Po kolizji, podczas której pojazd z kolumny prezydenckiej potrącił dziecko, Andrzej Duda się wściekł – twierdzi „Gazeta Wyborcza”. Według relacji świadków, prezydent miał uderzyć pięścią w szybę i grubym słowem zwymyślać policjantów. Irytacja Dudy miała wynikać z troski o potrąconego chłopca.
Do niefortunnej kolizji doszło 4 października w Oświęcimiu. Radiowóz jadący w prezydenckiej kolumnie potrącił na pasach 10-letniego chłopca. Według policji dziecko „samo” wbiegło pod auto. Na szczęście chłopcu nic poważnego się nie stało.
Jak relacjonuje „Wyborcza”, na policyjnych forach mundurowi wciąż roztrząsają tę sprawę. Mają żal do prezydenta Dudy, że zareagował wtedy nerwowo, a jego złość skupiła się na funkcjonariuszach. Według anonimowego policjanta prezydent miał powiedzieć: „co wyście ch… znowu narobili”.
„Wyborcza” cytuje jednego ze świadków kolizji, który potwierdza historię o wściekłości prezydenta. – Krzyknął: „Stop!” i wyskoczył z samochodu. Był wściekły, widziałem, jak uderzył pięścią w szybę radiowozu, słyszałem, że krzyczał, ale moim zdaniem nie były to przekleństwa. Mówił, że tak tego nie zostawi, ale nie wiem, czy potem coś zrobił – mówi świadek. Dodaje, że Dudę miało zirytować to, że policjanci rzekomo chcieli jechać dalej, zamiast udzielić pomocy dziecku.
W rozmowie z Onetem o sprawie mówi rzecznik prezydenta. – Ja byłem na miejscu, ale nawet nie wiem, jak to skomentować. Ciężko się do tego odnieść – mówi Błażej Spychalski.