4 osoby nie żyją, znaleziono 2 bomby – bilans zamieszek na Kapitolu. Kongres USA wznowił obrady

Według waszyngtońskiej policji, w trakcie zamieszek na Kapitolu w Waszyngtonie śmierć poniosły 4 osoby, w tym zastrzelona kobieta. Rannych zostało 14 policjantów, aresztowano 52 osoby, znaleziono dwie bomby. Do protestów doszło też w wielu stanach. W nocy wznowiono posiedzenie Kongresu zatwierdzające głosowanie Kolegium Elektorów.

Jak informowaliśmy,  w    środę doszło szturmu zwolenników Donalda Trumpa na gmach amerykańskiego parlamentu  , wdarcia się ich do sali plenarnej Senatu i użycia broni przez funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa. Doszło do tego po wiecu na którym występował ustępujący prezydent USA Donald Trump. W czasie swojego przemówienia wezwał on zwolenników do pomaszerowania pod Kongres i oprotestowania zatwierdzania przez parlamentarzystów wyboru Joe Bidena na jego następcę. Po wtargnięciu zwolenników do gmachu parlamentu Trump zdecydował się próbę przerwania protestów.  Zrobił to jednak podtrzymując tezę o fałszerstwach wyborczych  .

Funkcjonariusze służb wezwali protestujących do natychmiastowego opuszczenia terenów Kapitolu grożąc, że w przeciwnych wypadku zostaną aresztowani. W wyniku wezwań ludzie zaczęli wychodzić.

Stacja Fox News podała też, że w środę w rejonie Kapitolu znaleziono co najmniej trzy podejrzane przedmioty, kształtem przypominające bomby.

Wieczorem czasu lokalnego podano, że kobieta postrzelona w klatkę piersiową podczas szturmu na Kapitol nie żyje. Według mediów nie było do końca jasne, kto oddał strzał. Później informowano, że strzał oddał funkcjonariusz służb bezpieczeństwa. Wiadomo, że kobieta była weteranem sił powietrznych USA i zadeklarowaną zwolenniczką Donalda Trumpa.

W środę późnym wieczorem czasu miejscowego policja Dystryktu Kolumbia oficjalnie poinformowała, że w wyniku zamieszek i starć na Kapitolu śmierć poniosły cztery osoby, włącznie z postrzeloną kobietą. Jak podano, osoby te nie zmarły „w wyniku osobnych sytuacji pogotowia medycznego”.

Aresztowano co najmniej 52 osoby, z czego 47 z powodu naruszenia godziny policyjnej. Rannych zostało przynajmniej 14 funkcjonariuszy policji. Dwóch z nich trafiło do szpitala. Jeden z nich został poważnie ranny po tym, jak został porwany przez tłum i pobity.

Podano też, że znaleziono dwie bomby rurowe, umieszczone koło głównych biur Partii Demokratycznej i Partii Republikańskie, a także kilka sztuk broni.

Lokalne władze podały, że co najmniej do 20 stycznia, kiedy to ma odbyć się inauguracja prezydentury Joe Bidena, a najpewniej także parę dni po tym, w Waszyngtonie będzie obowiązywał stan wyjątkowy. Daje to władzom m.in. możliwość ogłoszenia w dowolnym momencie godziny policyjnej.

  Przypomnijmy  , że wiceprezydent Stanów Zjednoczonych Mike Pence poinformował w środę na Twitterze, że osoby, które zaatakowały Kapitol w nadziei na utrzymanie się Donalda Trumpa u władzy, będą ścigane.

Burmistrz Waszyngtonu (Dystryktu Kolumbia) Muriel Bowser ogłosiła o godzinie 18:00 czasu miejscowego godzinę policyjną. Na jej wniosek, wiceprezydent Pence, p.o. sekretarza obrony Chris Miller i sekretarz armii Ryan McCarthy zatwierdzili mobilizację gwardii narodowej. Jak podano, sam Trump nie był zaangażowany w tę sprawę.

Ostatecznie, kongresmeni powrócili w środę w nocy do pracy i zatwierdzania wyników głosowania elektorskiego w wyborach prezydenckich. Wiceprezydent Pence powiedział, że „przemoc została stłumiona” i senatorowie mogą wracać do pracy.

Senat USA zdecydowaną większością głosów (92-7) odrzucił wniosek kwestionujący wyniki wyborów w Pensylwanii, gdzie mimo początkowej przewagi Trumpa ostatecznie wygrał Joe Biden, z przewagą 80 tys. głosów. Wcześniej Izba Reprezentantów zdecydowała o zatwierdzeniu wyników wyborów w Arizonie.

Protesty odbywały się także w stolicach różnych amerykańskich stanów, „od Georgii po Nowy Meksyk”, jak podaje Fox News, przy czym protestowano nawet na Hawajach. Zwolennicy urzędującego prezydenta zbierali się pod lokalnymi kapitolami, niekiedy, jak w Arizonie czy Oklahomie, mając ze sobą broń. W niektórych przypadkach, np. w Georgii, doprowadziło to do decyzji o ich ewakuowaniu. W Kalifornii i Ohio doszło do przepychanek z przeciwnikami urzędującego prezydenta. Informacje o wtargnięciu ludzi do waszyngtońskiego Kapitolu wywołały radość demonstrantów w Minnesocie i Arizonie. W stanie Waszyngton protestujący wtargnęli na teren rezydencji gubernatora.

W nocy na ulice wyszli też przeciwnicy Trumpa. Zebrali się m.in. pod Trump Tower w Nowym Jorku, a także Chicago. Doszło do starć z policją.

Stacja Fox News, powołując się na swoje źródła wśród republikańskich kongresmenów podała, że rozważają oni możliwość drugiej procedury impeachmentu i uznania go winnym, celem zablokowania mu na przyszłości możliwości ubiegania się o prezydenturę.

Jeffrey Rosen, pełniący obowiązki prokuratora generalnego skrytykował wtargnięcie do Kapitolu, określają to mianem „ataku na fundamentalną instytucję naszej demokracji, którego nie można tolerować”. Wydarzenia w Waszyngtonie skrytykował też były prezydent George W. Bush. „Toobrzydliwy i rozdzierający serce widok. Taksiękwestionuje wyniki wyborów w republice bananowej, a nie w naszej demokratycznej republice” –oświadczył.

W środę 6 stycznia tłum  zwolenników Donalda Trumpa przerwał kordon policyjny wokół Kapitolu i wtargnął do wnętrza siedziby amerykańskiego parlamentu  .

Znaczna liczba zwolenników ustępującego prezydenta USA zgromadziła się pod Kapitolem w środę w związku tym, że parlamentarzyści zebrali się by oficjalnie potwierdzić wynik wyborczy, to jest wynik grudniowego głosowania elektorów, którzy dali zwycięstwo rywalowi Trumpa, Joe Bidenowi. Sam Trump zdecydował się na przeprowadzenie tego dnia wiecu wyborczego.

Przemówienie Trumpa pełne było radykalnych sformułowań co podgrzało atmosferę w tłumie jego zwolenników, których część uważa od tygodni, że wyniki wyborów zostały sfałszowane. Ustępujący prezydent zachęcał zgromadzonych do marszu na parlament i oprotestowania posiedzenia izb parlamentu. Trump powiedział początkowo, że sam również będzie uczestniczył w marszu, ale nie uczynił tego, lecz wycofał się do Białego Domu.

Gdy zwolennicy Trumpa napłynęli pod gmach samego parlamentu atmosfera była napięta i w końcu wyładowała się poprzez starcia z policją. Kordon funkcjonariuszy został przerwany i tłum trumpistów wdarł się do wnętrza gmachu.

Pojawiające się w Internecie nagrania zamieszczane przez amerykańskich dziennikarzy na portalach społecznościowych pokazują, że także wewnątrz budynku doszło do starć z funkcjonariuszami. Część zdjęć ilustruje, że trumpiści wdarli się do samej sali plenarnej Senatu USA, a parlamentarzyści byli z niej wyprowadzani tuż przedtem.

  Foxnews.com   / Kresy.pl

FAKT.PL

Więcej postów