Baza USA na flance wschodniej. W przypadku konfliktu Polska będzie głównym celem

Bazą USA na flance wschodniej

Rozmowy trwają, ale większe zaangażowanie wojskowe Ameryki wydaje się przesądzone – uważa prezydencki minister.

Plan odnośnie do naszego kraju Pentagon ma ogłosić na początku marca. Jednak po rozmowach w połowie grudnia, m.in. w Białym Domu i Departamencie Stanu, szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski jest optymistą.

– Sprawa wydaje się przesądzona. Konkretem będzie zwiększenie amerykańskiej obecności i zaangażowania militarnego w Polsce. Tym samym nasz kraj stanie się centrum amerykańskiej aktywności wojskowej w regionie, swego rodzaju regionalną bazą operacyjną dla sił zbrojnych USA – ujawnia „Rzeczpospolitej”.

Spotkanie z Boltonem

Scenariusz, który ogłosi Departament Obrony, będzie zapewne zakładał wzmocnienie zarówno, gdy idzie o sprzęt, jak i liczbę żołnierzy w miejscach stacjonowania już istniejących amerykańskich sił wojskowych w naszym kraju i stworzenie nowych. Amerykanie uważają, że to mniej kosztowny, a jednocześnie bardziej skuteczny sposób przeciwdziałania rosyjskiemu zagrożeniu. Z tego samego powodu wolą, aby część sił nadal funkcjonowała w naszym kraju na zasadzie ciągłej rotacji, która pozwala wielu amerykańskim jednostkom poznać warunki działania w Polsce, a nie jednego oddziału, który na stałe jest rozlokowany w jednym miejscu.

– Idea Fortu Trump, jaką polski prezydent przedstawił Donaldowi Trumpowi w Waszyngtonie, miała niejako „wyważyć drzwi”, przekonać Amerykanów do samej idei zwiększenia zaangażowania w naszym kraju. I to się udało. Ale Ameryka ma jeszcze bardziej ambitną koncepcję. Chce, aby wzmocnienie sił w Polsce zapewniało bezpieczeństwo nie tylko naszemu krajowi, ale całemu regionowi, od Estonii po Bułgarię. Można powiedzieć, że Polska jako sojusznik stanie się regionalną bazą bezpieczeństwa – tłumaczy naszej gazecie Szczerski.

Prezydencki minister w grudniu spotkał się m.in. z doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego Johnem Boltonem, który przekazał Trumpowi szczegóły polskiego stanowiska. Z informacji, jakie teraz dotarły do Warszawy, wynika, że amerykański prezydent jest już przekonany do idei wzmocnienia amerykańskiego kontyngentu wojskowego w Polsce.

Donald Trump, który jest uwikłany w ostry spór z demokratyczną Izbą Reprezentantów, nie będzie jednak otwierać nowego frontu z wojskowymi z Pentagonu w sprawie Polski. Tym bardziej po niedawnej dymisji sekretarza obrony Jamesa Mattisa z powodu zapowiedzi prezydenta wycofania się Amerykanów z Syrii. Dlatego polskie władze starają się uwzględnić oczekiwania amerykańskich wojskowych, w tym w sprawie warunków stacjonowania w Polsce. Rok temu rząd zaproponował przeznaczenie na ten cel ok. 2 mld USD. Środki te mają zostać przeznaczone na obiekty wojskowe w Polsce, w szczególności na modernizację poligonów, gdzie już regularnie ćwiczy na zasadzie stałej rotacji amerykańska brygada bojowa (BCT), oraz dowództwo w Poznaniu, którego znaczenie miałoby zostać podniesione.

– Porozumienie o polskiej bazie bezpieczeństwa regionalnego musi być wzajemnie korzystne oraz być osadzone w wizji sojuszniczej. Jednym z elementów rozmów jest kwestia rangi dowództwa amerykańskich sił w Polsce. To dla nas bardzo ważne, bo chcemy, aby Polska stała się kolejnym centrum wojskowym o równoważnym znaczeniu w ramach NATO – dodaje minister.

Już teraz nad Wisłą stacjonuje 4,3 tys. żołnierzy USA. To największy amerykański kontyngent na flance wschodniej i czwarty w Europie po Niemczech (37,5 tys.), Włoszech (12 tys.) i Wielkiej Brytanii (8,3 tys.).

Jak bardzo ta liczba miałaby wzrosnąć, nie wiadomo.

– Dla nas najważniejsza jest nie tyle fizyczna liczba żołnierzy, ile jakość jednostek wojskowych. Decyduje o tym poziom zaangażowania sprzętowego oraz system pozwalający na bardzo szybkie wzmocnienie amerykańskiej obecności w razie zagrożenia. Amerykanie określają to jako „enablers” – mówi minister Szczerski.

Podobnie wypowiada się o tym opublikowany w grudniu raport Atlantic Council, sygnowany m.in. przez byłego dowódcę wojsk amerykańskich w Europie gen. Philipa Breedlove’a i byłego zastępcę sekretarza generalnego NATO Alexandra Vershbowa, zakłada kompleksowe uzupełnienie istniejącej już infrastruktury wojsk USA w Polsce. Chodzi m.in. o: budowę do 2023 r. instalacji wokół magazynów broni dla amerykańskiej brygady w Powidzu; ulokowanie w Polsce na stałe lub rotacyjnie jednego batalionu nowej brygady bojowej, która ma pojawić się w Niemczech, oraz części systemu obrony antyrakietowej i przeciwlotniczej, który także miał trafić za Odrę; rozlokowanie oddziału obrony antyrakietowej, który współdziałałby z polskimi Patriotami; ulokowanie na stałe nad Wisłą oddziałów wywiadu, rozpoznania i logistyki. W Krakowie na stałe miałby stacjonować 10. oddział amerykańskich sił specjalnych. Gdy idzie o lotnictwo, raport proponuje ustanowienie na stałe w Polsce dowództwa bojowej brygady lotniczej. Zakłada także rozbudowę rotacyjnej obecności lotnictwa amerykańskiego w bazie w Łasku lub przekształcenie jej w obecność stałą. Na stałe miałby też stacjonować w Mirosławcu oddział lotniczy. Rozbudowana miałaby być także obecność amerykańskiej marynarki wojennej w naszym kraju, w szczególności poprzez ulokowanie na stałe jej oddziału w Gdyni. Jego zadaniem byłoby w szczególności przyjmowanie regularnych wizyt amerykańskich okrętów. Raport potwierdza także dokończenie budowy bazy antyrakietowej w Redzikowie.

W dokumencie wielokrotnie wskazano jednak, że wzmocniona obecność wojsk USA powinna być zgodna z zobowiązaniami, jakie sojusz atlantycki podjął przed 20 laty w akcie podstawowym Rosja–NATO. Uznano wówczas, że „w przewidywalnej przyszłości pakt nie widzi konieczności rozlokowania na stałe poważnych sił na terenie nowych krajów członkowskich”. Zdaniem Atlantic Council chodzi o jednostki odpowiadające dywizji bojowej.

– Traktowanie tych zapisów dosłownie, w zmienionych jednostronnie przez Rosję warunkach bezpieczeństwa w regionie na niekorzyść NATO, trzeba uznać za mocno kontrowersyjne – mówi Szczerski. – Ale zadaniem, jakie stawia sobie prezydent, nie jest rozważanie zapisów dawnych dokumentów, tylko poprawianie obecnego poziomu bezpieczeństwa Polski.

Szczerski zapewnia, że o stanie polsko-amerykańskich negocjacji stale są informowane wszystkie kraje NATO. To kolejny postulat Pentagonu: aby wzmocnienie sił USA w Polsce nie nadwyrężyło spójności sojuszu.

JĘDRZEJ BIELECKI, RP.PL

Więcej postów

7 Komentarze

  1. Nic to po mapie w razie konfliktu w parę minut rakiety znajdą się w wybranych ponktach w Warszawie nieco później zostaną zniszczone elektrownie gazociągi i po wojnie z resztą dadzą sobie radę w przeciągu tygodnia biorę pod uwagę ten upragniony konflikt z Rosją

  2. Plany –Układu Warszawskiego też zakładały ze Polska będzie głównym celem czy też polem walki-nic sie nie zmieniło-jesteśmy zakładnikami globalnej polityki mocarstw światowych

  3. O tym, że przy takiej POLITYCE obronnej NASZEGO RZĄDU wiele potencjalnych celów będzie znajdowało się na terenie NASZEGO KRAJU wiedzą zapewne nawet DZIECI. Szkoda tylko, że zaślepieni wrogością i brakiem realnej oceny NASZEJ militarnej pozycji w Europie, nie dostrzegają TEGO nasi wielcy „STRATEDZY I ZNAWCY RZEMIOSŁA WOJSKOWEGO I MILITARNEGO” na współczesnym polu walki.

Komentowanie jest wyłączone.