Zdaniem ministra Mariusza Błaszczaka modernizacja Sił Zbrojnych „jest priorytetem”, a Stany Zjednoczone są ważnym partnerem dla Polski „w przeprowadzaniu technicznej modernizacji armii”. „Zależy nam na tym, by wojsko miało najnowocześniejszy sprzęt, który byłby zintegrowany ze sprzętem amerykańskim” – mówił.
Dopytywany o priorytety resortu w kontekście modernizacji armii Błaszczak tłumaczył, że jest to „proces złożony, bardzo kosztowny, którego realizacja wymaga wiele rozwagi i cierpliwości”. „Zamierzam powołać wojskową agencję, która całościowo zajmie się zakupami dla wojska” – zapowiedział. W jego ocenie „najważniejsze jest przeanalizowanie potrzeb i kupienie sprzętu gwarantującego bezpieczeństwo naszego kraju”.
Jednak minister nie zająknął się wcale na temat rozwijania krajowych możliwości i pozyskiwania nowych technologii. Nie można bazować tylko na USA, trzeba iść drogą do w miarę dużej samowystarczalności i samodzielności lub współpracy na równych warunkach z obopólną korzyścią. I robić to z każdym kto gwarantuje rozwój naszego przemysłu. Trzeba iść drogą jaką szła np. Turcja.
Modernizacja obrony powietrznej to jeden z priorytetów wieloletniego planu rozwoju sił zbrojnych. Według MON strona polska zamierza wydać na zestawy obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej średniego zasięgu nie więcej niż 30 mld zł, a pierwsze baterie maja być dostarczone na przełomie lat 2019/20.
Ministerstwo Obrony Narodowej, które po zakontraktowaniu systemów rakietowych Patriot coraz skrupulatniej liczy pieniądze na polski wyścig zbrojeń, zapowiada rychłe uruchomienie postępowania na śmigłowce szturmowe. Wart ok. 10 mld zł modernizacyjny program „Kruk” to jeden z rezultatów niedawnej korekty programów modernizacyjnych MON, dokonanej pod wpływem ustaleń najnowszego strategicznego przeglądu obronnego, który wziął pod uwagę nowe zagrożenia, zwłaszcza na Wschodzie.
Nie ma pieniedzy dla polskiego wojska i sprzętu a są miliardy na wynajmowanie obcej Armii….To ciekawe.
Kupowanie broni w USA ma swoje zalety, ale i ograniczenia. Korzystne jest niewątpliwie pozyskiwanie sprzętu, który jest kompatybilny z wyposażeniem naszego głównego sojusznika. Umożliwia to współdziałanie na polu walki, upraszcza serwis sprzętu, ułatwia też organizację szkoleń czy choćby zaopatrywanie użytkowników oręża w amunicję. Największe ograniczenie, moim zdaniem, dotyczy możliwości współpracy przemysłowej. USA preferują model bezpośredniej sprzedaży swojego sprzętu, bez obciążania producentów koniecznością wymuszonej współpracy gospodarczej z kontrahentami. Zwłaszcza w przypadku najbardziej zaawansowanych technologii trudno w USA uzyskać zgodę na ich udostępnienie i eksport. Takie podejście zderza się w Polsce z daleko idącymi oczekiwaniami, że przejęcie nowoczesnych rozwiązań od zagranicznego dostawcy broni postawi na nogi rodzimy przemysł, a zobowiązania offsetowe będą sprężyną innowacji we wciąż niezbyt nowoczesnej krajowej zbrojeniówce.
Ryzykowne jest zakładanie, że amerykański sprzęt jest w stanie zaspokoić wszystkie polskie potrzeby obronne. Cele sił zbrojnych USA i RP bardzo się różnią, inne są zagrożenia i wynikające z nich wymagania. Trzeba analizować rzeczywiste potrzeby armii i racjonalnie planować inwestycje.
JAN RADŽIŪNAS
ktos ich musi wspierac ,a ze podatnik to idiota , no cos plac cialo …..
Dla chorych i staruszków pieniędzy brak w budzecie – Szubrawcy !!!
Trzeba sobie otwarcie powiedzieć,że te kilka baterii Patriot nie jest w stanie zabezpieczyć skutecznie Warszawy a czas,w którym zobaczymy je w Polsce będzie odpowiedni by wstawić je do muzeum lub na złom.Już dziś biorąc pod uwagę rosyjskie rakiety lecące na niskim pułapie i manewrujące przy okazji bez problemu skasują te amerykańskie cudeńka.
Skutek prania mózgu przez straszenie napadem Rosji na Polski. Nowoczesne prowokacje zbrojeniowe