– Klient sprzedał kawalerkę w Szczecinie i kupił za te pieniądze dom po niemieckiej stronie – opowiada agentka ds. nieruchomości. Do Niemiec emigrują tysiące Polaków. Nie szukają za Odrą jednak pracy, a tanich mieszkań. Przy okazji dostają niemieckie 500+.
– Polacy masowo przeprowadzają się do Niemiec – zauważa agentka ds. nieruchomości, która działa po zachodniej stronie Odry. – Nie przyciągają ich jednak pensje w euro. Powód jest prosty, w przygranicznych miejscowościach po prostu pracy nie ma. Albo może i jest, ale trzeba mieć konkretny fach, dla ślusarzy czy hydraulików zlecenia się znajdą – wyjaśnia.
Mieszkania w Niemczech. Dom w cenie polskiej kawalerki
Kto zatem wybiera emigrację do Niemiec, ale oszczędnościową, a nie zarobkową? – W miastach takich, jak Löcknitz, Pasewalk, Gartz czy nawet Prenzlau, ludzie po prostu dojeżdżają do pracy do Szczecina – opowiada. Z tej pierwszej miejscowości do centrum Szczecina jest zaledwie 25 km. A jak kształtują się ceny? Agentka zapewnia, że przyzwoity dom można mieć za ok. 200-300 tys. zł.
Przejrzeliśmy oferty; niektóre rzeczywiście są atrakcyjne. Wolnostojący 160-metrowy dom w oddalonym o 60 km od Szczecina miasteczku można mieć nawet za 120 tys. zł.
Jednak nie tylko ceny przyciągają Polaków za granicę. Agentka dodaje, że wcale nie trzeba od razu kupować nieruchomości. Niektórzy decydują się na wynajem. Za 200-300 euro miesięcznie można wynająć już spore mieszkanie. Ponadto jeśli ktoś się zamelduje po niemieckiej stronie, może liczyć też na hojną niemiecką opiekę socjalną.
– Na przykład Kindergeld, czyli niemieckie 500+. Ono nie jest jednak przyznawane na drugie, ale na każde dziecko. Dlatego mamy wiele pań w ciąży, które decydują się zmienić miejsce zamieszkania – uśmiecha się agentka. Dodaje też, że na emigrację decydują się często rodzice niepełnosprawnych dzieci. Opieka nad nimi jest w Niemczech po prostu na dużo lepszym poziomie.
Agentka zapewnia, że emigracja wcale trudna nie jest. Ubezpieczenie można na przykład opłacać w Polsce, a już będzie się miało swobodny dostęp do niemieckiej opieki zdrowotnej.
Kto kupuje mieszkania w Niemczech? Masażystka, taksówkarz, wydawca gazety
– Miałam kiedyś klientkę, która przeprowadziła się do Niemiec, bo chciała, by jej pociecha uczyła się niemieckiego od małego. Wyszło średnio, bo w przedszkolu tylko jedno dziecko było z Niemiec, reszta to Polacy – dodaje agentka.
Kto więc przeprowadza się do przygranicznych miejscowości?
Na parkingu w centrum Löcknitz spotykamy Marzenę Adonai, wziętą masażystkę. Przynosi nam swoją ulotkę. W ofercie ma masaż tybetański, masaż hawajski Lomi-Lomi, polinezyjski Ma-Uri, a także szamański oraz bańkami chińskimi. Jest z Kołobrzegu.
– Po niemieckiej stronie mieszkam już kilkanaście lat, świetne miejsce – opowiada. Właśnie jedzie do klienta do Szczecina, ale nie tylko tam pracuje. Miała zlecenia na przykład w Essen na zachodzie Niemiec. – Nie jest pan zresztą pierwszym dziennikarzem u mnie, niedawno wywiad ze mną robił redaktor z gazety w Berlinie – opowiada.
Marzena Adonai uważa, że ciągle w Löcknitz jest więcej Niemców niż Polaków. Jednak polski słychać dosłownie na każdym kroku.
Inna mieszkająca w mieście Polka wyjaśnia mi, że najczęściej Polaków można spotkać w markecie Kik oraz przy budce z kebabem. – Wiadomo, Kik to tani sklep, a kebab to tanie jedzenie – mówi.
Wybieramy się pod market i akurat podjeżdża błyszczący mercedes na szczecińskich tablicach. Kobieta, która wychodzi z samochodu, w Löcknitz nie mieszka, bo ma dom w Szczecinie. Do niemieckiej miejscowości wozi natomiast dzieci do szkoły. Pytam, czy to ze względu na poziom. – Jeśli chodzi o gimnazjum, to tak, mój syn skończył i teraz studiuje w Berlinie. Trochę gorzej jest natomiast, jeśli chodzi o podstawówkę – mówi.
W przygranicznych miejscowościach część Polaków pracuje na terenie Niemiec, wielu to budowlańcy. Ale nie tylko, pochodząca z Polski Monika Lenser jest na przykład redaktor naczelną niemieckojęzycznej gazety „Unter Frauen”, a szczecinianka Marta Szuster została radną gminy Mescherin. Na pograniczu mieszkają marynarze, a nawet taksówkarze, którzy na co dzień jeżdżą po Szczecinie.
Coraz więcej jest też założonych przez Polaków firm, które usługi świadczą zarówno dla emigrantów, jak i dla rodowitych Niemców. W przygranicznym Linken znaleźliśmy dwie założone przez Polaków firmy księgowe, jedną wulkanizacyjną i jedną wytwarzającą rolety do okien. W nieznacznie oddalonym Bismark polsko-niemieckie małżeństwo prowadzi firmę sprzedającą metalowe ogrodzenia i barierki.
Co przyciąga przedsiębiorców za Odrę? – Chociażby to, że kwota wolna od podatku jest znacznie wyższa niż w Polsce – podaje kolejny powód polska księgowa w Niemczech.
Ostatnio doszedł jeszcze jeden plus mieszkania po niemieckiej stronie. Hipermarket Netto w Löcknitz jest otwarty w każdą niedzielę, nawet gdy podobne placówki są w Polsce pozamykane. Mieszkańcy miasteczka opowiadają, że gdy zakaz wszedł w życie, to szczecinianie masowo zaczęli przyjeżdżać do Löcknitz na niedzielne zakupy. Przy markecie wiele jest reklam okolicznych nieruchomości. Może więc wypad na krótkie zakupy zainspiruje niektórych, by za Odrą spędzać jeszcze więcej czasu.
MONEY.PL