Ścigała i zamykała pedofilów, zabójców, handlarzy ludźmi, złodziei. W żandarmerii w Krakowie podporucznik Maria padła ofiarą mobbingu i molestowania ze strony przełożonego. Przypłaciła to zdrowiem i karierą.
1.
W 2012 roku ppor. Maria zdobywa informację, że w Wojskowej Bazie Lotnictwa Transportowego w Balicach działa zorganizowana grupa przestępcza. Żołnierze kradną ropę i paliwo lotnicze. Koledzy z żandarmerii zniechęcają ją: „I tak nic z tym nie zrobisz. Odpuść”.
Nie odpuszcza. Śledztwo się rozkręca. Maria wpada na trop kolejnych osób zamieszanych w złodziejski proceder. Skala jest tak duża, że w sprawę angażuje się cały wydział kryminalny żandarmerii w Krakowie. – Wszyscy wiedzą, że w wojsku kradną paliwo. Ale nikt nigdy nic z tym nie zrobił. Ja się podjęłam. Dwa lata ciężkiej pracy – mówi ppor. Maria.
W grudniu 2013 roku żandarmeria zatrzymuje 97 żołnierzy i pracowników wojska. Zabezpiecza ok. 40 tys. ton paliwa. Takiego sukcesu żandarmi jeszcze nie mieli.
2.
– Do Krakowa przyjechałam za mężem – opowiada. Tomasz jest policjantem. Poznali się, gdy Maria pracowała we Wrocławiu w wydziale kryminalnym Komendy Wojewódzkiej Policji w sekcji ds. zabójstw oraz w zespole do walki z handlem ludźmi, pedofilią i pornografią dziecięcą.
– Zaangażowana w pracę. Jawiła mi się jako silna baba, która ma jasny cel. Tym celem było ściganie przestępców – mówi Mirek, wyższy rangą były policjant z Wrocławia.
Maria, z wykształcenia prawnik, zna trzy języki: niemiecki, chorwacki i angielski. Dlatego wrocławska komenda wysyła ją na kursy i szkolenia organizowane m.in. przez brytyjską ambasadę, ABW, Prokuraturę Krajową. Jedzie też do Kanady na szkolenie dla policjantów ścigających pedofilię.
3.
Wkrótce rodzi się córeczka. Lekarze diagnozują u niej wadę serca. Potrzebna jest pilna operacja. Dziś dziewczynka funkcjonuje normalnie, ale pozostaje pod kontrolą lekarza. Ma stwierdzoną grupę inwalidzką.
Maria i Tomek muszą podjąć decyzję, gdzie zamieszkają, bo ona wciąż pracuje we Wrocławiu. Na początku 2011 roku dowiaduje się, że może spróbować swoich sił w oddziale żandarmerii w Krakowie.
Komendantem oddziału jest wówczas pułkownik (dziś generał) Robert Jędrychowski. Maria przechodzi testy psychologiczne i sprawnościowe. Zostaje przyjęta 1 grudnia 2011 roku.
Gen. Jędrychowski wtedy już jest w Warszawie na stanowisku zastępcy komendanta głównego ŻW. Jego miejsce w Krakowie zajmuje płk Sebastian Kalisz.
To on przyjmuje Marię do służby do wydziału kryminalnego. Już kilka dni później żołnierka zaczyna pracować nad pierwszą dużą sprawą. Chodzi o grupę przestępczą handlującą ludźmi i narkotykami. Członkami grupy są żołnierze. Kilka miesięcy później bandyci lądują za kratami.
– Na wejściu pokazałam, że nie będę siedzieć i się uśmiechać, ale coś robić – opowiada żołnierka. – W armii zaaklimatyzowałam się szybko, choć panują tam inne reguły niż w policji.
Ppor. Maria podczas promocji oficerskiej. – Nie dzwoń, nie pisz, nie nękaj mnie! Odp… się ode mnie! – krzyczała niedługo potem zdesperowana żołnierka do najwyższego przełożonego.
4.
Kiedy w 2012 roku wpada na trop wielkiej afery paliwowej, wydaje się, że wszystko układa się dobrze. Problemy mają dopiero nadejść.
Ppor. Marii okazuje zainteresowanie płk Kalisz. – Zaczęło się od wysyłania subtelnych sygnałów – opowiada. – Mówił, że jestem mądrą, piękną kobietą, podbudowuję wydział swoim doświadczeniem.
Z czasem zachowanie pułkownika staje się coraz dziwniejsze. Ppor. Maria: – Poprosił, abym kupiła sobie czerwoną szminkę, bo lubi, jak kobiety mają pomalowane usta na czerwono lub jakiś mocniejszy kolor.
Płk Kalisz zaczyna wydzwaniać do podwładnej. Wysyła jej dziesiątki SMS-ów. Któregoś dnia podporucznik dostaje zdjęcie wschodu słońca z podpisem: „Tak tu pięknie. Szkoda, że ciebie nie ma”.
– Przez wiele miesięcy bagatelizowałam sprawę, choć teraz myślę, że powinnam już wtedy ostrzej zareagować – mówi ppor. Maria.
W lutym 2013 roku, na walentynki, komendant przynosi jej do gabinetu prezent. Telefon. Taki sam kupił sobie. – Dwie karty SIM połączone były serduszkiem. Przełamał je i wręczył. Chciał, byśmy używali ich tylko do kontaktów między sobą – opowiada Maria.
Pytamy, czemu ten telefon przyjęła. – Bałam się odmówić. Kazał mi wziąć i koniec – odpowiada.
5.
Wkrótce pułkownik wyznaje ppor. Marii miłość. Deklaruje, że chce spędzić z nią resztę życia. – To był szok. Nigdy nie pomyślałam, by rozwieść się z mężem. Mamy dziecko. Jest chore – mówi.
Pułkownik nie słuchał. Chciał jej pomagać, wyręczać ją we wszystkim, załatwiać za nią różne sprawy. – Nie potrzebuję, aby ktoś mnie wyręczał. Ale pułkownik nie odpuszczał – wspomina.
Szczególne zachowanie płk. Kalisza względem Marii szybko dostrzegli inni żandarmi. Zaczęły się plotki. – Ludzie patrzyli na mnie dziwnie – wspomina podporucznik.
We wrześniu 2013 roku komendant kieruje Marię na kurs oficerski. Po raz kolejny słyszy, że wszystko zawdzięcza pułkownikowi i żandarmerii. – Tyle że na sto osób w oddziale, tylko ja i kolega spełnialiśmy wymagania: wyższe studia, angielski, bardzo dobre oceny z wuefu i piątka w opinii rocznej – denerwuje się Maria.
6.
Jest 2014 rok. Maria kończy śledztwo ws. afery paliwowej. Czuje się już pewnie w zespole, jest doceniana.
Latem z córką i teściową jadą nad morze do wojskowego ośrodka wypoczynkowego na dwutygodniowy turnus. Kilka dni później zjawia się tam płk Kalisz ze swoją córką.
Wieczorem pracownicy ośrodka organizują dla wczasowiczów ognisko. – Tam, po alkoholu, pan pułkownik po raz pierwszy próbował mnie pocałować. Dopóki nękał mnie telefonami i SMS-ami, mogłam to wymazywać z głowy, ale nie to. Postawiłam jasno granice. Powiedziałam, że nie ma możliwości zbliżenia – wspomina.
To go nie zniechęca. Następnego dnia Maria z córką i teściową jadą na zorganizowaną wycieczkę do muzeum. Pułkownik swoim autem rusza za autokarem.
– Teściowa pytała, czy to normalne, że mój szef tak za mną jeździ? Próbowałam się tłumaczyć, ale było mi strasznie wstyd. Nie wyobrażałam sobie wtedy, że mogłabym jej powiedzieć, co on zeszłego wieczoru próbował zrobić – mówi Maria.
– Przez tyle lat nikomu o tym nie mówiłam: przyjaciółce, mężowi, nawet mamie – opowiada. – Nikt nie wiedział. Wstydziłam się. Robiłam sobie wyrzuty, że dopuściłam do tej dziwnej, chorej relacji. Bałam się o tym komuś powiedzieć, poprosić o pomoc.
7.
– Po kilku miesiącach poczułam, że doszłam do ściany. Powiedziałam mu: „Koniec! Mam dość tego, co ze mną robisz!”.
Płk Kalisz, widząc jej coraz ostrzejsze reakcje na jego zaloty, odpuszcza na jakiś czas.
Potem przysyła kwiaty, prezenty, przeprasza. Ona sądzi, że sytuacja się uspokaja. – W końcu pracujemy razem. Pan pułkownik jest moim przełożonym. Nie chciałam eskalować konfliktu – mówi Maria.
Jednak pułkownik szybko wraca do poprzednich zachowań. Robi jej nawet sceny zazdrości. – Pracowaliśmy raz ze Strażą Graniczną nad pewnym śledztwem. Poznałam wówczas funkcjonariusza, którego dziecko również urodziło się z wadą serca. Zostaliśmy przyjaciółmi, nasze rodziny się zżyły – wspomina Maria. – Pan pułkownik nie był w stanie zrozumieć, że połączyła nas choroba dzieci. Zarzucił mi, że to jakaś historia łóżkowa.
8.
W sierpniu 2015 roku Marii cierpną ręce. Jedzie do szpitala. Werdykt jest miażdżący: stwardnienie rozsiane. Lekarze uspokajają: „Na szczęście choroba została wykryta we wczesnym stadium”.
– Ta choroba nie powinna dyskryminować pracownika. Jeśli nie ma rzutów, pacjent może latami normalnie funkcjonować – mówi Bogusława Dyrbuś ze stowarzyszenia „Sezam”, skupiającego osoby chore na stwardnienie rozsiane.
– Wyparłam chorobę z głowy, tak jak kiedyś historie skrzywdzonych kobiet i dzieci, gdy jako policjantka pracowałam we Wrocławiu. Wiedziałam, że nie mogę sobie pozwolić na słabość, bo muszę dorwać bandziorów, którzy im to zrobili – opowiada.
To trudny czas. Diagnoza, nerwy, stresująca praca, molestowanie przekładają się na atmosferę w rodzinie. Jej małżeństwo przeżywa kryzys.
– Byłam w dramatycznym stanie. Z jednej strony psychol ze swoimi wybuchami miłości, z drugiej sytuacja w domu – wybucha ppor. Maria.
– Poczułam, że doszłam do ściany, chwyciłam za ten telefon, który od niego dostałam i rzuciłam nim o podłogę.
9.
W maju 2016 roku jedzie na kilka dni do Zakopanego. Zarezerwowała pokój w placówce Straży Granicznej. Jest tam tylko z córką. – Mąż z nami nie pojechał. Chcieliśmy trochę od siebie odpocząć, a po powrocie poważnie pogadać – wspomina.
Już pierwszego dnia pobytu Marii w Zakopanem zjawia się tam płk Kalisz z córką. Załatwia pokój w pensjonacie, naprzeciwko ośrodka, w którym zatrzymała się podporucznik.
– To był dramat. Myślami byłam przy tym, co się dzieje w domu, a on nie dawał mi spokoju – mówi Maria. – Nie napastował mnie fizycznie, lecz psychiczne. Wykorzystywał kryzys w moim małżeństwie. Wiedział już, że zdiagnozowano u mnie stwardnienie rozsiane. Mówił, że będzie się mną opiekował do końca życia.
Dzień po powrocie z Zakopanego poszła do gabinetu komendanta i powiedziała: – To koniec. Oddaję te twoje telefoniki, karty. Zostaw mnie w spokoju. Nie chcę, żebyś do mnie pisał, wydzwaniał i mnie nękał. Przestań, bo napiszę o tym, co się działo przez ostatnie pięć lat!
10.
Na nasze pytania o to, czy płk Kalisz utrzymywał pozasłużbowe relacje z podwładną, czy jeździł za nią na urlopy, czy kupował telefony i inne prezenty oraz czy ppor. Maria odwzajemniała jego uczucia w jakikolwiek sposób, rzecznik Komendy Głównej ŻW mjr Artur Karpienko odpisuje, że „pułkownik złożył obszerne ponad 200-stronicowe pisemne wyjaśnienia poparte m.in. dowodami w postaci korespondencji w zakresie pozasłużbowych kontaktów z podporucznik. Jednakże z uwagi na prywatny charakter tej korespondencji, nie wyraził zgody na jej ujawnienie”.
Kiedy ppor. Maria zabroniła szefowi zbliżać się do siebie, jego stosunek do niej zmienił się diametralnie. Kariera kobiety zaczęła staczać się po równi pochyłej. Foto: Onet
Kiedy ppor. Maria zabroniła szefowi zbliżać się do siebie, jego stosunek do niej zmienił się diametralnie. Kariera kobiety zaczęła staczać się po równi pochyłej.
11.
W czerwcu 2016 Maria kończy duże śledztwo. Chodzi o zorganizowaną grupę przestępczą handlującą narkotykami. Podczas akcji zatrzymania żołnierza współpracującego z mafią, płk Kalisz wkracza w jej kompetencje i zmienia ustalenia.
Ppor. Maria nie wytrzymuje. Dzwoni do pułkownika. – Czemu wpier… się w moją realizację? Zajmij się dowodzeniem tym swoim oddziałem!
Wtedy dociera do niej, że teraz, nawet gdy pułkownik kontaktuje się z nią w sprawach zawodowych, pojawia się w niej agresja. – Już mi nie zależało, czy postawi mnie do raportu dyscyplinarnego, zabierze dodatek, przeniesie – mówi.
Zdrowie Marii znów się pogarsza. Ląduje w szpitalu. Jest na zwolnieniu. Pułkownik nadal dzwoni. Maria przestaje jednak odbierać od niego telefony.
12.
Do pracy wraca w grudniu 2016 roku. Zostaje szefem sekcji rozpracowania korupcji. Od podwładnych dużo wymaga. Sama mówi: „w kaszę nie dawałam sobie dmuchać”.
– Wszystkich ustawiałam do pionu – przyznaje. – Wiem, że byłam źle odbierana. Odzwierciedliło się to w anonimach, ludzie pisali, że jestem kochanką Kalisza i że dlatego wysłał mnie na kurs oficerski, promował, dawał nagrody.
Maria pracuje nad dużą korupcyjną sprawą. Gdy była w szpitalu, śledztwo stało w miejscu. Po jej powrocie sprawy znowu nabierają tempa.
Nagle płk Kalisz odsuwa ją od śledztwa. Przy podwładnych zaczyna podważać jej kompetencje. Zarzuca jej nieudolność i brak zaangażowania.
Jednak w październiku zostaje oceniona na „celujący” w corocznej opinii służbowej.
13.
W styczniu, podczas odprawy, płk Kalisz zarządza, aby wszyscy szefowie sekcji dostali najwyższy dodatek za czynności operacyjno-rozpoznawcze. Maria od dwóch miesięcy jest szefową sekcji.
W następnych tygodniach przełożony znowu wkracza w jej kompetencje. – Wydawał polecenia moim ludziom bez uzgodnienia tego ze mną – mówi ppor. Maria. Przeciwstawia się temu.
W lutym dowiaduje się, że jako jedyny szef sekcji w oddziale ma otrzymać niższy dodatek. – Po raz pierwszy zostałam zaatakowana dokumentami – mówi.
Mjr Konrad Kołek, szef wydziału kryminalnego, uzasadnia obniżenie dodatku specjalnego tym, że Maria nie pracuje na miarę swoich możliwości.
Wtedy coś w niej pęka. Wychodząc z jednostki, rzuca przez ramię koledze ze swojej sekcji, że ujawni, dlaczego chcą jej obniżyć dodatek. Nie wie jeszcze, że ten natychmiast doniesie o tym komendantowi.
14.
Do domu wraca z płaczem. Po raz pierwszy o wszystkim mówi mężowi: o pułkowniku, o molestowaniu, o nękaniu telefonami i SMS-ami. Rozmawiają kilka godzin. Tomasz jest wściekły, ma żal do żony, że tak długo trzymała wszystko w tajemnicy.
– Mąż powiedział, że mogłam się przecież przenieść i normalnie funkcjonować, a ja nie dość, że ciągle pracowałam, by Kraków miał wyniki, to jeszcze wyżywałam się na nim w domu – wspomina.
Jeszcze tego samego dnia dzwoni do Marii zaalarmowany przez podwładnego płk Kalisz.
Maria doskonale pamięta tamtą rozmowę: – Pan pułkownik był roztrzęsiony, prosił, bym się z nim spotkała. Pytał, czy wiem, że jak to wszystko wyjdzie, to on jest skończony. Chciał się spotkać poza pracą.
15.
Maria w końcu zgadza się na spotkanie, choć mąż ją od tego odwodzi.
Umawiają się w jednej z krakowskich restauracji. Ta rozmowa potrwa ponad trzy godziny.
Przez większość tego czasu płk Kalisz będzie ją namawiał, by zrezygnowała z pomysłu opisania ich relacji w dokumencie do Komendy Głównej ŻW.
– Oboje będziemy mieli zepsutą opinię, pewnie ja bardziej. Natomiast bardziej pójdzie o to spoufalenie i narobimy tym sobie oboje problemów – mówi pułkownik.
Przypomina, że już raz ją odwiódł od podobnego pomysłu: – Nie wiem, czy pamiętasz, jak cię powstrzymywałem od tego, byś nie pisała skargi do pełnomocnika kobiet w wojsku. Na szczęście udało się to wszystko uciszyć.
W trakcie rozmowy płk Kalisz wielokrotnie przyznaje się do swojego uczucia: – Nie boję się powiedzieć, że cię kochałem i nie będę się bał. (…) Z SMS-ami, w których piszę, że cię kocham, skończyłem gdzieś na początku czerwca. Potem już nie pisałem, nie nękałem cię.
Pułkownik próbuje wzbudzić litość kobiety: – Po prostu wywalą mnie najzwyczajniej w świecie. Ciebie może to średnio interesuje – mówi. A po chwili: – O ile nie dyscyplinarnie, co byłoby dla mnie najgorsze w tym wszystkim, o tyle generalnie zwolnią mnie z wojska, to jest więcej niż pewne, dlatego że były relacje przełożony-podwładna. (…). Nie chcę być zwolniony, pozbawiony stopnia. No to się wiąże z tym, że dostanę emeryturki może ze dwa koła.
Przyznaje też, że rozmawiał na jej temat kilka razy z zastępcą komendanta głównego Żandarmerii Wojskowej gen. Robertem Jędrychowskim, który namawiał go, by dla wyciszenia sprawy przeniósł żołnierkę gdzieś na prowincję. – Odmówiłem. Uzasadnienie jest proste. Takie, że strzeliłbym sobie w kolano – opowiada jej. Płk Kalisz wielokrotnie podkreśla w tej rozmowie, że pozbywając się ppor. Marii, straciłby doskonałego fachowca.
W oficjalnej odpowiedzi na pytanie Onetu, czy płk Kalisz usiłował odwieść ppor. Marię od napisania skargi, rzecznik KGŻW mjr Karpienko zaprzecza.
Ta rozmowa pokazuje też, że gen. Jędrychowski od dawna wiedział o pozasłużbowym zainteresowaniu płk. Kalisza podwładną. Tymczasem z odpowiedzi rzecznika KGŻW wynika, że generał o sprawie dowiedział się dopiero w maju, kiedy ta oficjalnie złożyła skargę.
16.
8 maja Maria wraca z kursu dla przyszłych poruczników. Rano dzwoni do niej oficer dyżurny. Mówi, że ma natychmiast stawić się u płk. Kalisza. Zastaje tam też jego zastępcę i szefa wydziału dochodzeniowo–śledczego. Panowie wręczają jej rozkaz personalny o przeniesieniu w trybie natychmiastowym z wydziału kryminalnego do dochodzeniowo-śledczego.
Maria jest zszokowana, że jednym podpisem niweczy się jej wieloletnie doświadczanie i przenosi w miejsce, gdzie nawet w części nie wykorzysta swoich kompetencji.
Przyjmuje jednak przeniesienie, choć znowu przypłaca to zdrowiem: ma bóle głowy, cierpi na bezsenność.
Ponownie trafia do lekarza. Prof. Janusz Heitzman z Polskiego Towarzystwa Psychiatrii Sądowej rozpoznaje u niej zaburzenia lękowo-depresyjne, które są reakcją na przewlekły stres. Profesor pisze: „Objawy typowe dla ofiar mobbingu”. Zaleca kontynuację terapii.
Maria odchodzi na długie zwolnienie lekarskie.
17.
Jeszcze w maju prosi o spotkanie z gen. Jędrychowskim. – Nie chciałam występować oficjalnie, bo wiedziałam, że jak ruszy maszyna biurokratyczna, nie będzie odwrotu. Sądziłam, że może pan generał rzuci na to inne światło – mówi.
W Komendzie Głównej ŻW w Warszawie odbywa się długa rozmowa z generałem. Maria opowiada mu, że ma problem z płk. Kaliszem.
– Mówiłam o zachowaniach wkraczających w sferę prywatną. Generał zbijał każdy mój argument. Uznał, że to, co robił płk Kalisz, mieściło się w jego kompetencjach. Sugerował, że sama go zachęcałam – wspomina Maria.
– Powiedziałam, że kiedy odrzuciłam zaloty pułkownika, zaczęły się szykany na poziomie służbowym. Gen. Jędrychowski mówił, że mobbing nie jest do końca mobbingiem w wojsku. Powiedział, że mogę iść do prokuratury. A przecież ja próbowałam szukać porozumienia.
Gen. Jędrychowski proponuje, że „dla wyciszenia sytuacji” przeniesie ją do wydziału kryminalnego w Mazowieckim Oddziale ŻW. – Powiedziałam, że w Krakowie mam męża i chore dziecko, które potrzebuje opieki lekarskiej na miejscu. Pan generał przypomniał, że oficer służy tam, gdzie jest taka potrzeba. Odparłam: – Ale ta potrzeba nie wynika z tego, że siły zbrojnie mnie potrzebują w MOŻW, tylko z tego, że pan pułkownik posunął się za daleko w relacji służbowej.
Po rozmowie z mężem Maria podejmuje decyzję: napisze do Komendy Głównej ŻW i ujawni prawdę. Prosi o pomoc mecenas Monikę Zogatę z kancelarii Kaczor Klimczyk Pucher Wypiór we Wrocławiu.
Prawniczka pisze odwołanie, w którym ujawnia, że ppor. Maria padła ofiarą molestowana seksualnego i mobbingu w pracy.
Pismo wpływa do oddziału żandarmerii w Krakowie 23 maja. – W tym samym dniu żandarmeria wszczęła przeciwko ppor. Marii postępowanie dyscyplinarne – mówi mec. Zogata. Dotyczy ono spraw z października 2016 roku, już dwukrotnie kontrolowanych przez Komendę Główną, która nie dopatrzyła się uchybień.
18.
W lipcu ppor. Marię wzywa na rozmowę kadrową sam komendant główny żandarmerii gen. Tomasz Połuch. Kobieta jedzie do Warszawy z mec. Zogatą, ale prawniczka nie zostaje wpuszczona do gabinetu.
Gen. Połuch informuje ppor. Marię o wszczęciu postępowania wewnętrznego. – Powiedział, że nie będzie rozmawiał na temat mobbingu i molestowania, że mogę zgłosić to do prokuratury, choć powinnam się zastanowić, bo kwestia jest bardzo dyskusyjna. Ale zostało wszczęte postępowanie wewnętrzne i wysokiej klasy specjalista będzie je prowadził – wspomina ppor. Maria.
We wrześniu wewnętrzne śledztwo rozpoczyna płk Sylwester Bełtowicz, który umawia się z ppor. Marią i mec. Zogatą na spotkanie. Dochodzi do niego w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Krakowie. Ze strony żandarmerii w spotkaniu uczestniczy jeszcze jeden podoficer.
Ppor. Maria stała za największym w historii Żandarmerii Wojskowej aresztowaniem 97 osób w związku z kradzieżą olbrzymich ilości paliwa lotniczego. To nie przeszkodziło jej szefowi przesunąć jej do mniej prestiżowego wydziału, kiedy stała się niewygodna. Foto: Onet
Ppor. Maria stała za największym w historii Żandarmerii Wojskowej aresztowaniem 97 osób w związku z kradzieżą olbrzymich ilości paliwa lotniczego. To nie przeszkodziło jej szefowi przesunąć jej do mniej prestiżowego wydziału, kiedy stała się niewygodna.
– Dla mnie, prawnika, zadziwiające jest to, że rozmowa nie była nagrywana, nie sporządzono żadnego protokołu – mówi mec. Zogata. – Najbardziej znamienne było pytanie, dlaczego moja klientka nie dała się przenieść do Warszawy. Według nich powinna była poczekać, aż płk Kalisz ochłonie, czy też wystygnie. Zasugerowano również, byśmy nie spodziewały się, że płk Kalisz zostanie w jakikolwiek sposób ukarany.
Na koniec rozmowy poproszono mnie, abym jeszcze chwilę została, a pani podporucznik miała wyjść. Gdy zostaliśmy sami, panowie poprosili mnie o dyskrecję. Sugerowali, że spór z wojskiem nie jest dobrym rozwiązaniem.
19.
We wrześniu 2017 roku płk Kalisz kieruje Marię na komisję lekarską. W skierowaniu bezprawnie ujawnia, że choruje ona na stwardnienie rozsiane.
20.
Kiedy Żandarmeria Wojskowa dowiaduje się, że pracujemy nad tym materiałem, zaczynają dziać się dziwne rzeczy.
Nagle dzwonią do nas anonimowi żandarmi. Chcą rozmawiać. Proszą, byśmy przyjechali do nich do Krakowa.
Tam ostatecznie spotykają się z nami trzy osoby. Proszą o anonimowość. Rozmowy przebiegają według identycznego schematu. Na początku każdy z żandarmów podkreśla, że komendant Kalisz nie wie o ich spotkaniu z dziennikarzami.
Każdy z nich twierdzi też, że wśród ponad trzech tysięcy komentarzy internautów pod naszym poprzednim tekstem o mobbingu w żandarmerii znaleźli inicjały ppor. Marii i pomyśleli, że następny odcinek będzie o niej. A o tej osobie mają akurat dużo do powiedzenia.
Słyszymy, że ppor. Maria miała w zwyczaju wykorzystywanie kobiecych wdzięków do pozyskiwania informacji, że przeklinała w pracy i nosiła krótkie sukienki. – Ta kobieta, gdyby nie Żandarmeria Wojskowa, byłaby naprawdę nikim – mówi jeden z nich.
Wśród naszych rozmówców jest żandarmka, która przychodzi na spotkanie z przygotowanym na karteczce tekstem. Pokazuje nam SMS od ppor. Marii, w którym ta skarży się na płk. Kalisza: „Mnie ch… wymieni, bo mam z nim kosę. Durna łysa pała”. Kobieta nie wie jednak, że jesteśmy w posiadaniu jej wcześniejszych SMS-ów do ppor. Marii, w których równie barwnym językiem radzi jej: „Powinnaś [przespać się] z tym u góry, może się uspokoi 😀 jak mu ciśnienie z fiutka zejdzie :)” (pisownia oryginalna).
Na koniec od wszystkich naszych rozmówców słyszymy, że płk Kalisz jest bardzo dobrym dowódcą i człowiekiem.
21.
Próbujemy skontaktować się bezpośrednio ze wszystkimi głównymi bohaterami tej historii: płk. Sebastianem Kaliszem, gen. Robertem Jędrychowskim, gen. Tomaszem Połuchem, płk. Sylwestrem Bełtowiczem. Jednych telefony milczą, inni odsyłają nas do rzecznika prasowego żandarmerii.
Dzwonimy też do rzeczniczki MON ppłk Anny Pęzioł-Wójtowicz. Prosi o przesłanie pytań e-mailem. Nadal czekamy na odpowiedź.
22.
Kiedy wysyłamy pytania o historię ppor. Marii do żandarmerii, płk Kalisz zostaje natychmiast zdjęty ze stanowiska i przeniesiony do rezerwy kadrowej „do czasu wyjaśnienia zarzutów”.
Od kilku dni Maria jest poza armią. Niebawem będzie musiała opuścić mieszkanie służbowe.
PAWEŁ ŁAWIŃSKI, EDYTA ŻEMŁA, MARCIN WYRWAŁ, ONET.PL
Byłaś molestowana bądź mobbingowana w armii? Napisz na adres:
MINISTER OBRONY NARODOWEJ oraz PROKURATOR GENERALNY niech publicznie wyjaśnią postępowania prowadzone w sprawie nielegalnych podsłuchów Żandarmerii Wojskowej wobec kadry 16 batalionu dowodzenia w Elblągu i odpowiedzą na pytania: Dlaczego prokurator Mackiewicz umorzył postępowanie wobec ppor. NS z 16 bdow ,mimo że nikt na tego oficera nie doniósł i nikt nie wnosił o jego ściganie Dlaczego nie zabezpieczono urządzeń podsłuchowych wskazanych przez pokrzywdzonego. Dlaczego umorzono sprawy bez zapoznania się z materiałami operacyjnymi ŻW w Elblągu i ich nie zabezpieczono Dlaczego prokurator TOMASZ MACKIEWICZ z Wojskowej Prokuratury Garnizonowej w Elbląg zataił dane chor. Grzegorza. K. z ŻW i dlaczego nie poniósł za ten czyn konsekwencji. Dlaczego szef prokuratury garnizonowej w Elblągu JAROSŁAW ŻELAZEK po otrzymaniu ponownego wniosku o wszczęcie postępowania w sprawie nielegalnych podsłuchów w 2008r nie wykonał czynności sprawdzających . Dlaczego prokurator KAROL KOPCZYK mimo iż potwierdził w aktach sprawy fakt zatajenia informacji przez Mackiewicza nie postawił mu zarzutów Dlaczego tylko pokrzywdzony był przesłuchiwany, żandarmi byli tylko rozpytani bez pouczenia o karalności składania fałszywych zeznań Czy istnieje związek między pierwszym doniesieniem z lipca 2007w sprawie nielegalnie stosowanym podsłuchem , a wypowiedzeniem złożonym przez chor. Grzegorza K w lipcu 2007r .BŁASZCZAK lub Komendant Żandarmerii niech ujawni i poda do publicznej wiadomości zakres i wyniki kontroli przeprowadzonej dn.31.01.2008r w oddziale elbląskim ŻW dotyczącej nielegalnego stosowania podsłuchów. Dlaczego pokrzywdzony nie otrzymał informacji mimo upływu 8 lat na temat zakresu i wyników kontroli. Dlaczego Komendant Żandarmerii woli pisac bezskuteczne doniesienia do prokuratury rejonowej w sprawie znieważania funkcjonariuszy żandarmerii zamiast publicznie odpowiedzieć na pytania