Polsat dotarł do incydentu, który miał miejsce w Chełmie. Na Lubelszczyźnie agresywne psy prawie rozszarpały starszą kobietę. Skala obrażeń, jakie poniosła, jest przerażająca. Właściciel zwierząt uważa, że jest bezkarny.
Polsat zainteresował się sprawą, w której poszkodowana i bezsilna jest emerytka z Chełma. Psy w typie rasy rottweiler pogryzły ją tak dotkliwie, że konieczna była operacja, a właściciel zwierząt pokazał się z najgorszej możliwej strony – nie wezwał nawet pomocy do krwawiącej kobiety.
Polsat udostępnił przerażający opis wydarzeń. „Zobaczyłam, że mi wnętrzności wychodzą z brzucha”
Pani Ewa Warda, 67-letnia pomoc domowa, została dotkliwie pogryziona przez psy swojego pracodawcy. Wszystko miało miejsce 31 marca. Dwa mieszańce w typie rottweilera zadały jej tyle bólu, że trudno sobie wyobrazić, co przeżywała kobieta. 87-letni Zdzisław R. na widok dziennikarzy chcących dowiedzieć się o szczegółach sprawy, spuścił agresywne psy.
Pani Ewa zaczęła od tego, że właściciel chciał, by nakarmiła psy dając im bułkę. Jeden z psów widocznie pomyślał, że coś jeszcze znajduje się w jej reklamówce i zaczął szarpać emerytkę.
– Jeden zaczął mnie szarpać za brzuch, drugi doleciał za stopę. Zobaczyłam, że mi wnętrzności wychodzą z brzucha, byłam pewna, że nie przeżyję. Mówiłam do psa: odgryź mi tę stopę, zabierz, ale mnie zostaw. Straciłam przytomność – tyle pamięta Ewa Warda. Dodaje również, że właściciel psów próbował je odciągnąć, ale gdy nie dał rady, po prostu odszedł i nie wezwał nawet pomocy.
„Powiedziałam, że policja już jedzie, a on zaczął mi się śmiać w twarz”
Pomoc wezwała dopiero 14-letnia Oliwia wracająca z kościoła. Szybko wezwała karetkę i uratowała panią Ewę od powolnej śmierci.
– Wracałam z kościoła, kiedy przy budynku tego pana, właściciela psów, usłyszałam, że ktoś jęczy. Stanęłam na płocie i zobaczyłam, że kobieta leży na schodach, cała we krwi. Spanikowana zadzwoniłam po karetkę i policję. Ten pan przyszedł, powiedziałam, że policja już jedzie, a on zaczął mi się śmiać w twarz – tak relacjonuje całe zdarzenie bohaterska nastolatka.
Pani Ewa zeznała, że oprócz głowy i prawej ręki była cała poszarpana. Przeszła 4-godzinną operacją prowadzoną przez 3 lekarzy. Przez miesiąc nie mogła chodzić, a kolejny miesiąc musiała leżeć. Policja oczywiście prowadzi postępowanie, według emerytki, ślamazarnie.
Gdyby nie znajome pani Ewy, nie dałaby sobie rady. Wydała ponad 1500 złotych na same opatrunki i zastrzyki. Oprócz tego wydała już masę pieniędzy na inne leki. Mimo, że od zdarzenia minęło 2,5 miesiąca, policja nadal gromadzi materiał dowodowy, a ze względu na hospitalizację musi mieć opinię biegłego lekarza.
– Postępowanie cały czas się toczy, na tym etapie nie mamy jeszcze wystarczających informacji, czy będzie umorzenie, czy akt oskarżenia – poinformowała dziennikarzy Agnieszka Kępka z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Ustalono również, że jeden pies miał książeczkę szczepień, a drugi jej nie posiadał.