Wojewoda lubelski nie wytrzymał: zagroził, że zgłosi do prokuratury wypowiedzi, które padły w Sahryniu podczas uroczystości 75. rocznicy wydarzeń z 1944 roku. Zrównywano z nimi zbrodnie popełnione przez UPA na Wołyniu. „To przestępstwo!” – stwierdził Przemysław Czarnek.
Prezes Towarzystwa Ukraińskiego w Lublinie Grzegorz Kuprianowicz postawił znak równości pomiędzy zbrodnią wołyńską a incydentami, których dopuścili się Polacy z AK.
Powiedział: „74 lata temu zginęli tu obywatele Rzeczpospolitej, ukraińscy, prawosławni mieszkańcy tej ziemi, na której od stuleci żyli ich przodkowie. Zginęli oni z rąk innych obywateli Rzeczpospolitej, dlatego że mówili w innym niż większość języku i byli innego wyznania. Ta zbrodnia przeciwko ludzkości popełniona została przez członków narodu polskiego — partyzantów Armii Krajowej będących żołnierzami podziemnego państwa polskiego”.
Dodał, że ofiary tych wydarzeń nie zostały upamiętnione w sposób godny — planowano wspólne odsłonięcie pomnika z udziałem prezydentów Polski i Ukrainy, jednak głowa państwa polskiego nie raczyła się tam pojawić.
Wojewoda lubelski stwierdził, że te wypowiedzi są przestępstwem i powinna zająć się nimi prokuratura: nie da się bowiem porównać kilkuset ofiar z Sahrynia ze 130 tysiącami Polaków wymordowanych na Wołyniu przez UPA.
Przemysław Czarnek powołuje się na art. 133 Kodeksu karnego, który dotyczy przestępstwa znieważania narodu polskiego oraz na przepis art. 55 ustawy o IPN, który w połączeniu z art. 1 mówi, że „kto publicznie wbrew faktom zaprzecza zbrodniom nacjonalistów ukraińskich podlega karze pozbawienia wolności”. Wprawdzie w przemowie Kuprianowicza nie ma bezpośredniego zaprzeczenia ludobójstwu na Wołyniu, jednak jest umniejszanie tej zbrodni przez zrównanie z incydentem o o wiele mniejszej skali.
Akcja polskiego podziemia zbrojnego w Sahryniu odbyła się prawie rok po mordach na Wołyniu. — To jest już nieprawdopodobna trauma tysięcy partyzantów polskich, tysięcy członków Armii Krajowej, którym wymordowano bestialsko całe rodziny, żony, dzieci, dziadków, ojców i to na ich oczach — mówi wojewoda, sugerując, że Polacy poszli mordować mieszkańców Sahrynia w odwecie i w akcie rozpaczy.
Czarnek mówi, że przeprowadził wiele rozmów z uczestnikami tamtych wydarzeń. Weterani ze Światowego Związku Żołnierzy AK w Zamościu twierdzą, że akcja była wymierzona w bazy wypadowe UPA na okoliczne polskie wsie, natomiast cywile, którzy wtedy zginęli, również nie byli bezbronni, lecz nastawieni na regularną walkę i wyposażeni w broń. Wojewoda zaznacza, że nie jest historykiem, jednak zrównywanie tych wydarzeń wydaje mu się oburzające, a wygłaszanie takich stwierdzeń podczas oficjalnych uroczystości państwowych z udziałem prezydenta Poroszenki jest niesmaczne:
— Zostało to zrobione jako prowokacja w 75. rocznicę tragicznej, krwawej niedzieli na Wołyniu, gdzie w sposób systemowy ukraińscy nacjonaliści, bandyci, których ciężko szukać w historii tego świata, w sposób bestialski mordowali tysiące Polaków i to również podczas nabożeństw religijnych.
Tymczasem prezes lubelskiego Towarzystwa Ukraińskiego powiedział Polskiej Agencji Prasowej, że w jego słowach nie było nieprawdy, a zachowanie wojewody jest „niegodne urzędnika państwowego”.
Na Wołyniu i w Galicji Wschodniej zginęło mnóstwo Polaków. Liczba ofiar po stronie polskiej i ukraińskiej z grubsza zrównuje się tylko na Lubelszczyźnie, dlatego ten region jeszcze długo nie otrząśnie się ze wzajemnego obwiniania. Ukraińcy dostali jednak jasny sygnał, aby na przyszłość nie grać Wołyniem w swojej bieżącej polityce.
DAWID BLUM