To, że najwyższej rangą politycy USA i ich wasale posługują się kłamstwem jako środkiem komunikacji z zarzadzanym motłochem nie jest żadną nowością. Kiedyś za wzór kłamliwej propagandy podawano sowietów ale odkąd bolszewizm przeniósł się do Brukseli i Waszyngtonu nastąpiły zmiany jakościowe.
Bolszewizm moskiewski w swojej propagandzie posługiwał się głównie przemilczeniami określonych faktów i malowaniem różowej rzeczywistości, która nijak miała się do faktów. O ile to pierwsze było trudne do zweryfikowania – nie było internetu a RWE kłamało wcale nie gorzej niz sowiecka Prawda to w tę różową rzeczywistość nikt normalny nie wierzył. Starczylo rozejrzeć się wokół siebie. Trzeba jednak przyznać, że wyczyny propagandowe TVPiS Kurskiego i imperium medialne „wolnego słowa” Sakiewicza dorównują a nawet przewyższają bolszewickie wzorce.
No ale wróćmy do USA, które znowu zostały złapane z rączką w nocniku.
Kilka dni temu zaatakowane zostały w zatoce osmańskiej dwa tankowce. Szybka i zdecydowana odpowiedź USA ustami M.Pompeo – to robota Iranu! Pokazali nawet jakiś niewyraźny czarno-bialy film na którym zolnierze irańscy, którzy pośpieszyli z pomocą załodze tankowca wydłubują rzekomo minę, która rzekomo nie wybuchła. I to ma być „dowód na iranskie sprawstwo. I tu szanowny Pompeo zaliczył wpadkę, którą już w swojej karierze to trudno policzyć.
Japońska agencja prasowa NHK podała, że statek nie został uszkodzony przez mine lecz przez „obiekt latający” co już drastycznie kłóci się z wersją Amerykanów.
Yutaka Katada, prezes firmy spedycyjnej obsługującej ten fracht – Kokuka Sangyo, powiedział, opierając się na zeznaniach Japończyków, członków załogi – „Otrzymałem raporty, z których wynika, że statek został trafiony obiektem latającym. Widziano coś lecącego w ich kierunku, potem byl wybuch a następnie dziura w statku”.
Co na to Amerykanie? Oczywiście, mówiąc kolokwialnie, palą głupa. Ślepo ufają w moc mediów, które mają do dyspozycji, przy których sowiecka Prawda to prawdomówny harcerzyk.
Czy taki akt sabotażu leżałby w interesie Iranu? Oczywiście, że nie!
Akurat w tym czasie w Teheranie przebywal z wizytą japoński premier Abe, który przybył tam w celu znalezienia jakiegoś porozumienia w konflikcie z USA. Czy w takiej sytuacji Irańczykom zależałoby na eskalacji konfliktu?
Komu zatem zależy? Odpowiedź jest oczywista – Izrael i Arabia Saudyjska. To te dwa kraje chcą rozwiązać swoje problemy wciągając USA w następną wojnę. Sam Trump ostatnio jakoś stracił ochotę i moderuje swoje wypowiedzi. Wie bowiem, że ta wojna to byłby dla USA „o jeden most za daleko”. Nie mówiąc już o jego reelekcji a on strasznie lubi być prezydentem…
Moze choć raz próżność polityka dobrze przysłuży się ludzkości?