Ujawniono, skąd PiS ma pieniądze na kampanię wyborczą. Ogromne kwoty

skąd PiS ma pieniądze

Jarosław Kaczyński wydał ogromne pieniądze na kampanię wyborczą swojej partii. Prawo i Sprawiedliwość dzięki ogromnym funduszom odniosło kolejny sukces wyborczy. Interesujące są jednak źródła finansowania partii rządzącej.

Jarosław Kaczyński zapewne otwierał szampana po zobaczeniu wyników wyborów do Parlamentu Europejskiego. Miał w końcu powód do świętowania kolejnego zwycięstwa w wyborach swojego ugrupowania. Pytanie jednak, skąd PiS brał pieniądze na finansowanie kampanii? „Gazeta Wyborcza” ujawniła źródło finansowania przedwyborczych działań partii rządzącej.

Jarosław Kaczyński finansował kampanię z funduszu wyborczego

Partie polityczne finansowane są z funduszu wyborczego, który partia musi sobie finansować samodzielnie. Pieniądze na niego pochodzić mogą ze składek partyjnych, funduszy członków partii oraz darowizn i spadków. Co jednak istotne – darowizny mogą wpłacać jedynie osoby fizyczne i nie mogę one przekroczyć 31,5 tysiąca złotych od osoby. Jak się okazało, sporo wpłat PiS otrzymał od osób ze spółek państwowych.

Fundusz Prawa i Sprawiedliwości na kampanię wyborczą wyniósł 37 milionów złotych. „Gazeta Wyborcza” dotarła do listy 150 osób powiązanych ze spółkami skarbu państwa, które wpłaciły partii rządzącej darowizny na prowadzenie kampanii wyborczej. Łączną wartość ich wpłat szacuje się na blisko milion złotych.

W 2018 roku Artur Kamiński przeniósł się z rady powiatu na stanowisko wiceprezesa Zakładów Azotowych Kędzierzyn. W roku, w którym otrzymał awans, przelał na konto PiS 16 tysięcy złotych, mimo że w wyborach nie startował. Ponadto 31,5 tysiąca wpłacił Grzegorz Ksepko, prezes Energa SA. Od ludzi z zarządu spółki energetycznej, PiS otrzymał kwotę blisko 300 tysięcy złotych.

Finansowanie na granicy prawa. Nic nie można udowodnić

– Takie zachowania nie są nielegalne ani zabronione, o ile wpłacający robią to z własnej woli, nie są do wpłat zmuszani. Można by mówić o naruszeniu zasad finansowania kampanii, gdyby udało się udowodnić, że ktoś dostał stanowisko w zamian za wpłatę – powiedział ekspert „GW”.

Dziennikarze nie wykluczają, że jest to zbieżność nazwisk, choć przy takiej liczbie wpłacających, zbieg okoliczności jest wysoce nieprawdopodobny. Na ten moment jednak nie można nic nikomu udowodnić.

PIKIO.PL

Więcej postów