Według przedstawicieli ukraińskiego sztabu generalnego, dron „Łełeka-100” to jeden z perspektywicznych ukraińskich latających aparatów bezzałogowych, oferowany także klientom zagranicznym.
W piątek służba prasowa Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy podała, że specjaliści z Państwowego Naukowego Badawczego Instytutu Prób i Certyfikacji Uzbrojenia i Sprzętu Wojskowego (DNDI), razem ze specjalistami z prywatnej firmy DeViRo przygotowują się do testów powietrznego systemu bezzałogowego „Łełeka-100” (pol. Bocian-100).
Według przedstawicieli ukraińskiego sztabu, bezzałogowiec „Łełeka-100” to jeden z perspektywicznych ukraińskich latających aparatów bezzałogowych. Został opracowany dla prowadzenia rozpoznania z powietrza, patrolowania, kartografowania miejscowości z możliwością przekazywania informacji operacyjnych i pozyskiwania dokładnych danych współrzędnych geograficznych w czasie rzeczywistym.
Wcześniej ukraiński serwis „Defense Express” podawał, że dron Łełeka-100, dopuszczony do użytkowania w Siłach Zbrojnych Ukrainy w 2016 roku, pomyślnie przeszedł wstępne testy. W czasie konfliktu w Donbasie ukraińscy żołnierze otrzymali ponad 300 takich dronów.
Według Denysa Czeredniczenki, współwłaściciela firmy DeViRo, producenta tych bezzałogowców, jak dotąd wykonały one nawet 46 proc. wszystkich bezzałogowych lotów bojowych na Donbasie. Głównymi zaletami tego systemu ma być wysoka wytrzymałość i trwałość płatowca, dla którego gwarancja to około 500 lotów, a także „potężna ochrona przed środkami walki radioelektronicznej”. Maksymalny pułap wynosi 1500 m, prędkość przelotowa 60-70 km/godz., prędkość maksymalna 120 km/godz. Zasięg drona to 100 km. Posiada napęd elektryczny. Może on przebywać w powietrzu ponad 2 godziny.
Drony Łełeka-100 wykorzystywany jest w ukraińskiej armii i przez jednostki MSW, a ponadto jest oferowany klientom zagranicznym.
Jak dotąd, formalnie państwowej testy systemów bezzałogowych produkcji ukraińskiej przeszedł tylko dron A1-SM „Furia”, produkowany przez „Anton Awia”. Był to pierwszy ukraiński system tego rodzaju, wyprodukowany przez prywatną firmę, który przyjęto na stan uzbrojenia ukraińskiej armii.
defence-ua.com / Kresy.pl
Jeden z amerykańskich dziennikarzy John Nolte z Breitbart News stwierdza wprost, że media głównego nurtu próbują tuszować i wybielać działalność antyfaszystów. Za przykład podaje CNN, które broniło ataków antify na dziennikarzy (m. in. z CBS oraz NBC News, ale również niezależnych). Pisze również o powiązaniach Demokratów z lewicowymi ekstermistami. W Minneapolis, gdzie doszło do śmierci Floyda rządzą Demokraci, którzy zdaniem Noltego i innych republikańskich dziennikarzy, dają ciche przyzwolenie na działania ruchów takich jak antifa i Black Lives Matter, które dosłownie podpalają wiele amerykańskich miast i sztucznie napędzają nienawiść między różnymi grupami społecznymi. Przy tym wszystkim są wcześniej wspomniane media typu CNN, które z antyfaszystów robią bohaterów lub ofiary, w zależności od sytuacji.
Rozpieszczone mniejszości
W 778 numerze miesięcznika „Znak” ukazał się ciekawy artykuł autorstwa prof. Jonathana Haidta i prezesa Fundacji Praw Indywidualnych w Edukacji Grega Lukianoffa o tytule „Rozpieszczony Amerykański Umysł”. Autorzy opisują w nim trudności jakie można spotkać na amerykańskich uniwersytetach chcąc zachęcić studentów do dyskusji. Zaznaczają przy tym, że właśnie to jest rolą uniwersytetów – wymiana zdań, zderzenie poglądów, dyskusja. Jednak przez tzw. „mikroagresje” oraz „bolesne treści” wykładowcy mają często związane ręce, przez co nie mogą należycie wypełnić powołania swojego i uczelni. „Mikroagresje” stanowić mają treści, które z pozoru nie są złymi intencjami, ale mogą urazić innych. Przykładem tutaj jest pytanie Amerykanów azjatyckiego pochodzenia o miejsce narodzin, co mogłoby sugerować, że nie są Amerykanami. „Bolesne treści” natomiast są treściami, które mogą wywołać traumatyczne wspomnienia, więc wykładowcy powinni informować o nich studentów przed rozpoczęciem zajęć. Za przykład podano „Wszystko się rozpada” Achebe, w której występuje przemoc na tle rasowym, co mogłoby mieć negatywny oddźwięk w grupie studentów, którzy byli ofiarami rasizmu.
Biorąc pod uwagę ostatni przykład i odkrywając amerykańskie społeczeństwo, oglądając te wszystkie nagrania z różnych zajść ostatnich dni i wypowiedzi białych obywateli, celebrytów, polityków nie da się tego nie połączyć. Amerykanie, jak również wszystkie zachodnie społeczeństwa, są do bólu przeszyci świadomością o ciągle istniejącym na masową skalę problemie rasizmu, antysemityzmu czy ksenofobii. Wielu z nich przeprasza za samo bycie białym, a wszystko co mówią, mówią z ostrożnością, aby przypadkiem nikogo nie urazić. Takie zachowania blokują nie tylko dyskusję na uniwersytetach, ale również w społeczeństwach, co nakręca konflikty między różnymi grupami.