Przeznaczanie 2% PKB na obronę nie chroni Polski przed niczym

2% PKB na obronę

W przyszłym tygodniu przybędzie do Warszawy oficjalna delegacja z Waszyngtonu, żeby opracować ze stroną polską szczegóły dotyczące wizyty prezydenta Donalda Trumpa.

Trump weźmie udział w obchodach 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej. Wszystko wskazuje na to, że jego obecność określi kształt tych obchodów.

Komentarz na ten temat Piotra Ikonowicza, polityka i byłego posła na Sejm.

– Jak Pan ocenia ten fakt?

– Generalnie Stany Zjednoczone w czasie II wojny światowej, podobnie, jak Rosja Radziecka były naszym sojusznikiem. W związku z czym obecność prezydenta Trumpa jako przedstawiciela Stanów Zjednoczonych wydaje mi się czymś naturalnym. Byliśmy wtedy sojusznikami. Również dzięki wysiłkowi armii amerykańskiej udało się ten faszyzm pokonać.

Natomiast to, że jesteśmy krajem politycznie i geopolitycznie uzależnionym od Stany Zjednoczone nie jest czymś nowym. Jest to opcja atlantycka, proamerykańska, która złączyła wszystkie siły polityczne głównego nurtu w Polsce. Podważanie tych sojuszy jest zbyt bolesne ja bym tak powiedział. Mam na myśli Mateusza Piskorskiego.

– Minister Obrony Narodowej Marian Błaszczak podczas święta Wojska Polskiego podziękował żołnierzom za ich służbę. A przy tym nie omieszkał stwierdzić, że Wojsko Polskie musi być w silnych relacjach z USA, bo to jest gwarancją bezpieczeństwa Polski. Czy to podejście zbiega się z Pańską wizą bezpieczeństwa kraju?

– Kraj jest wtedy bezpieczny, kiedy ma dobre relacje z ewentualnymi i potencjalnymi najeźdźcami, a tych się zawsze dopatruje w sąsiadach. Czyli odpowiedź na to pytanie jest dwustopniowa. Po pierwsze, czy istnieje realne niebezpieczeństwo, że Federacja Rosyjska będzie chciała wejść w konflikt zbrojny z Rzeczpospolitą…

Drugie pytanie: czy przed taką ewentualną agresją może nas ochronić obecność ograniczonego kontyngentu wojsk amerykańskich? Na oba pytania ja odpowiadam przecząco. To znaczy, po pierwsze, nie widzę powodu, dla którego Rosja miałaby być zainteresowana w agresji na Polskę. Nic na tym nie zyskuje.

Nie ma żadnych strategicznych, politycznych, ekonomicznych powodów, żeby zaatakować państwo należące do NATO, bo to by musiało znaczyć, że władze na Kremlu są zupełnie nieobliczalne i po prostu bezdennie głupie, a tak nie zakładam.

Natomiast, jeżeli chodzi o tę gwarancję, to przy założeniu, że Rosja chce na nas napaść, no, to mamy taką pamięć o tym, że nikt nie chciał umierać za Gdańsk. I obecność ograniczonego kontyngentu amerykańskiego z pewnością nie jest gwarancją niczego. Dlatego, że w końcowym rozrachunku wybór między globalną wojną a niepodległością Polski jest oczywisty. Niepodległość Polski nie jest dla nikogo tak ważna, żeby się narazić na globalny konflikt.

Natomiast ja jestem głęboko przekonany, że dobrą strategię dla zapewnienia Polsce bezpieczeństwa jest pójście w ślady Finlandii, czyli neutralność. I w dodatku dużo tańszą: można wydać te pieniądze; bo te pieniądze, te 2% PKB, które my wydajemy na zbrojenia, nie chroni nas przed niczym. Natomiast powoduje bardzo duże wydatki, które można by było przeznaczyć na ważniejsze cele, chociażby na budowanie mieszkań.

Ja nawet nie wiem, czy są rzetelne badania opinii publicznej w tej sprawie. Bo słyszy się wśród zwykłych ludzi różne opinie, a te opinie rzadko znajdują odbicie w badaniach, bo badania nie są rzetelne, albo po prostu nie są prowadzone. Ja przypomnę tylko, że udział Polski w agresji na Irak odbył się w momencie, kiedy zdecydowana większość, około 80% opinii publicznej była temu przeciwna. W wielu krajach, tak zwanych demokratycznych formalnie, było podobnie.

Rozpętuje się wojny wbrew opinii publicznej. Myślę, że dobrze byłoby, gdybyśmy po prostu zaczęli o tym rozmawiać. Wstępem jest kształtowanie opinii publicznej, żeby tę opinię można było kształtować, temat musi być na tapecie. A de facto dyskusji publicznej po prostu nie ma.

Więcej postów

1 Komentarz

  1. Nie wiem jak inaczej nazwać tezę, że lepiej budować mieszkania niż przeznaczać 2% na armię, niz GŁUPOTĄ i krecią robotą. Owszem fajnie by bylo gdyby to bylo realne ale żyjemy puki co w takim świecie, w którym nikt tak nie robi – ostatnimi laty wręcz przeciwnie, a jezeli nikt tak nie robi to tym bardziej my także i nie powinniśmy sluchać takich bredni jak autor artukułu próbuje „zapodać”.

Komentowanie jest wyłączone.