy trójmiejskie to przy tym nic. Na różne rzeczy są przymykane oczy, dopóki g***o nie wypłynie na wierzch. Jak w Wałbrzychu – mówią nam przedstawiciele PiS.
Ale problem jest szerszy. Jak usłyszała Wirtualna Polska od polityków partii rządzącej, prezes Jarosław Kaczyński jest bardzo rozgoryczony tym, że pandemia wstrzymała planowany na listopad ubiegłego roku kongres PiS, na którym nie tylko prezes miał znów zostać prezesem, ale przede wszystkim – miał otrzymać od partyjnych delegatów mandat do gruntowej reorganizacji PiS. Od samego spodu. Czyli struktur lokalnych.
Koncepcję Kaczyńskiego opisywaliśmy jako pierwsi już w lipcu 2020 roku: prezes chciał, by szefami lokalnych struktur byli ludzie niepełniący żadnych istotnych funkcji politycznych w Warszawie – ani w rządzie, ani w parlamencie. Mieli być zatrudnieni przez Nowogrodzką i pilnować „terenu”.
– Najważniejsze jest to, by takie osoby były w stu procentach skupione na zarządzaniu danym regionem czy okręgiem. Nie może być tak, że za działaczy terenowych i politykę w regionie ma być odpowiedzialny ktoś, kto na pełen etat pracuje w Warszawie, a w swoim okręgu bywa rzadko. Bo wtedy nie da się utrzymać w strukturach porządku – tłumaczyli nam wtedy rozmówcy z PiS.
Czas pokazał, że Kaczyński miał rację: bez reorganizacji struktur problemy w regionach się spiętrzyły. I w końcu wyszły na wierzch.
Lokalne brudy musi czyścić centrala
W tym miejscu trzeba podkreślić: strukturami na Dolnym Śląsku wciąż zarządzają politycy piastujący kluczowe stanowiska w państwie: za Wałbrzych (afera taśmowa) odpowiedzialny jest szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk, za Legnicę (gdzie zawieszono szefa klubu PiS w sejmiku) – marszałek Sejmu Elżbieta Witek.
Oczywiście nie oznacza to, że politycy ci wiedzieli o lokalnych patologiach – ale właśnie to jest problemem. Że mogli nie wiedzieć. – Traktuję to jako osobistą porażkę – przyznał w rozmowie z Wirtualną Polską minister Michał Dworczyk.
Rozmówcy Wirtualnej Polski zdają sobie sprawę, że sytuacja w regionie jest trudna. – Jestem pełnomocnikiem okręgu nr 2, szefem subregionu wałbrzyskiego. Od półtora roku starałem się w tym komitecie wprowadzić różne zmiany, niestety, jak się okazało, nieskutecznie – powiedział WP Michał Dworczyk.
Jak podkreślał minister, „ani na formę, ani na treść tego, co usłyszeliśmy, nie może być zgody”. – Ma się to nijak do zasad, w oparciu o które budowane jest PiS – zaznaczył szef Kancelarii Premiera.
Dworczyk wyjaśniał: – Żaden z tych polityków [bohaterów „afery taśmowej” – przyp. red.] nie był przyjmowany do PiS przeze mnie. Rzeczywiście wszyscy byli członkami PiS w Wałbrzychu, ale ten komitet, na wniosek mój, pod którym podpisali się wszyscy parlamentarzyści z naszego okręgu, został rozwiązany przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego, a jego członkowie wykreśleni z listy członków PiS. Takie działania są absolutnie nieakceptowalne, nie może być na nie zgody, stąd takie decyzje. Jedynym rozwiązaniem był tu wariant „zero”.
Problem jednak nie znika. Wedle nieoficjalnych informacji, lokalnych skandali z udziałem działaczy partii rządzącej ma być ujawnionych więcej. Lokalne brudy musi czyścić centrala PiS. Czyli Jarosław Kaczyński.